Recenzja filmu

Zabawa zabawa (2018)
Kinga Dębska
Dorota Kolak
Agata Kulesza

Demokratyczna choroba

Spodziewałem się Sodomy i Gomory zakrapianej czystą gorzką żołądkową bez popitki, a dostałem najwyżej musujące różowe wino bez wyrazu, za to z nutką kwasowości. Kac ustąpi jeszcze przed
Film Kingi Dębskiej nie jest próbą zwrócenia uwagi na problem, jakim jest sam alkoholizm. Gdyby tak było, reżyserce o wiele trudniej byłoby stworzyć dzieło, które miałoby więcej z kreacji niż z odtwórczości. W tym przypadku chodzi raczej o masowość, powszechność i uniwersalność zatracającego nałogu. Jest to również kino, które stara się odbiorcę zbulwersować, zaintrygować, a czasem zaskoczyć, najlepiej na przemian albo w jednym momencie. Czy działa? Ja seans opuściłem przepełniony uczuciami zupełnie innej kategorii...

Dębskiej całkiem dobrze wychodzi naśladowanie pewnych lekkich, prozaicznych scenek rodzajowych (rozpoczynający film polilog rodziców z córką przy obiedzie), jednak kiedy przychodzi frywolność zastąpić powagą i ukazać rzeczywistość w perspektywie bardziej brutalnej, gorsząco-realistycznej wzorem z filmów Wojciecha Smarzowskiego ("Drogówka", "Wesele"), na ekranie robi się zaledwie odstręczająco i to na krótką chwilę, po której wracamy do pasywnej rzeczywistości z niewielkimi przerwami na "zabawę". Scenariuszowi brakuje wyrazu czy, mówiąc inaczej – pazura, który ożywiłby film. Kiepska gra aktorów drugoplanowych tylko uwypukla wrażenie swego rodzaju inercji. To kino jest zwyczajnie zbyt łagodne, na obnażanie tematu tabu (?), jakim jest alkoholizm wśród kobiet.

Na pochwałę natomiast zasługuje gra trzech głównych aktorek, ze specjalnym uwzględnieniem Agaty Kuleszy (Dorota). Oglądając jej perwersyjne flirty, niepohamowane, pełne rezonu wybuchy złości, możemy odnieść wrażenie, że tego typu role to emploi utalentowanej aktorki.

Reżyserka zwróciła też uwagę na pewne odosobnienie osób w zmaganiach z nałogiem. W filmie kilkakrotnie pada fraza: "lepiej się napij" kierowana do osób uzależnionych, w chwilach, kiedy zdają się trudnymi interlokutorami (mówiąc eufemistycznie). W zbiorowej świadomości delikatne przymuszanie do wypicia "jednego" nie jest rzadkością. Wspólne picie przecież kreuje, umacnia i utwierdza ludzkie więzi. Niewielu jednak jest w stanie postawić się w sytuacji, w której człowiekowi alkohol o wiele bardziej szkodzi, niż pomaga. Spojrzeć z empatią na tego rodzaju problem nie jest łatwo. Alkoholizm wielu z nas wciąż rozumie jako przejaw słabości i braku samodyscypliny, rzadziej jako chorobę, a samo słowo "alkoholik" konotuje postać upodloną, abnegata żebrzącego o kolejny łyk.


Trzy bohaterki mają zapewne zwrócić uwagę na to, że problem alkoholizmu dotyczy niejednorodnych środowisk, kobiet z różnych sfer, odnoszących sukcesy bądź zapowiadających przyszłe osiągnięcia, pozornie ułożonych i wzbudzających estymę.  Wszystkie postacie do czynienia mają z obłudą, z którą borykają się osoby uzależnione – z przeświadczeniem o łatwej drodze do ustabilizowania własnego życia i odzyskania kontroli. Odbiorca nie uzyska tu jednak wrażenia współuczestniczeniu w tej nierównej walce. Nie skapnie na niego pot umęczonego Syzyfa. Może co najwyżej spojrzeć na zmagania z protekcjonalnym poczuciem dystansu.

Polska kinematografia niejednokrotnie lepiej oddała stadium osoby/osób zmagającej/cych się z alkoholizmem. Tutaj zabrakło pewnego sznytu. Spodziewałem się Sodomy i Gomory zakrapianej czystą gorzką żołądkową bez popitki, a dostałem najwyżej musujące różowe wino bez wyrazu, za to z nutką kwasowości. Kac ustąpi jeszcze przed południem, nie musicie brać urlopu na żądanie.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jak pamiętamy z nauk Jerzego Pilcha, nie ma żadnej filozofii picia, jest tylko technika. Spadające na dno... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones