Recenzja filmu

Paradoks Cloverfield (2018)
Julius Onah
Gugu Mbatha-Raw
David Oyelowo

Gdzie zniknęły robaki?

"Paradoks Cloverfield" zabiera oglądającego do stacji kosmicznej, na której grupa astronautów próbuje uruchomić nowe, niezwykle wydajne i odnawialne źródło energii. Wygląda to naprawdę dobrze.
Szkoda trochę Netflixa, bo się tam u niego w kierownictwie jacyś ludzie naprawdę starają. Produkują sporą liczbę oryginalnych filmów i seriali, a co ważniejsze, biorą coraz ciekawsze motywy, znane marki i dają filmowcom większe budżety. Nie wiem, na jakim etapie to wszystko trafia szlag, ale te najdroższe projekty stacji nigdy w pełni nie spełniają wysokich oczekiwań. "Bright" nie był najgorszy, ale do świetnej produkcji wiele mu brakowało. Podobnie "Defenders" raczej żadnym widzem pozytywnie nie wstrząsnęli, a o "Notatniku śmierci" może lepiej w ogóle nie wspominajmy.


Teraz bez żadnych zapowiedzi pojawiła się nowa odsłona cyklu Cloverfield, nietypowo przedstawianej historii o inwazji kosmitów, zapoczątkowanej przez "Projekt: Monster" z 2008 roku. Każda część stanowi w tej serii autonomiczną opowieść, połączoną zaledwie wspólnym uniwersum oraz drobnymi smaczkami. Ostatnio poznawaliśmy świat siedząc w bunkrze podczas klaustrofobicznego i zrobionego za małe pieniążki "Cloverfield Lane 10". Netflix jednak nie poszedł tropem skromnych konceptów. Jego epizod zabiera oglądającego do stacji kosmicznej, na której grupa astronautów próbuje uruchomić nowe, niezwykle wydajne i odnawialne źródło energii. 

Wygląda to naprawdę dobrze. Przestrzeń kosmiczna daje rady. Efekty komputerowe prezentują się bez zarzutu, stację wykreowano elegancko, a w obsadzie mamy sporo zdolnych i nawet znanych aktorów. Daniel Brühl ("Wyścig") w końcu robi nie tylko za czarny charakter, Ziyi Zhang ("Godziny szczytu 2") nie musi kopać ani latać po sznurkach, a Chris O'Dowd ("IT Crowd") dostaje powód by poważnie się smucić i tym samym zaprezentować spory talent dramatyczny. Tylko w sumie po co to wszystko, skoro scenariusz nie tyle zawiera dużą ilość nieścisłości, on wręcz składa się z dziury logicznej, połączonej z absurdem i doprawionej sporą dawką sztampy. Zamiast starać się przedstawić ciekawe losy postaci i rozbudować psychologicznie bohaterów, jak to miało miejsce w "Cloverfield Lane 10", twórcy poszli w prymitywny survival thriller podobny, choć dużo gorszy od "Life" czy oczywiście "Obcy: Ósmy pasażer Nostromo". 


Już ta ciepło wspominana przeze mnie część z Mary Elizabeth Winstead i Johnem Goodmanem została niby na siłę włączona do uniwersum Cloverfield, ale tam ten zabieg nie zgrzytał tak bardzo jak w recenzowanej tu produkcji, która od zawsze powstawała niby to z racji rozbudowania wątków z "Projekt: Monster". Dlatego też dostajemy nie wnoszący nic wątek jednej postaci z Ziemi, ale finalnie jakichkolwiek kosmitów trudno uświadczyć na ekranie. Jak na ironię, sam "Cloverfield Lane 10" przy "Paradoksie Cloverfield" prezentuje się niczym rasowy monster movie. Tutaj nawet w kosmosie na stacji kosmicznej nie ma żadnego monstrum, które by eksterminowało biednych astronautów. Nie przeszkadza to oczywiście twórcom realizować założeń gatunkowych slashera, lecz wszelka przemoc oraz całe dziejące się zło pozostaje bez jakiegokolwiek uzasadnienia. Bohaterowie spuszczają zasłonę milczenia na tragedie i ślepo zmierzają ku zagładzie czy też napisom końcowym, co szanuję, bo długo się tej farsy oglądać nie da. 

Największa tego zaleta, że po jakimś czasie te absurdalne zachowania i niedorzeczne zbiegi okoliczności wypadają nawet zabawnie, ale raczej nie ma w tym żadnej intencji twórców. Przedstawiona załoga to także zbierania narodowych stereotypów i nawet ekipa z "Geostorm" wydawała się mieć ciekawszą dynamikę grupową. Trudno stwierdzić, czy dążono do atmosfery rodem z "Ukrytego wymiaru", czy o co w tym wszystkim chodziło. Miało być tajemniczo, ale chyba ukryto ciut za dużo. Zresztą sugerowane przez twórców międzywymiarowe wyjaśnienia brzmią tak absurdalnie, że przy nich szczelina z "Pacific Rim" to wiarygodna naukowa teoria. Szczerze liczę, że tytułowy "paradoks" wynikający z fabuły okaże się jedynie nieistotną zmyłką i w dalszych częściach nikt nie będzie o nim wspominał, bo to absurd, o którym wstyd w ogóle pamiętać.



Przykro w sumie się patrzy, jak platforma, której zresztą wielu z nas regularnie płaci, wydaje spore kwoty na produkcje, których fani oczekują, a mimo szczerych środków (i chęci) wychodzą one mało atrakcyjnie. Trzeba jednak powiedzieć sobie szczerze, z jakiej strony nie patrzeć i w jaki kontekst nie wstawiać, "Paradoks Cloverfield" to oklepany i pełen nielogiczności thriller science fiction, który nie rozbudowuje historii z "Projekt: Monster" i który sam w sobie nie ma nic pomysłowego do zaoferowania. 
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Netflix chyba lubi zaskakiwać, bo w ciągu zaledwie jednego miesiąca, zrobił to po raz kolejny. Po... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones