Recenzja filmu

Los człowieka (1959)
Sergey Bondarchuk
Sergey Bondarchuk
Lev Borisov

Nie tylko o wojnie

"Los człowieka" to film sprzed kilku dekad, ale wciąż urzeka swoim niepowtarzalnym klimatem i wciska w fotel. Już od samego początku zwraca się uwagę na niebanalny i ciekawy
"Los człowieka" to film sprzed kilku dekad, ale wciąż urzeka swoim niepowtarzalnym klimatem i wciska w fotel. Już od samego początku zwraca się uwagę na niebanalny i ciekawy (pamiętajmy, że to lata 50.) montaż. Delikatne czy może nawet momentami subtelne przejścia pomiędzy scenami sprawiają, że film nie jest  nużącą migawką. Liryczny? Mimo że wojenny, za sprawą nastrojowej, melancholijnej muzyki staje się właśnie taki. Wrażenie to potęgują piękne zdjęcia, a także imponująco wysoki poziom gry aktorskiej (jakiego niektóre współczesne "gwiazdy" nie są w stanie zaprezentować).

Motywem, który w tej radzieckiej produkcji wysuwa się na pierwszy plan, jest wojna. Przedstawiona w sposób niezwykle realistyczny, momentami dosadny, a już na pewno znacznie prawdziwszy niż w amerykańskich i zachodnioeuropejskich filmach tego rodzaju. "Los człowieka" ukazuje przede wszystkim zderzenie jednostkowego człowieka z bezduszną machiną wojenną. Patrząc na losy Sokołowa (Bondarczuk), słuchając jego rozważań i podróżując razem z nim, nie można mu nie współczuć. Osobiście nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że nie ma nieszczęścia, które go ominęło. Ten człowiek, najogólniej mówiąc, stracił wszystko, co tylko wojna mogła mu zabrać. Mimo to nadal chce i próbuje żyć. Szuka nowych celów i chwyta się nowych nadziei.

Szczególnie zapadają w pamięć dwie sceny. Pierwsza z nich: Rosjanie – jeńcy, prowadzeni gdzieś przez niemieckich żołnierzy, śpiewają "Katiuszę". Ich twarze na krótki moment rozjaśnia przebłysk radości. Przez te kilka minut czują się pewniej, w ich oczach rozbłyska nowa siła. Jakby z rodzimej przyśpiewki płynęła do nich nowa energia. Drugą sceną, która jest chyba najszerzej rozpowszechnionym i najbardziej rozpoznawalnym fragmentem produkcji, jest "audiencja" u Muelera (w tej roli Yuri Averin). Wtedy w Sokołowie budzi się typowa (lub stereotypowa) rosyjska natura. Dzięki swojej odwadze i pewności siebie zaskarbia sobie może nie sympatię, ale na pewno chwilowy podziw niemieckich oficerów i uzyskuje doraźną korzyść – chleb. Do przesiąkniętego smutkiem i powagą filmu została wprowadzona odrobina śmiechu. Ale to i tak nie wystarczyło, by całkowicie pozbyć się nastroju cichej skargi, bólu i tęsknoty, tak pieczołowicie budowanego od pierwszych scen.

W gruncie rzeczy w tej historii najważniejszy jest człowiek, a nie wojna. Mimo że to właśnie ona najbardziej rzuca się w oczy. "Los człowieka" to jeden z tych czarno-białych filmów, po których obejrzeniu człowiek wychodzi z kina i dziwi się, że świat jest kolorowy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones