Muszę przyznać, że nigdy przedtem nie oglądałem tak pokręconego filmu. "Miss rozbitków" to produkcja bez wątpienia "jedyna w swoim rodzaju". Dlaczego? Ponieważ głupotą bije na głowę takie obrazy
Muszę przyznać, że nigdy przedtem nie oglądałem tak pokręconego filmu. "Miss rozbitków" to produkcja bez wątpienia "jedyna w swoim rodzaju". Dlaczego? Ponieważ głupotą bije na głowę takie obrazy jak: "Straszny film", "Komedia romantyczna", czy nawet "Hot shots". Powiecie, że to dobrze? Niestety, to niekoniecznie przemawia na korzyść produkcji Bryana Michaela Stollera. "Miss rozbitków" opowiada o grupie najpiękniejszych kobiet świata, lecących do Japonii. Niestety samolot ulega awarii i jest zmuszony do lądowania. Pilot ląduje na bezludnej wyspie położonej gdzieś na Pacyfiku. Grupa rozbitków postanawia trzymać się razem i wyczekiwać pomocy. W międzyczasie piloci uczą modelki podstawowych zasad przetrwania. Pewnego dnia nasi bohaterowie odkrywają dawno zaginioną arkę Noego. Scenariusz filmu niewątpliwe przedstawia oryginalną i zabawną przygodę. Umiejscowienie najpiękniejszych kobiet świata na bezludnej wyspie okazało się świetnym pomysłem. Produkcja w dużej mierze naśmiewa się i karykaturuje miss. Co chwilę możemy usłyszeć kąśliwe uwagi na temat zachowań naszych pań, a w niektórych dialogach wyczuć ironię. Dla przykładu - panie próbują rozpalić ognisko za pomocą krzemieni, podczas gdy inna zapala papierosa za pomocą zapalniczki, lub walka o jedyny zestaw do makijażu. Ironia pełni znaczącą rolę w "Miss rozbitków". Na przykład, nasze panie wraz z głównym pilotem koczują na plaży jak przystało na rozbitków, podczas gdy drugi pilot dostaję jakimś cudem paczki od babci i mieszka niemalże jak Bóg w swojej jaskini. Głupota czy zabieg ośmieszający? Niestety trudno mi to stwierdzić. Takich scen w omawianym filmie jest wiele. Jedne śmieszą i okazują się całkiem niezłe, a inne po prostu są irytujące. Według mnie większość to po prostu czysta ironia, lecz zależy dla kogo, będzie to jedynie głupota scenarzystów. Scenariusz, jak więc widać pomimo paradoksów i głupoty niektórych scen, da się jakoś przeżyć, lecz niestety to nie jedyne wady filmu. Kolejną z wad są efekty specjalne. Trudno w to uwierzyć, lecz nawet filmy dla dzieci mogą poszczycić się znacznie lepszymi efektami. W "Miss rozbitków" są sztuczne i strasznie nienaturalne. Czasem produkcja bardziej przypominała kiepską grę z najstarszych komputerów niż film. Dosłownie w każdej scenie widać było użycie komputera. Dla mnie było to nad wyraz męczące. Podczas seansu zwróćcie uwagę na "ogromnego wieprza" czy rekina, a na pewno zrozumiecie o co mi chodzi. Przyszła pora na aktorstwo, które jest najsłabszym elementem filmu. Miejscami jest wręcz żenujące. O ile grę postaci pobocznych dało się przeżyć, to aktorstwa dwóch głównych bohaterów już nie. Weźmy na przykład grę pani Joyce Giraud. W filmie jest stewardesą zakochaną po uszy w jednym z pilotów, a dokładnie w Mike'u Saundersie (Charlie Schlatter). Ma na imię Julie i paraduje w mini spódniczce i w koszuli rozpiętej do linii pod biustem. Niestety kuszący wygląd nie zakrył jej marnego aktorstwa. Jej gra jest strasznie irytująca. W każdej scenie robiła z siebie idiotkę, lecz dzięki swej urodzie wypadła jak naiwna i słodka dziewczyna zakochana w przygłupim pilocie. Lecz fakt, faktem, Joyce jest na pewno ponad przeciętnej urody, o czym świadczy fakt że jest modelką, a o to chyba w filmie chodziło. Mianowicie o przedstawienie pięknych kobiety w, powiedzmy, zabawnych sytuacjach. A tego talentu przecież nie potrzeba. Każdy potrafi zrobić z siebie idiotę, tylko jednym za to płacą, a innym nie. Na pocieszenie zostają nam nawiązania do takich produkcji jak "Krzyk", "Koszmar minionego lata", "Faceci w czerni" czy nawet "Jurassic Park". Również postać Michela Jacksona, który odegrał w filmie niewielką rolę, i piękne aktorki to drobne smaczki cieszące oko. Niestety to za mało, i chociaż produkcję oglądałem "bez zgrzytów", a nawet momentami się uśmiałem, to nie poleciłbym jej nikomu ze swoich znajomych. Jeśli więc chcecie obejrzeć dobrą komedię to sięgnijcie po "Gliniarza z Beverly Hills", lub nawet po "Jaja w tropikach", ponieważ film "Miss rozbitków" to słaba produkcja, gorsza nawet od "Strasznego filmu".