Recenzja filmu

Pierwszy reformowany (2017)
Paul Schrader
Ethan Hawke
Amanda Seyfried

"Wiekuistymi ramionami otoczeni, bezpieczni i od trwogi uwolnieni"*

"Pierwszy Reformowany" jest niewątpliwie najlepszym i najgłębszym filmem Schradera. Przeznaczony dla ograniczonego kręgu publiczności, bo nie stanowi ani konwencjonalnego dramatu
Paul Schrader, scenarzysta i reżyser, od czterech dekad stoi na straży koszmarów, ułomności czy też tylko życiowego pecha ludzi często uczciwych i nadwrażliwych, ale społecznie nieprzystosowanych. Samotni, niedowartościowani, cierpiący na bezsenność jak Travis Bickle (Robert De Niro) w "Taksówkarzu" lub po prostu framable jak próżny, ale poczciwy Julian (Richard Gere) w "Amerykańskim żigolaku". Bohaterowie filmów Schradera, choć często obsesyjni i na osobistej ścieżce autodestrukcji, jak Michael Courtland (Cliff Robertson) w filmie "Obsesja" szykują widzom w zakończeniu każdego prawie jego filmu zaskakujące niespodzianki. Ta z "Pierwszego Reformowanego" odurza.

Ernst Toller (wyśmienity Ethan Hawke), pastor w Pierwszym Reformowanym to jeszcze jeden samotnik, jakby żywcem wyjęty z "Dziennika wiejskiego proboszczaRoberta Bressona. Były kapelan wojskowy po przejściach, z plecakiem osobistych nieszczęść, wyrzutów sumienia i dolegliwości, swoje strachy i wątpliwości powierza nocą dziennikowi, a cielesne niedyspozycje miksturze whiskey z Pepto-Bismol. W dzień czuwa nad niedużą trzódką wiernych i zabytkowym kościołem, popularnym raczej jako turystyczna atrakcja niż miejsce praktyk religijnych. Pobliski megakościół-amfiteatr przejął nie tylko boski i ludzki proceder, ale też kuratelę nad Pierwszym Reformowanym.

Michael (Philip Ettinger), którego los postawi na drodze pastora, obsesyjnie wierzy w nieuchronność katastrofy ekologicznej naszej planety i odmawia swojej ciężarnej żonie Mary (Amanda Seyfried) zgody na przyjście na świat ich dziecka. Pastorowi nie tylko nie udaje się uratować obłąkanego (czy może raczej oświeconego?) Michaela, ale zaraża się jego obsesją, która zawładnie nim bez reszty po konfrontacji ze skorumpowanym dobroczyńcą kościoła. 

Czyżby teraz dla Tollera przepełniła się czara goryczy? Nawet jeśli nie, to teraz na pewno zaczyna się thriller rodem z piekła po to, aby w zakończeniu wznieść nas na rajskie łąki, nawet jeśli byłyby one już w zaświatach.

"Pierwszy Reformowany" jest niewątpliwie najlepszym i najgłębszym filmem Schradera. Przeznaczony dla ograniczonego kręgu publiczności, bo nie stanowi ani konwencjonalnego dramatu psychologicznego, ani klasycznego thrillera, ani nie manifestuje dogmatycznej duchowości. Płynie pod prąd, jest prowokacyjny emocjonalnie i filozoficznie ambitny. Stylistycznie łączy w sobie kalwinistyczny ascetyzm z pesymizmem radykalnego gotyku. A dla niektórych jest jeszcze stłumionym krzykiem rozpaczy (szalenie na czasie) nad zakłamaniem, ale też zagubieniem kościoła, nad dewastacją środowiska i tymże ludzkości. 

Biorąc pod uwagę, jak trudnej misji podjął się Schrader w tym filmie, sam przyznał, że potrzebował 40 lat, aby Travis z "Taksówkarza" dojrzał do osobowości pastora Tollera, przeglądamy się w tej postaci jak w krzywym zwierciadle.  Ethan Hawke ułatwił Schraderowi to zadanie, wsuwając się w rolę pastora tak gładko, jak w na jego dłoń skrojoną rękawiczkę.  Eksperyment sceny lewitacji (który udał się znakomicie!), w której razem z Mary i Tollerem szybujemy nocnym rozgwieżdżonym niebem nad ośnieżonymi szczytami gór, zielonymi lasami, które wkrótce zamieniają się w opustoszałe zgliszcza, przemawia obrazem, wrażeniem, logiką snu. Słowa są zbędne, jak u Marca Chagalla i Hieronima Boscha.  I pomyśleć tylko, że mogło się skończyć na przytulaniu drzew! 


*refren hymnu śpiewanego w końcowych scenach filmu.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kręte są ścieżki kariery Paula Schradera. Amerykanin wsławił się wprawdzie napisaniem scenariusza do... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones