Recenzja filmu

Dziedziczki (2006)
Martha Coolidge
Hilary Duff
Haylie Duff

Tania bajeczka dla głupiutkich dziewczynek

Gwiazda lekkich komedii młodzieżowych Hilary Duff w towarzystwie swojej siostry Haylie ponownie pojawia się na dużym ekranie w filmie "Dziedziczki". Jeśli mnie on zaskoczył, to wyłącznie
Gwiazda lekkich komedii młodzieżowych Hilary Duff w towarzystwie swojej siostry Haylie ponownie pojawia się na dużym ekranie w filmie "Dziedziczki". Jeśli mnie on zaskoczył, to wyłącznie negatywnie. Komedie dla młodzieży to mimo wszystko jeden z najmniej wymagających gatunków: wystarczy kilka pięknych dziewczyn, przystojnych chłopców i zgrabna, nieskomplikowana historyjka, oczywiście z pięknym happy endem. Jednak na przykładzie tego filmu widać, że nawet z tak prostym przepisem może się nie udać. Początek był obiecujący - fajna piosenka w czołówce i atrakcyjne bohaterki. Im dalej w las, tym więcej drzew, a produkcja niestety rozbiła się o niemal każde z nich. Przejdźmy od fabuły. Dwie rozpieszczone córki bogacza, twarze firmy Marchetta, założonej przez ich ojca, żyją w luksusie utrzymywanym ze sprzedaży kosmetyków. Ta beztroska egzystencja dobiega końca, gdy klientki publicznie oskarżają Marchettę o produkcję szkodliwych kosmetyków. Na głowy siostrzyczek spada ciąg nieszczęść: zostają bez grosza, palą własny dom, oddają samochód złodziejom, itd., itd. Biorą się jednak w garść i choć niewiele wiedzą o zwykłym życiu, postanawiają udowodnić nieprawdziwość zarzutów. Jednym słowem tania, nieoryginalna historyjka. Na domiar złego obie "księżniczki" poznają biednych, pospolitych chłopaków, w których oczywiście się zakochują, czyli "Kopciuszek" w męskim wydaniu i to razy dwa (!). Intryga, którą dziewczyny zawiązują, nie została źle wymyślana, ale strasznie nieciekawie przedstawiona. Akcja zamiast się rozwijać, wręcz zwalnia. Na potwierdzenie wystarczy powiedzieć, że największą przygodą było skakanie do śmietnika i to bynajmniej nie z dachu. Ponadto film jest mało śmieszny. Większość elementów, które miały nas rozbawić, zostało stworzonych na siłę, bez spontaniczności, więc nie osiągnęły spodziewanego efektu. Całość ratuje kilka naprawdę zabawnych epizodów. Teraz coś o bohaterach. Tanzie (Hilary) i Persie (Haylie) rozszyfrowujemy na samym początku. Tanzie jest czuła i wrażliwa, a Persie bardziej zdecydowana i dojrzalsza. Kiedy poukładamy już to sobie w głowie i myślimy, że wiemy, czego się po niech spodziewać, nagle wszystko odwraca się do góry nogami. Ich charaktery zmieniają się jak w kalejdoskopie, co wygląda tak, jakby aktorki wymieniały się rolami, a raczej nie potrafiły zbudować realistycznej postaci, bo takie odchylenia to za dużo na syndrom rozpuszczonej milionerki. Siostry Duff zagrały nieprzekonująco i daleko im było do wdzięku Reese Witherspoon w "Legalnej blondynce", a przecież charakter bohaterek obu filmów jest zbliżony. Jednak najdziwniejsze osoby to bezmyślnie wpatrzona w Tanzie sekretarka i gadający bzdury Murzyn, zastępca prezesa. Są zupełnie niepotrzebni, bo zamiast rozśmieszać, wprowadzają zamieszanie. O muzyce powiem krótko - z wyjątkiem piosenki Madonny "Material Girl", nie zwraca na siebie uwagi, czyli nie jest zachwycająca. Wszystkie te błędy i niedociągnięcia to jednak nic w porównaniu z dialogami. Większa ich część ich jest źle przemyślana lub niepotrzebna. Nieraz słowa bohaterów same sobie przeczą, a rozmowy między zakochanymi to już szczyt tandety, zwłaszcza na końcu. Happy end w potrójnym wydaniu jest tak słodki, bajkowy i przewidywalny, że aż mdli. Każdy z wątków zakończono bez pomysłu. Podsumowując, film jest bardzo słaby. Po Hilary Duff spodziewałam się ambitniejszej produkcji i dlatego mocno się zawiodłam. Oglądałam go bez ciekawości i o dziwo te 1,5 godz. dość szybko mi zleciało. Myślę, że nawet fani komedii romantycznych nie znajdą w nim nic godnego uwagi. Zdecydowanie nie polecam.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones