Recenzja filmu

Parasite (2019)
Joon-ho Bong
Kang-ho Song
Seon-gyun Lee

Cięte ostrze satyry społecznej

Ciekawe, że do tej pory nie zwracałem większej uwagi na filmy kręcone na Wschodzie. A być może powinienem, skoro "Parasite" i "Złodziejaszki" póki co samotnie walczą o tytuł mojego ulubionego
Widzieliście "Parasite"? To idźcie do kina obejrzeć "Parasite". Ja tu poczekam.

Nie ale serio, gorąco zachęcam. Produkcja południowokoreańska dołączyła do innej azjatyckiej perełki - zeszłorocznego kandydata do Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny, japońskich "Złodziejaszków" - a więc i do grona moich ulubionych tegorocznych premier. Dobrze, że do tej premiery w ogóle w Polsce doszło. Zasługi w tej materii należy przypisać jury Festiwalu Filmowego w Cannes, które przyznało filmowi Złotą Palmę* oraz dystrybutorowi Gutek Film, który na tyle sprawnie poprowadził akcję promocyjną pokazów przedpremierowych, że ludzie na nie poszli i sama premiera "Parasite" nie była zagrożona. A teraz okazało się, że w weekend otwarcia film obejrzało w Polsce aż 40 tys. luda, czyli najwięcej od czasu... "Wejścia smoka". Mowa o kinie azjatyckim, rzecz jasna.


Ale, ale, wracamy do samego filmu. Postaram się być oszczędny, bo reżyser Joon-ho Bong w odezwie do widzów prosił, żeby nie zdradzać szczegółów fabuły. Nawet nie chodzi o samo zakończenie, które nie jest najistotniejsze, ale o wszystkie wydarzenia, które do niego zmierzają, a zwłaszcza te, które dzieją się w drugiej połowie filmu po tym, jak widz jest świadkiem wydarzenia, które w zasadzie nadaje filmowi ZUPEŁNIE inny wydźwięk niż dotychczas.

Bo początkowo traktujemy "Parasite" jako taką całkiem zabawną komedię z bardzo precyzyjnie poprowadzoną historią i satysfakcjonującą - z braku laku użyjmy tego określenia - intrygą. Zacznijmy od tego, że główni bohaterowie to uboga rodzina (rodzice + dwójka młodych dorosłych dzieci) mieszkająca w zatęchłej suterenie. Film zaczyna się od wielkiego nieszczęścia. Nie, nikt nie ginie, ani nawet nie tracą środków do życia z pomocy społecznej - po prostu w okolicznym lokalu zmieniono hasło do wi-fi, wskutek czego rodzina traci dostęp do internetu. Jednocześnie syn rodziny, Gi-woo, załapuje się na dość intratną fuchę korepetytora jęz. angielskiego u córki państwa Park. Obrzydliwie bogatych państwa Park. W tym momencie wydaje się, że cały film będzie komedią polegającą na ukazaniu kontrastu między biedną i bogatą rodziną oraz obserwowaniem trudności tych pierwszych w utrzymaniu się na powierzchni. Cytując klasyka: niby tak, ale nie do końca.


Bo to tylko pozory i uśpienie czujności widza. "Parasite" to przede wszystkim fenomenalna satyra i komentarz na temat rozwarstwienia społecznego. Na temat tego, że wyższe warstwy społeczne nie mają prawa mieć pojęcia o problemach ubogich. Że i jedni, i drudzy żyją w zupełnie innych światach, tak od siebie różnych, jak tylko się da. Dodać należy, że satyra wyjątkowo stylowa, cięta i inteligentna.

W tym momencie skończę i więcej już nie napiszę. By wyciągać jakieś wnioski, należy nieco uszczknąć z fabuły, a ponieważ Pan Reżyser prosił, to ja nie będę za wiele zdradzał. Gdyby nakręcił kiepski czy nawet taki se film, to pewnie palec by mi nie drgnął przy pisaniu paszkwilu na temat niedomagającej historii. A to jest film absolutnie znakomity, więc z szacunku usłucham.


A tak całkiem na marginesie tylko nadmienię, że pod względem technicznym "Parasite" to prawdziwa perełka. Zdjęcia i muzyka to istna uczta dla zmysłów, a sposób prowadzenia kamery sprawia, że poznałem dom państwa Park (dzieje się tam duża część akcji) jak własną kieszeń. Jako osobnik ze średnio rozwiniętym zmysłem przestrzennym uważam to za bardzo istotny element każdego filmu.

Ciekawe, że do tej pory nie zwracałem większej uwagi na filmy kręcone na Wschodzie. A być może powinienem, skoro "Parasite" i "Złodziejaszki" póki co samotnie walczą o tytuł mojego ulubionego filmu AD 2019. Zresztą sporo je łączy, bo oba opowiadają o perypetiach niezamożnej i nie do końca uczciwej rodziny. Jednak choć historia i bohaterowie są dosyć podobni, tak wyciągnięte z historii wnioski oraz sposób i "klimat" ich podania (nie wiem, na ile po polskiemu to brzmi...) - zupełnie inne.

* Ha! I kolejne podobieństwo do "Złodziejaszków" - ten obraz zgarnął Złotą Palmę w ubiegłym roku.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Obudził się pewnego ranka z niespokojnych snów i stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka.... czytaj więcej
Joon-ho Bong wyróżnia się niezwykłą oryginalnością w swych filmach. "Zagadka zbrodni", "Snowpiercer" czy... czytaj więcej
Trafna i umiejętnie podana alegoria społeczeństwa zawsze jest w cenie. Joon-ho Bong czuje ją jak mało... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones