Recenzja filmu

W samo południe (1952)
Fred Zinnemann
Gary Cooper
Thomas Mitchell

Do Not Forsake Me, Oh My Darling

"W samo południe" to nie tylko ponadczasowa opowieść o ludzkim tchórzostwie. To też doskonały portret człowieka, który dla niewdzięcznych ludzi zaryzykował wszystko. Temat wciąż aktualny.
Film ten jest przez wielu uważany za jeden z najlepszych westernów w dziejach, choć typowym filmem o Dzikim Zachodzie nie jest. Bo "W samo południe" to nie tylko zwykła strzelanina. To opowieść o odwadze, samotności, tchórzostwie, opowieść o ludziach, ich wadach i zaletach.



Szeryf Will Kane (Gary Cooper) właśnie żeni się z piękną kwakierką Amy Fowler (Grace Kelly), gdy dowiaduje się, że pociągiem w samo południe do miasteczka przyjeżdża jego dawny wróg, Frank Miller, który właśnie wyszedł z więzienia i chce się zemścić. Kane, który miał wyjechać z żoną i zacząć nowe życie, postanawia zostać w mieście i walczyć z Millerem i jego bandą. Zbiera drużynę, która miałaby mu pomóc, jednak nikt, nawet jego własna żona, nie chce mu udzielić wsparcia...

Nie jest to klasyczny western, jak te, które kręcili wspólnie John Wayne i John Ford. Nie ma tu rozległych równin, koni, rozwścieczonych Indian czy malowniczych dolin. "W samo południe" ma jednak coś innego - wspaniały, magiczny klimat. Tworzą go nastrojowe zdjęcia, cudowna muzyka Dymitra Tiomkina, ale też dynamiczny montaż i ciągłość akcji.



Szeryf Kane wierzy w ludzi. Wierzy, że pomogą mu się rozprawić z Millerem, jednak pomoc nie nadchodzi. Wszyscy szukają wymówek. Zdesperowany szeryf, który od lat nie był w kościele, udaje się nawet po pomoc do świątyni, przerywając nabożeństwo, jednak nawet tam nie otrzymuje od ludzi wsparcia. Z każdą minutą widzimy coraz większe rozczarowanie i gorycz Kane'a, stąpającego w rytm ballady o jakże wymownym tytule "Do Not Forsake Me, Oh My Darling" (pol. "Nie opuszczaj mnie, moja najdroższa"). Teraz już wie, że wszyscy go opuścili i przyjdzie mu się zmierzyć z Millerem i jego bandą w pojedynkę. Stracił już wszelkie złudzenia. Stoi sam pośrodku cichego miasta i czeka. 

Ta historia nie byłaby tak wspaniała, gdyby nie rewelacyjne aktorstwo. Gary Cooper tworzy rolę życia wcielając się w Kane'a. Jego smutna, zmęczona twarz wciąż nosząca pozostałości dawnej urody doskonale wyraża wszystkie emocje targające bohaterem. Strach, smutek, rozgoryczenie, żal, wszystkiego po trochu. Przy swoim oszczędnym sposobie gry Cooper osiąga maksimum wyrazu. Na uznanie zasługuje też młodziutka Grace Kelly jako jego świeżo poślubiona żona. Za kilka lat zostanie laureatką Oscara, a później księżną Monako, tutaj jednak jest jeszcze początkującą aktorką, nowicjuszką w swoim fachu. To niedoświadczenie w pracy przed kamerą dodaje jej jeszcze więcej uroku. Warto też zwrócić uwagę na Thomasa Mitchella - burmistrza miasta, Katy Jurado w roli Helen Ramìrez, właścicielki saloonu i dawnej kochanki Kane'a oraz Lloyda Bridgesa jako "przyjaciela" Kane'a.




"W samo południe" to nie tylko ponadczasowa opowieść o ludzkim tchórzostwie. To też doskonały portret człowieka, który dla niewdzięcznych ludzi zaryzykował wszystko. Temat wciąż aktualny.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Powstałe w 1952 roku "W samo południe" jest być może najbardziej znanym amerykańskim westernem wszech... czytaj więcej
Wybitne dzieło Freda Zinnemanna, przez wielu uważane za najlepszy western w dziejach kina i... czytaj więcej
Z czym obecnie kojarzy się gatunek filmowy znany jako western? Przede wszystkim z klasykami amerykańskimi... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones