Recenzja filmu

Wynajmij sobie chłopaka (2019)
Chris Nelson
Noah Centineo
Laura Marano

Czy na pewno miłości nie da się kupić za pieniądze?

"Wynajmij sobie chłopaka" w krótkim czasie zyskało olbrzymią popularność – i mowa tu o i filmie, i o książce. Olbrzymia reklama Netflixa przyciągała wszystkich ciekawskich i osoby lubiące
Bardzo często słyszę powiedzenie "marzenia się spełniają". Jest ono piękne, dające nadzieję i sprawiające, że jutro jest lepsze. Jednak czy jest ono prawdziwe, czy jest tylko utartym frazesem? Według mnie jego rzeczywistość jest mało wiarygodna, gdyż większość marzeń się nie spełnia. My je spełniamy. Prawie każde moje pragnienie nie stało się nagle prawdą dlatego, bo tak sobie pomyślałam. Stało się nią, bo podjęłam odpowiednie działania i to ja doprowadziłam do celu. Dlatego nie warto spędzać całych dni na marzeniu. Lepiej je spełnić.

Brooks pochodzi z przeciętnie zamożnej rodziny. Nie przeszkadza mu to, ale tylko do czasu, gdy chce iść na studia do jednej z najsławniejszych uczelni, która niestety jest również bardzo kosztowna. Codziennie pracuje, lecz to nie wystarczy, by móc spełnić marzenia. Brooks jednak wierzy, że uda mu się wymyślić sposób na szybkie zarabianie pieniędzy. Szybko przychodzi okazja, by móc się sprawdzić i dojść do upragnionego celu. Czy uda mu się to? Czy sława i popularność zapewnią szczęście? Jakie są granice moralności?

"Wynajmij sobie chłopaka" w krótkim czasie zyskało olbrzymią popularność – i mowa tu o i filmie, i o książce. Olbrzymia reklama Netflixa przyciągała wszystkich ciekawskich i osoby lubiące młodzieżowe produkcje. Jak sami widzicie, również się skusiłam. Liczyłam na naprawdę dobrą rozrywkę, która mnie rozśmieszy, zauroczy i da też temat do rozmyślań. Niestety żadne z moich oczekiwań nie zostało spełnione, a ja się czuję głęboko zawiedziona. 

Przede wszystkim zachwycił mnie pomysł. Wiem, że już podobne historie nie raz i nie dwa pojawiały się w kinematografii, ale ta miała w sobie coś całkowicie innego. Uchwycono stary temat w dość intrygujący i innowacyjny sposób. To jest chyba największy plus całej komedii i naprawdę trudno go nie docenić. Tym bardziej, że w jakiś pokrętny sposób kojarzy mi się z "Pretty Woman". Dla mnie jest to opowieść o młodych ludziach ujęta w formie nowoczesnej bajeczki. 

Mimo pierwszego negatywnego wydźwięku wciągnęłam się w fabułę i z pasją obserwowałam, jak dalej potoczą się losy bohaterów. Autentycznie interesowało mnie to i czasami miałam wrażenie, jakbym w pewien sposób sama uczestniczyła w tych dość dziwacznych wydarzeniach. Tylko większość pozytywnych aspektów psuła przewidywalność. Czasami po prostu byłabym w stanie idealnie opowiedzieć, co będzie dalej. I w ostatecznym rozrachunku to mnie odrzucało. Gdyby jeszcze tematyka była bardziej rozbudowana, to myślę, że przymknęłabym na to oko. Jednak skupiała się prawie wyłącznie na tym, że pieniądze nie są najważniejsze i ogólnie na codziennych sprawach, o których mamy tak dużo filmów, że niekoniecznie potrzebny nam jest następny. Nie żebym negowała zasadność tego podejścia. Sama uważam, że jest tyle rzeczy, których nie kupi się za pieniądze, że żadne materialne rzeczy tego nie zastąpią. Tylko sami wiecie... Jesteśmy tym bombardowani od dziecka i już każdy z nas wyrobił sobie własne zdanie na ten temat. 

Wśród bohaterów była mała różnorodność, co też mnie trochę irytowało, bo jednak jestem fanką całej gamy najróżniejszych osobowości. Przede wszystkim nie cierpiałam Brooksa, który na każdym kroku chciał pokazać, jaki to on jest niesamowity, jak sobie ze wszystkim radzi. Nie lubię takich ludzi. Po prostu typowo nadęty chłopak, który myśli, że ładnym uśmiechem to cały świat zwojuje. Negatywną wizję charakterów odczarowuje Celia, która jest dość schematyczną postacią buntowniczki, ale wielokrotnie potrafiłam utożsamić się z nią. Rozumiałam, czemu czasami wykazuje się hipokryzją albo unika ludzi. 

Warto byłoby też coś rzec o aktorach, ale tak naprawdę doceniłam tutaj tylko Laurę Marano, która wcieliła się właśnie w postać Celii. Przekonała mnie, że ma bogatą osobowość i że jest bardzo naturalną osobą. Szkoda, że w taki sposób nie zagrał Noah Centineo (Brooks). Nie wiem czemu, ale nie mogę zaakceptować tego aktora. Już pomijam, że według mnie nie posiada talentu aktorskiego, że jest bardzo sztywny i ogólnie mam wrażenie, że nie przyłożył się do tej roli. Problemem jest, że we wszystkich filmach, gdzie go widziałam tak samo mnie irytuje.

Niestety żałuję, że wybrałam tę komedię romantyczną. Ani nie bawiłam się dobrze, ani też nie urzekła mnie historia miłości, nic mnie nie zachwyciło. Dlatego też nie rozumiem, skąd się bierze zainteresowanie tym filmem. To chyba naprawdę taka typowa ciekawość jak moja. Wcześniej planowałam przeczytać również książkę, lecz teraz chyba zmienię plany, bo czuję, że i ona mnie zawiedzie. 
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones