Recenzja filmu

Pamięć (2023)
Michel Franco
Jessica Chastain
Peter Sarsgaard

Nadpisywanie

Franco świetnie panuje nad tym ekranowym "teraz" Historia, która łatwo mogłaby osunąć się w kicz, w sentyment, w emocjonalny szantaż, podana jest w rzeczowym, konkretnym tonie: nie ma tu łzawych
Mężczyzna leży w łóżku, słuchając piosenki, dociera do ulubionego momentu i przewija, żeby usłyszeć go jeszcze raz. Możemy założyć, że to nie pierwsza i nie ostatnia powtórka: prawdopodobnie facet odsłuchuje fragment już któryś raz z kolei i nie zanosi się, żeby w najbliższym czasie przestał. Utwór? "A Whiter Shade of Pale" zespołu Procol Harum. Pasuje: zarówno koncept "bielszego odcieniu bieli", jak i akt kompulsywnego odtwarzania to celne metafory desperackiej próby zatrzymania jakiegoś wspomnienia, zanim wyblaknie. Oglądamy w końcu film o pamięci.



Michel Franco zderza jednak w "Memory" dwie skrajne strategie wspominania. Saul (Peter Sarsgaard), nasz kompulsywny entuzjasta Procol Harum, cierpi na demencję i stopniowo traci zdolność myślenia oraz zapamiętywania. Wymykającą mu się pamięć jest dla niego bezcenna. Zupełnie inny stosunek do swojego "wczoraj" ma Sylvia (Jessica Chastain). Kobieta wiedzie uporządkowane życie zorganizowane wokół nastoletniej córki, pracy i spotkań AA. Przeszłość jest dla niej traumą i w odpowiedzi na tę traumę zbudowała codzienną, surową rutynę. Sylvia wolałaby zapomnieć o tym, co zostawiła za sobą.

"Memory" to film o spotkaniu dwóch osób, bo pamięć w obiektywie Franco jest przede wszystkim relacją: z bliskimi, z krewnymi, z ukochanymi. Miłość jest pamiętaniem o kimś, wybaczenie jest zapomnieniem komuś czegoś, bliskość jest podzieleniem się z kimś wspomnieniem. Franco przedstawia nam swoich bohaterów w sieci rodzinnych relacji, które z jednej strony amortyzują, a z drugiej – niewolą. Sylvia nadopiekuńczo chroni swoją córkę (Brooke Timber) przed światem, żeby nie powtórzyła się tragedia z przeszłości. Jej relacja z własną siostrą (Merritt Wever) jest oparta na wyrozumiałym przemilczeniu tego, co było, jej relacja z własną matką w zasadzie nie istnieje. Saul tymczasem żyje blisko z bratem (Josh Charles) i bratanicą (Elsie Fisher), którzy pomagają mu łagodzić skutki choroby. Ten opiekuńczy kokon z czasem zaczyna jednak uciskać: troska może łatwo zmienić się w klatkę. Pamięć – jak uczucia – bywa wadliwa: to niedoskonałe narzędzie, podatne na wątpliwości i nadużycia. 



W "Memory" oglądamy więc dwoje połamanych ludzi, którzy kulawo, krok po kroku, próbują wynegocjować jakieś porozumienie. Ich pierwsze spotkanie to starcie skrajnych postaw: ona zarzuca mu, że przyłożył rękę do jej cierpienia, o którym chciałaby zapomnieć, on nie potrafi sobie przypomnieć, czy faktycznie przyłożył. To ostrożny taniec pary, która poznaje się po omacku, próbując nie rozdrapać swoich licznych ran. Kiedy wreszcie dochodzi między nimi do zbliżenia, Franco inscenizuje je jako kruchy moment równowagi na krawędzi przepaści. Każdy gest, każdy dotyk, każde słowo niesie w sobie ciężar ryzyka: nie trzeba wiele, by uruchomić utrwalone przez lata odruchy warunkowe ucieczki. Dla tych dwojga przeszłość jest bólem albo zagadką – przyszłość również. Zostało im tylko chwytanie chwili, łapanie fragmentów: jak słynnego organowego crescendo z przeboju Procol Harum.   

Franco świetnie panuje nad tym ekranowym "teraz" Historia, która łatwo mogłaby osunąć się w kicz, w sentyment, w emocjonalny szantaż, podana jest w rzeczowym, konkretnym tonie: nie ma tu łzawych ozdobników ani zbędnych scen "o niczym". Reżyser-scenarzysta stopniowo i precyzyjnie dawkuje informacje, pewną ręką prowadząc fabułę do momentu dramatycznej kulminacji. To storytelling oparty na relacjach, na prostym konflikcie, że oto mamy dwie osoby w jednym pokoju: każda ze swoją prawdą, swoją potrzebą, swoją traumą. Płynące z ekranu sygnały odbieramy niemal nieświadomie, mimochodem: najwięcej mówi nam proksemika, język ciała, kostium – niekoniecznie słowa. Oczywiście do takiej koronkowej roboty reżyserskiej potrzeba było koronkowego aktorstwa. Chastain i Sarsgaard stają jednak na wysokości zadania. Ona z zaciętą miną upiora, on ze złowrogim spojrzeniem łotra, stopniowo opuszczają gardę, odsłaniają się, rozluźniają, pięknieją. Żeby stworzyć nowe, wspólne wspomnienia, muszą dać sobie nawzajem szansę. 
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones