Recenzja filmu

Grand Budapest Hotel (2014)
Wes Anderson
Ralph Fiennes
Tony Revolori

L'Air de Panache

Do produkcji wypchanych po brzegi hollywoodzkimi gwiazdami nastawiony jestem sceptycznie, ale nowym filmem Wesa Andersona byłem oczarowany niczym bezradne starsze panie szarmanckim konsjerżem.
Do produkcji wypchanych po brzegi hollywoodzkimi gwiazdami nastawiony jestem sceptycznie, ale nowym filmem Wesa Andersona byłem oczarowany niczym bezradne starsze panie szarmanckim konsjerżem. Urok - który rzucił - nie opadnie z moich oczu jeszcze długo. Podobnie jak zapach perfum Gustave'a unoszący się w hotelowej windzie.



Właściwa akcja "Grand Budapest Hotel" rozgrywa się tuż przed wybuchem II wojny światowej w fikcyjnym, wschodnioeuropejskim, małym państwie o wdzięcznej nazwie Zubrowka. Wybitny konsjerż - Gustave H.(Ralph Fiennes) niespotykaną charyzmą uwodzi żeńską część swoich gości. Jedna z kochanek - staruszka Madame D. (mocno ucharakteryzowana Tilda Swinton) emocjonalnie związała się z Gustave'em. Tuż po opuszczeniu hotelu zostaje zamordowana. Zdezorientowany konsjerż dziedziczy po niej bezcenny obraz. Z tym faktem nie może pogodzić się syn zmarłej kobiety - Dmitri (mniej sympatyczny niż zazwyczaj Adrien Brody) oraz jego "przyjaciel" - bezwzględny zabójca J.G. Jopling (Willem Dafoe). Gustave zostaje oskarżony o morderstwo, więc nie przebiera w środkach i ucieka z dziełem sztuki. Całą historię oglądamy z perspektywy starszego Zero Mustafa.

Nie mogę pozbyć się wrażenia, że film zawiera analogię do "Procesu". Oczywiście niejasności jest tutaj znacznie mniej niż w powieści Kafki, ale intryga utrzymana w groteskowej konwencji, duszny klimat napakowany ironią, który potęgują bez przerwy padający śnieg, zmieniające się kadry i pysznie wyglądające wypieki Mendla - przywodzą na myśl historię o Józefie K.

Fantastyczna muzyka Alexandrea Desplata uzupełnia film niczym idealna partnerka. Potęguje komizm sytuacji, rosnące napięcie oraz nostalgiczny nastrój. Z kolei w scenie, gdzie pracownicy sieci Grand Hotel organizują pomoc dla Gustave'a (dzwoniąc do siebie kolejno), możemy podziwiać prawdziwy kunszt warsztatu oraz ciężką pracę, którą wykonała Milena Canonero, tworząc kostiumy. Nie sposób pominąć scenografii. Kicz i ogromny przepych -  wypełniające malownicze korytarze oraz pokoje hotelowe - są ucztą dla oczu.

Rola Gustave'a H. wydaje się skrojona dla Ralpha Fiennesa. Ekscentryczny konsjerż jest prawdziwym bóstwem w hotelu. Ciężką pracą zaskarbił sobie sympatię wielu gości, podobnie jak aktor - widzów. Znakomicie spisał się również Tony Revolori (w pierwszej, tak znaczącej roli na dużym ekranie) jako skromny, niepozorny hotelowy boy obserwujący wyczyny swojego mentora.



"Grand Budapest Hotel" to film kompletny i obłędnie zabawny. Jest w nim nuta melancholii, a także mordercze napięcie. Co więcej, obraz Wesa Andersona stawia przed widzem problem, z którym często się zmagamy niezależnie od wieku. Zero utknął w dwudziestoleciu międzywojennym i nie chce się stamtąd ruszać. W ten sposób doprowadził hotel do ruiny - w niczym nie przypominającej ekskluzywnego budynku z czasów, kiedy konsjerżem był Gustave H. Mustafa nie może pogodzić się z faktem, że jest to miejsce, budzące tylko wspomnienia i ból.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Grand Budapest Hotel
Wes Anderson to jeden z tych twórców, którzy odznaczają się z miejsca rozpoznawalnym stylem. Starannie... czytaj więcej
Recenzja Grand Budapest Hotel
"Grand Budapest Hotel" opowiada o perypetiach pracowników tytułowej placówki. Gustaw H., hotelowy... czytaj więcej
Recenzja Grand Budapest Hotel
Zainteresowanie nowym obrazem reżysera "Kochanków z księżyca" jest w Stanach tak duże, że kiedy... czytaj więcej