Recenzja filmu

Potępiony (2007)
Scott Wiper
Steve Austin
Vinnie Jones

Hitchcock w kostiumie zapaśnika

Długie blond wąsy, piracka chusta na głowie, bazooka, wybuch, deszcz iskier, kierowca traci panowanie nad jeepem, który wjeżdża na nierówność, by za chwilę wylecieć w powietrze, posyłając na
Długie blond wąsy, piracka chusta na głowie, bazooka, wybuch, deszcz iskier, kierowca traci panowanie nad jeepem, który wjeżdża na nierówność, by za chwilę wylecieć w powietrze, posyłając na wszystkie strony kaskaderów przebranych za żołnierzy jakiegoś południowo-amerykańskiego reżimu... Myślę, że wielu osobom taki obraz pojawi się przed oczami po usłyszeniu zdania: Wrestler w filmie akcji. Można się jednak pomylić - co wielce podnosi wartość opisywanej przeze mnie pozycji. W tej produkcji nie zobaczymy Hulka Hogana, nie mniej jednak film zadowoli miłośników poprzedniego aktora-wrestlera, ale także przypadnie do gustu bardziej wymagającej części męskiej widowni. Fabuła filmu nie jest skomplikowana, grupa więźniów oczekujących na wykonanie wyroków śmierci zostaje umieszczona na wyspie. Celem każdego z nich, jest zabicie pozostałych; nagrodą - wolność i walizka pieniędzy. Czas na wykonanie zadania wynosi 30 godzin, po którym w przypadku niepowodzenia, eksploduje ładunek wybuchowy umieszczony na nodze każdego z więźniów. Całość wydarzeń na wyspie jest transmitowana na żywo, przez internet. Ironia losu sprawia, że jeden z uczestników tego reality show, to były żołnierz Delta Force, o łatwo wpadającym w ucho imieniu Jack (w tej roli Steve Austin - gwiazda wrestlingu), który podczas jednej z tajnych misji rządowych w Ameryce Południowej został złapany i skazany na śmierć. Jack musi teraz stawić czoła zarówno mętom umieszczonym wraz z nim na wyspie, jak i twórcom krwawego show. Niech Was nie zwiedzie ta prosta intryga. "The Condemned" to film ze wszech miar udany, rozpierający ramy swojego gatunku. Obraz nie razi sztucznym aktorstwem ani prymitywną realizacją. Wręcz przeciwnie, reżyser bardzo umiejętnie prowadzi narrację, przeplatając dynamiczne ujęcia z ręki, z materiałem uchwyconym przez kamery wielkiego brata (śledzonym przez realizatorów owego show). Ta mozaika skutkuje bardzo przyjemnymi zmianami tempa, które podkreślają fragmenty ważne, ale i te tragiczne. Dodając odrobinę czarnego humoru, dobre (oszczędne) dialogi, szczyptę prostych prawd życiowych, budzącego sympatię, muskularnego głównego bohatera i dużo fantastycznych scen walk, otrzymujemy kino prawdziwie wciągające na 106 minut (z ciężkim sercem udałem się w trakcie seansu do toalety). Nie oszukujmy się - to jest "mordobicie", ale "mordobicie" z charakterem i pomysłem. Tak jak ktoś wcześniej napisał jest to film paradoks, bo "mordobicie" traktuje o przemocy: przemoc w mediach istnieje, bo ludzie lubią ją oglądać, ale chwila, przemoc także rodzi przemoc. Nie jest to hipokryzja, ale ironiczny uśmiech w kierunku odbiorcy - "drogi widzu, teraz wiesz dlaczego nakręciliśmy ten film", co świadczy o dużym poczuciu humoru reżysera i scenarzystów. Jest w tworze nawet trochę z Hitchcocka, ponieważ mniejsi winowajcy otrzymują karę niewspółmierną do swojej winy... Film urzeka precyzją wykonania i naprawdę przyzwoitymi efektami specjalnymi. Całość okraszona jest klimatyczną muzyką, a ostatni kawałek sprawia, że w momencie pojawienia się końcowych napisów uśmiechamy się pod nosem nucąc słowa finałowej piosenki.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wzorem amerykańskich twórców kina akcji podążają ludzie z całego świata. Rzesze wielbicieli idzie do kina... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones