Recenzja filmu

Mordercze kuleczki (1979)
Don Coscarelli
A. Michael Baldwin
Bill Thornbury

Grabarz nie z tego świata

Kiedy Don Coscarelli napisał scenariusz do swojego pierwszego pełnometrażowego filmu "Phantasm" (pozwolę sobie w tej recenzji używać oryginalnego tytułu, gdyż polski jest po prostu tragiczny i
Kiedy Don Coscarelli napisał scenariusz do swojego pierwszego pełnometrażowego filmu "Phantasm" (pozwolę sobie w tej recenzji używać oryginalnego tytułu, gdyż polski jest po prostu tragiczny i nijak ma się do fabuły), miał 23 lata. Mimo tak młodego wieku udało mu się wyreżyserować i własnoręcznie zmontować (był także operatorem) dosyć interesujący, na swój sposób oryginalny, niskobudżetowy horror.

Nastoletni Mike (A. Michael Baldwin) ma dosyć dziwne hobby: lubi śledzić swojego starszego brata, Jody'ego (Bill Thornbury). Pewnego dnia podąża za nim na pogrzeb i jest świadkiem kradzieży trumny czekającej na złożenie do grobu. Odkrywa, że ponury właściciel zakładu pogrzebowego (Angus Scrimm) podkrada trupy. Po co mu ciała zmarłych? Mike, Jody i ich znajomy lodziarz postanawiają rozwikłać zagadkę. Przyjdzie im zmierzyć się z krwiożerczymi karłami, mutującymi palcami, latającymi kulami wwiercającymi się w mózg i wciągającym jak odkurzacz innym wymiarem.

"Phantasm" to dosyć dziwna produkcja, na którą składają się niemal zupełnie same wady: brak wewnętrznej logiki i sensu, sprawnego montażu i efektów specjalnych na poziomie, przekonującego scenariusza, a jednak film ogląda się zadziwiająco dobrze. Mamy prostą historię dwóch braci, którzy muszą poradzić sobie z czymś złym i tajemniczym. Obaj są sympatyczni, pomysłowi i nieustraszeni. Zupełnie jak Winchesterowie "Nie z tego świata".

Na plus zasługuje przede wszystkim klimatyczna muzyka Freda Myrowa i Malcolma Seagrave'a, która przywodzi na myśl ścieżkę dźwiękową do "Suspirii" Argento. Film warto także obejrzeć z względu na kilka słynnych scen, m.in. tą, w której Scrimm w zwolnionym tempie przemierza miasteczko, słychać jego miarowe kroki, wreszcie wchodzi w chmurę zimnego powietrza wydobywającego się z chłodziarki samochodu z lodami, zatrzymuje się, żeby rozkoszować się powiewem i już wiemy, że z nim coś nie tak. Mnie osobiście spodobało się samo auto z lodami, kiedy wraz z odtwarzaną słodką muzyczką - magnesem na dzieci - znika we mgle. Brrr, aż ciarki przechodzą...

Coscarelli sięgnął po grozę zakładów pogrzebowych i zrobił to dosyć sprawnie. Chociaż jego film nie jest ani przerażający, ani specjalnie trzymający w napięciu, warto go obejrzeć, jeśli przypadkowo trafi się na niego, skacząc z kanału na kanał w deszczowy wieczór. I najlepiej z przymrużeniem oka. Ot, taka horrorowa ciekawostka.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones