Recenzja filmu

Girl (2018)
Lukas Dhont
Victor Polster
Arieh Worthalter

Pełnia kobiecości

"Girl" zaczyna się w momencie, w którym większość tego rodzaju filmowych opowieści raczej się kończy. Larę poznajemy na etapie, gdy jej identyfikacja płciowa jest już ustalona. Nie obserwujemy
"Chcesz być dziewczyną już teraz, od razu. Myślisz, że ja urodziłem się mężczyzną, a nie powoli nim stawałem?" – pyta Larę (Victor Polster) jej ojciec (Arieh Worthalter) podczas jednej z wielu rozmów, jakie odbywają w oczekiwaniu na operację korekty płci. Lara przyszła bowiem na świat jako Victor. Teraz ma kilkanaście lat, a jej cierpliwość wobec uzgodnienia tego, kim się czuje, z tym, jak wygląda, z dnia na dzień coraz bardziej się kurczy.

"Girl" zaczyna się w momencie, w którym większość tego rodzaju filmowych opowieści raczej się kończy. Larę poznajemy na etapie, gdy jej identyfikacja płciowa jest już ustalona. Nie obserwujemy procesu dochodzenia do właściwej tożsamości, bardzo szybko dowiadujemy się też, że pragnienia Lary nie tylko znajdują zrozumienie u jej bliskich, ale także administracyjno-medyczną płaszczyznę realizacji. Pozostaje jedynie kwestia fizycznej "korekty". W jej historię wchodzimy jednak w bardzo istotnym punkcie – bohaterka rozpoczyna właśnie naukę w jednej z najlepszych szkół baletowych w Belgii, gdzie zostaje przyjęta na okres próbny. W ciągu najbliższych miesięcy musi udowodnić nie tylko posiadanie odpowiedniej scenicznej techniki, ale i to, że jest już tancerką, nie tancerzem.

Strój baletnicy nie pozostawia mimo wszystko złudzeń co do fizyczności tego, kto go nosi, a chyba jeszcze mniej konieczność współdzielenia szatni z koleżankami w zespole. Taniec w pointach stanowi dla Laury nowość – dlatego poza programowymi treningami dziewczyna spędza długie godziny w samotności, usiłując podciągnąć się do poziomu swoich rówieśniczek. Jednak wysiłek związany z "odgrywaniem" kobiecości w balecie, który ją samą przecież wyolbrzymia i przerysowuje, ustawia poprzeczkę nienaturalnie wysoko nawet dla tych, których płeć biologiczna i kulturowa są jednakowe.

Towarzyszymy zatem Larze w odtwarzaniu powtarzalnego, bezlitosnego rytmu tanecznej tresury, połykania leków oraz kolejnych wizyt u lekarza i psychologa. Dyscyplina i systematyczność meblują jej życie w każdym wymiarze, a pozytywne wyniki w każdej z powyższych sfer mają swoją wysoką cenę. W tego rodzaju reżimie nie ma miejsca na to, co dla młodości typowe – beztroskę, bunt, spontaniczne szaleństwa i pierwsze eksperymenty. Sama Lara odkłada je na nieokreślone "później", które nastąpi po wyczekiwanym zabiegu, gdy dopełni się już proces jej "ukobiecania". Pytanie, czy jakakolwiek pełnia jest w ogóle możliwa do osiągnięcia?

Balet jest tu nie tylko pasją i profesją Lary, ale i wizualną metaforą walki o osiągnięcie doskonałej równowagi – zarówno między sztuką i ograniczeniami fizyczności, jak i idealną płcią oraz wadliwym, niedorastającym do niej ciałem. Szlifowanie techniki tańca i przygotowania do operacji kroczą przez większą część filmu w parze, by w pewnym momencie w dramatyczny sposób się rozejść, wymagając od bohaterki podjęcia najtrudniejszych w jej dotychczasowym życiu decyzji. Dlatego najbardziej rozdzierającą emocjonalnie sceną w filmie jest chyba ta, gdy – zamiast na scenie – oglądamy Larę w zupełnie innej roli, konfrontującą się po raz pierwszy w życiu z prawdą, że pewne marzenia można zrealizować tylko kosztem innych. Przez to film funkcjonuje jakby poza politycznym kontekstem, stając się uniwersalną opowieścią o dojrzewaniu, które otwiera nasze negocjacje z życiem na każdej, nie tylko tożsamościowej płaszczyźnie.

Reżyser Lukas Dhont – poza pojedynczą sceną, w której szkolne koleżanki Lary właściwie redukują jej tożsamość do genitaliów – nie skupia się na konflikcie między protagonistką a światem zewnętrznym. Pokazuje raczej, na czym polega największa trudność żmudnego procesu "naprawiania ciała", w którym jest się uwięzionym – nawet przy wsparciu bliskich i w cywilizowanym, zachodnim kraju. Największy konflikt, z którym musi sobie radzić Lara, to ten wewnętrzny, a największy bój – to ten toczony z samą sobą. Na tym polega świeżość "Girl". Surowość, z jaką została zresztą nakręcona, między innymi lekko roztrzęsioną kamerą z tzw. ręki, przypomina spojrzenie wyrozumiałego rodzica. Przyglądającego się z boku, rozpiętego między chęcią podania pomocnej dłoni a dumą z tego, że jego dziecko podnosi się po kolejnym upadku jednak samodzielnie.

I choć może się wydawać, że twórcy za bardzo internalizują doświadczenia Lary, jej problem z artykulacją własnych przeżyć wynika ze zrozumiałej nieumiejętności znalezienia odpowiedniego języka do ich wyrażenia. Dlatego film jest bardzo ubogi w dialogi i zawiera szereg scen obrazujących komunikacyjne ślepe uliczki, w które zapędzają się nawzajem bohaterowie. Sceptycznie można również podejść do finału – może zbyt melodramatycznego jak na wyciszoną i wycofaną emocjonalnie oraz formalnie drogę, która nas do niego doprowadza. Ale czy właśnie nie tego rodzaju apogeum osiąga młodzieńcza frustracja, zrodzona w pędzie za jakimś wymarzonym "jutrem", do którego "dzisiaj" nie ma nigdy szansy dorosnąć?
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Jesteś wzorem dla wielu osób", mówi ojciec piętnastoletniej Lary. "Nie chcę być wzorem, tylko... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones