Recenzja filmu

Duchy w Wenecji (2023)
Kenneth Branagh
Kenneth Branagh
Tina Fey

Agatha Christie gotycka

"Duchy w Wenecji" przypominają dzieła z gatunku gotyckiej opowieści grozy. Jest mrocznie i niepokojąco. Wykorzystywane obiektywy wykrzywiają rzeczywistość każąc widzom doświadczać świata
Agatha Christie gotycka
Mówi się, że droga ma większe znaczenie niż cel. W przypadku eksploracji twórczości Agathy Christie przez Kennetha Branagha, to przysłowie nie znajduje pełnego odzwierciedlenia. Tutaj liczy się właśnie cel, którym jest film "Duchy w Wenecji". Drogę wytyczoną przez filmy "Morderstwo w Orient Expressie" oraz "Śmierć na Nilu" można pominąć bez większej straty. Obie te produkcje obiecywały wiele atrakcji: powrót na wielki ekran słynnego detektywa, odświeżenie ukochanych opowieści Christie oraz gwiazdozbiór aktorskich sław. W rzeczywistości okazały się pełne rozczarowań i błądzenia po bezdrożach. Zamiast pytania "kto zabił?" mogliśmy zadać sobie pytanie, kto sprawił, że jesteśmy znudzeni. Choć odpowiedź, niestety, była oczywista.



Z "Duchami w Wenecji" sprawa ma się zupełnie inaczej, mimo że na pierwszy rzut oka nic na to nie wskazuje. Za film odpowiada przecież ta sama ekipa. Plakaty ponownie kusiły atrakcyjną obsadą, w której, obok samego Kennetha Branagha w roli Herkulesa Poirota, pojawiają się m.in. Michelle Yeoh, Tina Fey i Jamie Dornan. Na tym jednak kończą się podobieństwa. Branagh-reżyser symbolicznie przyznaje się tu do swojej wcześniejszej porażki i rezygnuje z utartej formuły kina whodunnit, w której ewidentnie nie odnalazł się. To, co proponuje w zamian, okazuje się być strzałem w dziesiątkę.

Ekranizacje Christie reżyserowane przez Branagha nigdy nie były zbyt wierne literackim pierwowzorom. Jednak tym razem wraz ze scenarzystą Michaelem Greenem potraktował "Wigilię Wszystkich Zmarłych" naprawdę swobodnie. Kryminalna zagadka została tutaj zepchnięta na drugi plan. Tajemnica śmierci jest jedynie sceną snutej przez reżysera opowieści. Branagh postawił na formę oraz klimat rodem z zupełnie innego gatunku. "Duchom w Wenecji" bliżej jest do wyreżyserowanego przez Irlandczyka w 1994 roku "Frankensteina" czy też jego historycznych widowisk (ujęcia wnętrz weneckiego palazzo przywodzą na myśl sceny z "Hamleta").



"Duchy w Wenecji" przypominają dzieła z gatunku gotyckiej opowieści grozy. I to tą ścieżką gatunkową podąża konsekwentnie reżyser przy pomocy kamery. Film jest przesycony atmosferą Halloween, co doskonale wpisuje się w czas, w którym toczy się akcja. Jest mrocznie i niepokojąco. Wykorzystywane obiektywy wykrzywiają rzeczywistość każąc widzom doświadczać świata przedstawionego z zaskakującej perspektywy. W połączeniu z doskonałą scenografią, muzyką i montażem film skutecznie buduje poczucie immersji. Oglądając "Duchy w Wenecji" trudno oprzeć się wrażeniu, że naprawdę jesteśmy świadkami historii o nadprzyrodzonych zjawiskach. W trakcie seansu wielokrotnie przychodzi zwątpienie, jak bardzo twórcy oddalili się od racjonalnego myślenia.



Zmiana formy ma także inne pozytywne konsekwencje dla filmu. Mniejsza koncentracja na zagadce kryminalnej pozwala reżyserowi lepiej zgłębić psychologię postaci. W ten sposób galeria podejrzanych niespodziewanie nabiera wyrazistości, a aktorzy mają okazję do zaprezentowania się widzom w jak najlepszym świetle. Wszyscy doskonale wykorzystują tę okazję. Szczególnie imponuje Jamie Dornan, który przypomina nam, że potrafi być piekielnie dobrym aktorem.

Niestety nie wszystko w "Duchach w Wenecji" udało się. Najbardziej drażni fakt, że unikając pułapki kina whodunnit, Branagh wpadł w kolejną narracyjną sztampę, która w ostatnich latach zdominowała Hollywood. Mowa tu o postaci starzejącego się, zmęczonego życiem bohatera, który niesie ze sobą ogromny bagaż życiowych doświadczeń. Postać Poirota jest kolejnym przykładem tej samej formuły, którą widzieliśmy już w kinie u postaci takich jak Wolverine, Indiana Jones czy Laurie Strode. Warto przypomnieć decydentom z Fabryki Marzeń, że starość, podobnie jak każdy inny etap życia, ma niejedno oblicze. Na szczęście postać przygniecionego ponurymi doświadczeniami Poirota irytuje mniej niż w przypadku niektórych innych postaci, na przykład Indiany Jonesa. Niemniej jednak mam nadzieję, że Branagh nie powróci już jako znany detektyw. "Duchy w Wenecji" stanowią triumf, który może okazać się trudny do powtórzenia.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones