Recenzja filmu

Hesher (2010)
Spencer Susser
Natalie Portman
Rainn Wilson

No Remorse

"Hesher" mógł być ciekawym i oryginalnym podejściem do radzenia sobie ze stratą i poszukiwania sensu w życiu i jest takim mniej więcej przez dwie trzecie czasu trwania filmu. Jednakże początkowe
Hesher jest mędrcem. Pozbawionym długiej brody i tajemnej wiedzy, na pierwszy rzut oka nieodpowiednim wzorem do naśladowania. Mimo to staje się życiowym drogowskazem dla małego T.J.'a i impulsem do zmian w życiu chłopca i jego ojca, zagubionych w świecie żałoby. Aspołeczny, ubrany na czarno Hesher jest jednak, jak na ironię, jedynym kolorowym elementem w raczej bezbarwnej opowieści.

T.J. (Devin Brochu) jest trzynastolatkiem, który po stracie matki mieszka z apatycznym ojcem (Rainn Wilson) i babcią o złotym sercu (Piper Laurie). Nieoczekiwanie na swojej drodze spotyka Heshera (Joseph Gordon-Levitt), długowłosego anarchistę, który wdziera się do życia rodziny. Mężczyzna, działając na granicy prawa, prowokuje chłopca do zmiany nastawienia i wyciąga go z żałobnego marazmu.

Tytułowy bohater jest postacią interesującą nie tylko dlatego, że wyróżnia się na tle typowych mędrców srebrnego ekranu swoim wyglądem i kontrowersyjnymi metodami wychowawczymi. Nieprzewidywalność i wszędobylstwo dodają mu pewnego mistycznego charakteru, swoistej aury tajemniczości. Hesher pojawia się znikąd, w kluczowych momentach życia T.J.'a. Reżyser wywraca stereotyp mentora do góry nogami, dzięki czemu tytułowa postać staje się najciekawszym elementem obrazu. Choć Susser w końcu sam w dużej mierze ujawnia motywacje bohatera i dodaje jego działaniom pewnej, skądinąd nietypowej logiki, przez większą część filmu pozwala widzowi na samodzielne próby rozgryzienia Heshera.

Film początkowo unika zbędnego sentymentalizmu. Tragedia jest niemal nieobecna, obserwujemy jedynie jej subtelnie ukazywane następstwa. Scenariusz stopniowo odkrywa przed widzem kolejne fakty, dookreślając postaci. Na szczęście, bo tym ostatnim ewidentnie brakuje wyrazu (boli zwłaszcza niewybaczalnie zmarnowany potencjał Natalie Portman). Bohaterowie są schematyczni, a ich końcowa przemiana wydaje się mało przekonująca, również z winy fabuły. Ta w rozwiązaniu traci swoją niebanalność, bowiem im dłużej opowiadana, tym bardziej gubi dotychczasowy cynizm i czarny humor, a na wierzch wypływa nieznośny melodramatyzm, którego kulminacją jest przesłodzona scena finałowa, z obowiązkowym slow motion. Wówczas sam Hesher wydaje się niepasujący nie tylko do świata przedstawionego, ale także złamanej tonacji całości.

"Hesher" mógł być ciekawym i oryginalnym podejściem do radzenia sobie ze stratą i poszukiwania autorytetu w życiu i jest takim mniej więcej przez dwie trzecie czasu trwania filmu. Jednakże początkowe unikanie ckliwości i schematyzmu odbija się ze zdwojoną siłą w drugiej części obrazu, w której staje się on przeciętną opowiastką, a miałkość bohaterów zaczyna nużyć. Nieprzeciętność Heshera pojawiła się w życiu T.J.'a zupełnie niespodziewanie i w podobny sposób zniknęła z filmu.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jak byście zareagowali, gdyby Wasze i tak obrócone już o dziewięćdziesiąt stopni życie pogarszało się z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones