Recenzja filmu

Diagnoza: Dysydent (2023)
Denis Tarasov
Kostyantyn Temlyak

Normalni wariaci

Reżyser ewidentnie dobrze czuje się w gatunkowej konwencji. Jego film ma świetne tempo, które pozwala zanurzyć się w intrydze i z łatwością ignorować niezbyt poważne wpadki czy też widoczne
Normalni wariaci
Pomimo trwającego konfliktu rosyjsko-ukraińskiego w Ukrainie wciąż kręci się filmy. Dodajmy: dobre filmy. Pierwszy z brzegu przykład: "Diagnoza: Dysydent". Film jest pełnometrażowym debiutem fabularnym Denisa Tarasova. Na ekranie jednak zupełnie tego nie widać. Jego pierwsze dzieło kinowe to bowiem solidne kino gatunkowe.

Fabuła inspirowana jest mroczną sowiecką przeszłością. W czasach ZSRR jednym z popularniejszych sposobów walki z niewygodnymi ideologicznie "elementami" była medycyna, a dokładniej: psychiatria. Radzieccy naukowcy "odkryli" niezwykle zjawisko: "choroba jest, a objawów brak". Nazwano ją schizofrenią pełzającą (lub schizofrenią bezobjawową). W bogatej literaturze psychiatrzy z bloku wschodniego przekonywali, że jest to zdradliwe zaburzenie, w którym proces chorobowy rozwija się w sposób utajony przez długi czas, a osoby tak zdiagnozowane powinny być poddawane natychmiastowemu leczeniu, które przeważnie kończyło się zamknięciem w szpitalu psychiatrycznym. Od lat 60. w taki sposób pozbawiono wolności miliony ludzi. A diagnozę można było dostać zaskakująco łatwo. Wystarczyło w nieodpowiednim miejscu wygłosić opinię niezgodną z myślą przewodnią Partii. Słuchanie zachodniej muzyki, powielanie zachodnich wzorców ubierania się czy czesania także stanowiły objawy schizofrenii pełzającej. Oczywiście fakt, że było to narzędzie w rękach rządu, skrzętnie ukrywano przed Zachodem.

Akcja filmu "Diagnoza: Dysydent" rozgrywa się w Ukrainie w połowie lat 70. Głównym bohaterem jest Andrij Dowżenko (Kostyantyn Temlyak). Kiedy go poznajemy, zachowuje się tak, jakby nie rozumiał, w jak wrogim żyje reżimie. Nosi zaczesane na zachodnią modę fryzury, przez co nieustannie jest spisywany przez policję. Słucha zakazanej muzyki i nawet niezbyt starannie się z tym kryje. Jednak jego zachowanie nie ma nic ze zorganizowanego oporu. Chłopak nie należy do antykomunistycznej opozycji. Mimo pracy w rozgłośni radiowej nie przejmuje się też polityką. Andrij po prostu chce się cieszyć życiem i czuć się wolnym. Za tę beztroskę zapłaci jednak bardzo wysoką cenę. Jego kolejny wyskok (puszczenie w radiu zachodniej muzyki) doprowadzi go do aresztu, zdiagnozowania schizofrenii pełzającej i zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym. A tam szybko zostanie pozbawiony złudzeń co do państwa, którego jest obywatelem.

"Diagnoza: Dysydent" nie jest jednak mrocznym dramatem psychologicznym. Nie epatuje też terrorem, który chciałoby się nazwać "nieludzkim", ale to przecież właśnie ludzie zgotują bohaterowi cierpienie, które złamałoby większość ludzi, zmieniając ich w żywe trupy. Owszem, w filmie wciąż pojawiają się sceny tortur. A Kostyantyn Temlyak w głównej roli spisał się bardzo dobrze, wiarygodnie pokazując bohatera zarówno jako błazna-ignoranta, jak i wijącą się w bólu ofiarę reżimu walczącą o utrzymanie osobistej godności. Mimo wszystko filmowi Tarasova bliżej do thrillera szpiegowskiego. Nic bowiem nie jest w "Diagnozie: Dysydencie" tym, czym się wydaje. Wraz z bohaterem stopniowo odkrywamy, jak skomplikowaną sieć pozorów i kłamstw utkało KGB. Indywidualne dramaty są dla nich pionkami na szachownicy gry toczonej o znacznie wyższą stawkę.

Reżyser ewidentnie dobrze czuje się w gatunkowej konwencji. Jego film ma świetne tempo, które pozwala zanurzyć się w intrydze i z łatwością ignorować niezbyt poważne wpadki czy też widoczne czasami budżetowe niedostatki. Tarasov potrafi nawet dobrze wykorzystać przejaskrawienia w portretowaniu postaci czy prezentowaniu niektórych scen w szpitalu. Gdyby przesadził, całość rozsypałaby się w proch, zmieniając się w idiotyczną papkę. Tak się jednak nie stało, co jest miłym zaskoczeniem. "Diagnoza: Dysydent" to dobre kino rozrywkowe, co może być złą wiadomością dla tych, którzy szukali art-house'owego dramatu. Większość widzów powinna jednak wyjść z kina w pełni usatysfakcjonowana.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones