Recenzja filmu

Matka Królów (1982)
Janusz Zaorski
Magda Teresa Wójcik
Zbigniew Zapasiewicz

Wszyscy mamy w sobie coś z króla

Film Janusza Zaorskiego zaczyna się w 1933 roku sceną śmierci męża głównej bohaterki. Obserwujemy kolejno pogrzeb i przeprowadzkę na warszawski Solec, które następują jeszcze podczas czołówki.
Film Janusza Zaorskiego zaczyna się w 1933 roku sceną śmierci męża głównej bohaterki. Obserwujemy kolejno pogrzeb i przeprowadzkę na warszawski Solec, które następują jeszcze podczas czołówki. Towarzyszy im intrygująca, powolna muzyka Przemysława Gintrowskiego. O niej jednak nieco później. Przez ponad dwie godziny obserwujemy losy rodziny Królów, a przede wszystkim Łucji Król (wybitna rola Magdy Teresy Wójcik), która próbuje zapanować nad synami i swoim życiem osobistym. Obserwujemy czterech synów Łucji: Romka (Krzysztof Zaleski), Zenona (Adam Ferency), Klemensa (Bogusław Linda) i najmłodszego Stasia (Michał Juszczakiewicz). Wraz z ich rozwojem widzimy zmiany historyczne jak wybuch wojny, wyzwolenie, terror ubecki i odwilż po śmierci Stalina. Patrzymy na emocje, na osobiste dramaty, a przede wszystkim na dramat matki rozdartej między dramaty swoich dzieci. Jakby z boku rodziny krążą niedoszły mąż pani Łucji – tragarz Cyga (jak zwykle świetny Franciszek Pieczka), oraz przedwojenny sąsiad Królów – prawnik, zagorzały komunista Wiktor Lewen (Zbigniew Zapasiewicz). Każda z tych postaci zasługuje na osobny akapit. Postaram się jednak nieco uprościć ich historie.

Zacząć należy od tytułowej bohaterki, która długo nie może dojść do siebie po stracie męża, szuka miłości wokół siebie, odrzuca jednak uczucia Cygi. Nawiązuje przyjaźń z Lewenem, ten nawet zdaje się ją odwzajemniać, lecz postawy jego są mgliste i przez cały film widzimy walkę pomiędzy ideami, a uczuciem. Wiktor Lewen przez okres wojny naucza młodych Królów i ich przyjaciół idei socjalistycznej, a ta wsiąka im w głowy na dobre. Łucja Król przede wszystkim stara się wychować synów na "uczciwych ludzi", pisuje listy do kolejnych głów państwa przedstawiając swoje ciężkie położenie. Szuka ciepła i wsparcia lecz całe życie poświęca swoim synom. Jej bezradność najlepiej widzimy podczas kłótni między braćmi (są to kłótnie o poglądy) oraz gdy najmłodszy syn zdaje się igrać z życiem i wpada w niezrozumiałe kłopoty oraz kiedy dla frajdy lub dla świętego spokoju wyrzeka się Klemensa, który siedzi w ubeckim więzieniu.

Roman jest karierowiczem, oddany idei na tyle na ile to potrzebne, mówi wiele znaczące słowa "W dzisiejszych czasach Boga już nie ma". Swojego syna nazywa Józef Bolesław, by ułatwić jemu i sobie lepszy start w socrealia. Zenon przeżył wojnę będąc na robotach w Niemczech, obce są mu idee partyjne, zdaje się najbardziej pomagać matce w jej sytuacji, ale z czasem wygrywa z nim nałóg. Klemens jest obok matki postacią najbardziej tragiczną. Jego wyprany przez partię mózg nie przyjmuje do wiadomości absurdalnych zarzutów ubecji o zdradę stanu. Wytrzymuje najcięższe tortury mimo pobytu na Szucha i w Oświęcimiu. Zaś Staś dokonuje wyborów, które przekraczają granice zdrowego rozsądku. Jego życie obiera dziwne formy, spotyka się z dziwnymi ludźmi. Zdaje się jednak ofiarą nie tyle systemu co zdarzeń, które działy się wokół niego podczas wojny.

W obrazie widzimy moc postaci "na wskroś tragicznych". Każda świetnie zagrana i sugestywna, każda jest tylko marionetką czy ofiarą. Jest to jednak obok dramatu jednostki, czy zbiorowości, dramat polityczny. Film powstał w roku 1982 lecz trafił do kin (jedynie do tzw. DKF - ów) dopiero w 1987. Pokazuje, że stajemy się niewolnikami idei, czy sytuacji jaka nas otacza. Słowa, które wypowiadamy mimochodem mogą przesądzić o naszym losie, życiem rządzą przypadki. Trudne wybory mają największe znaczenie jedynie na początku naszych historii, później życie toczy się jak lawina, a my możemy zostać przysypani przez własne przyzwyczajenia czy wartości. Pokazuje Zaorski w bardzo brutalny sposób, że ofiarą systemu możemy zostać niezależnie do władzy jaka panuje.

Pan Zaorski tak umiejętnie poprowadził swoich aktorów, że każde wypowiadane przez nich słowo ma ogromną wartość. Wszystko jest bardzo dobrze przemyślane i przedstawione jako półmisek dla koneserów. Jest to także garść piołunu dla widzów myślących.

Na samym początku wspomniałem o muzyce Gintrowskiego. W zasadzie dzięki niej sięgnąłem po ten film. Jest jednym z moich ulubionych wykonawców, a w tym filmie "mówił" rzadko. Lecz kiedy już zabierał głos, dramatyzm sytuacji zostawał spotęgowany.

Mógłbym strzelać peany na temat reżyserii, unikalności dzieła, zdjęć i wszelkich innych elementów. Uważam to jednak za zbędne, każdy kto sięgnie po film, zauważy je bardzo wyraźnie. Osobiste refleksje po obejrzeniu jednego z najlepszych moim zdaniem dramatów politycznych były gorzkie. Film bardzo sugestywny, bardzo wyrazisty, bardzo dobrze zrobiony i przemyślany, usunięty został w niszę. Zamieciono go pod dywan, mimo że przyćmiewa wiele chwalonych wszędzie obrazów, chociażby Wajdy.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones