Recenzja wyd. DVD filmu

Powrót żywych trupów 5 (2005)
Ellory Elkayem
John Keefe
Cory Hardrict

Nie wracaj w te strony

Mija rok od wydarzeń z poprzedniej części filmu. Seria niefortunnych przypadków sprawia, że jedna z ostatnich beczek z Trioxynem-5 wpada w ręce studentów pierwszego roku jednego z amerykańskich
Mija rok od wydarzeń z poprzedniej części filmu. Seria niefortunnych przypadków sprawia, że jedna z ostatnich beczek z Trioxynem-5 wpada w ręce studentów pierwszego roku jednego z amerykańskich college'ów. Mimo ostrzeżeń o niebezpieczeństwach związanych z tajemniczą substancją jeden ze studentów rozpoczyna jej badanie na własną rękę. Gdy odkrywa, że substancja ma podobne właściwości do metaamfetaminy, postanawia zaryzykować i wprowadzić ją na lokalny rynek, jako narkotyk pod wdzięczną nazwą "Z". Zanim ktokolwiek zorientuje się, że głównym działaniem "Z" jest nic innego, jak zamiana konsumenta w żywe zwłoki, będzie już za późno. W miasteczku uniwersyteckim pojawiają się pierwsze zombie. Ich liczba zaczyna gwałtownie wzrastać. Tymczasem zbliżają się przygotowania się do wielkiej imprezy z okazji Halloween…

Pomysł dopasowania schematu filmu o zombie do moralizatorskiej historyjki o niebezpieczeństwach wynikających z posiadania i aplikowania sobie wszelkiej maści używek byłby może w stanie się obronić w moich oczach, gdyby nie to, że jest absolutnie naciągany, pozbawiony finezji i nierozwinięty pod żadnym względem. Czy można stworzyć półtoragodzinną fabułę opartą o nędzne porównanie zombie do człowieka po spożyciu? Jak się okazuje – niestety, tak.

Na scenariusz należy najlepiej spuścić zasłonę milczenia. Napisany jest nieudolnie i schematycznie. Dialogi są żałosne, a większość wątków wprowadzanych jest do filmu z przysłowiowej "dupy". Przez pierwszą połowę filmu reżyser wypełnia swoją świętą misję nawracania i moralizowania na temat narkotyków. Ośmiesza bezmózgich konsumentów ecstasy, porównując ich do zombie, przestrzega przed uprawianiem seksu po narkotykach, itd., itp. Rzecz w tym, że jest w tym mało przekonujący i znając mentalność eksperymentującej z używkami młodzieży, śmiem twierdzić, że jego ostrzeżenia zdadzą się psu na budę. Zresztą, sam reżyser doszedł chyba do podobnego wniosku, bo w drugiej połowie filmu jest mniej moralizowania, a za to więcej strzelaniny i głupawych żartów. Ot i cała filozofia piątej odsłony cyklu.

Aktorstwo jest poniżej krytyki. Nacisk w pracy z młodymi aktorami położony jest oczywiście na efektowne wygłaszanie one-linerów, strojenie głupawych min sugerujących stan po wzięciu narkotyku i wszechobecne pokrzykiwanie "dude! dude!". Szczególne pochwały należą się Johnowi Keefe'emu i Jenny Mollen. Stworzyli oni jedną z najbardziej irytujących i odpychających par bohaterów w dziejach filmów o zombie. Dawno nie czekałem z taką nadzieją, aż jakiś bohater zostanie wpieprzony przez tytułowe stworzenia – słowo daję.  Nie chcę spojlerować, ale zdradzę, że reżyser nie spełnił mojego skrytego marzenia, dzięki czemu Julian i Jenny unikają śmierci ze strony pożerających mózgi trupów. Nie chcę przesadzać z ironią, więc napiszę tylko, że jest w tym pewien sens.

To, co miało być poczuciem humoru twórców, jest zlepkiem niedorzecznych i głupich dowcipasów, poniżej poziomu wyznaczonego przez najbardziej żenujące komedie dla nastolatków. Na każdym kroku widać tu nieudolne próby naśladowania twórców "Wysypu żywych trupów". To, co w filmie Edgara Wrighta było inteligentnym pastiszem, tu zmienia się w ciąg durnych min i głupawych żartów na dwa, trzy tematy. Humor, który dotąd był wyznacznikiem serii, w piątej części jest kolejnym gwoździem do jej trumny.

Przez połowę filmu powtarzałem nieśmiertelne "Jestem na to za stary, jestem na to za stary". Do którejś tam minuty byłem skory przyznać Ellory'emu Elkayemowi, że zrobił mocno przeciętny horror dla młodszego brata i basta. Jednak dotarłszy z trudem do ostatnich minut – opuściło mnie i to przekonanie. Jak tu, bowiem polecić komukolwiek film, który zdaje się być filmową ilustracją maksymy "Nie bierz dragów – postrzelaj za to do kumpli"?

Á propos zakończenia -  to w chwilach znużenia bezsensowną i pozbawioną emocji rzezią chodziły mi po głowie najróżniejsze myśli. Do teraz zastanawiam się, na przykład, jak na inwencje twórców filmu reagowali amerykańscy widzowie, którzy w pamięci mają obraz tragedii w Columbine. Ciekawi mnie to, ponieważ reżyser szczytowym punktem swojego filmu uczynił biegających na lewo i prawo nastolatków, którzy strzelają do swoich rówieśników z czego popadnie.
Rozwodzenie się nad tym filmem jest, podobnie jak jego oglądanie, wielką stratą czasu. Drobne pozytywy, jakie jakimś cudem ostały się w tym obrazie, nie powinny być żadną zachętą do sięgnięcia po niego. Żadna charakteryzacja czy gore nie są bowiem w stanie zmienić faktu, że "Powrót żywych trupów 5" jest filmem głupim i nieudanym. Mam żal do twórców, że w tak marnym stylu kończą żywot tej niezłej skądinąd serii.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones