Recenzja wyd. DVD filmu

Cena niezależności

Jak stworzyć niezależny film? Czy wystarczy się odciąć od Hollywood i bogatych producentów? Nakręcić wszystkie sceny zgodnie ze swoją wizją i nie przejmować się cenzurą, ani wymaganiami
Jak stworzyć niezależny film? Czy wystarczy się odciąć od Hollywood i bogatych producentów? Nakręcić wszystkie sceny zgodnie ze swoją wizją i nie przejmować się cenzurą, ani wymaganiami dystrybutora? Kevin Smith filmowcem niezależnym jest pełną gębą. Kręci więc to, na co ma ochotę. Jak się jednak okazuje, ograniczenie jego wolności artystycznej przyszło z najmniej spodziewanej strony.

Żaden fan Smitha nie przewidywał, że twórca postaci Jaya i Cichego Boba weźmie się za opartą na faktach opowieść o grupie religijnych ekstremistów, którzy w imię Boga chętnie zabijają grzeszników. Tak się jednak stało. Fanatycy, których tyczy się historia, wyczuleni są przede wszystkim na punkcie grzechów związanych z seksem, bigamią i homoseksualizmem na czele. Dodatkowo przewodzi im charyzmatyczny kaznodzieja (świetny Michael Parks), nie patrzący na wiek czy motywację. Dlatego też, gdy w sidła sekciarzy wpadają dwaj spragnieni erotycznych przygód nastoletni chłopcy, można mieć pewność, że sprawy szybko przybiorą nieprzyjemny obrót.



Mimo że pewnie większość czytała choćby najkrótszy opis fabuły przed seansem lub widziała zwiastun, to i tak spodziewała się zobaczyć w filmie Jaya i Cichego Boba, nie jako bohaterów, lecz jako powracające motywy. Miłośnicy poprzednich filmów Smitha myśleli, że duchy rubasznego humoru, ciętych ripost i brutalnie prawdziwych puent będą też tutaj obecne. Kevin Smith wytworzył wokół swojej twórczości grupę wiernych fanów, która z jednej strony nie chce na pewno oglądać prymitywnych szmir typu "Cop Out", acz z drugiej strony pragnie być karmiona delikatnie zmienionym, inaczej podanym, acz wciąż tym samym życiem codziennym New Jersey, przyprawionym pikantnym humorem i wyrazistymi, acz pociesznymi postaciami.

Seans "Red State" można więc przyrównać do sytuacji, w której pastor Abin Cooper zaczyna głosić miłość do gejów w swoich kazaniach. To tak samo, jakby William Friedkin nakręcił film w stylu "Avengers". Niezależnego filmowca nie ogranicza tylko portfel producenta. Wypuszczając "Czerwony stan" Kevin Smith przekonał się, że publika to kolejna ze stron, która mówi, jak powinieneś kręcić filmy.



Reżyser "Clerks" w swoim najnowszym dziele nie burzy czwartej ściany, nie dodaje chociażby najmniejszych odwołań do swojej wcześniejszej twórczości, a żarty mu w ogóle nie w głowie. "Red State" nie jest nawet w ogóle horrorem czy pełnoprawnym thrillerem. Jakkolwiek by to nie brzmiało, gatunkowo najbliżej mu do dramatu społecznego.

Czym za to jest? Niejednoznaczny to słowo, które najlepiej opisuje tę produkcję. Wobec tak jasno ustalonych stron konfliktu łatwo było popaść w gatunkową kliszę i tanią sensację. Jednakże jeden, naprawdę niespodziewany zwrot akcji zmienia nam głównego bohatera na długo po pierwszym akcie filmu. Wraz z nim zaciera się granica, kto jest dobry, a kto zły. Wtedy też następuje najlepsza część filmu, który mimo efektownych strzelanin pozostaje przyziemny i realistyczny.



Smith bynajmniej nie wybiela żadnych ze stron swojego konfliktu, co pozytywnie zaskakuje zwłaszcza w przypadku agentów rządowych. Reżyser natomiast przez przedstawioną sytuacją przygląda się współczesnym trendom w walce z terroryzmem, szuka granic wolności obywatelskiej i bada, jak w zderzeniu z bezdusznymi dyrektywami istotna jest rola czynnika ludzkiego. Scenariusz zbudowano w oparciu o drobne zrządzenia losu, które ostatecznie prowadzą do poważnej tragedii. Jednakże film do samego końca trzyma w napięciu i zaskakuje niespodziewanymi wydarzeniami.

Dlatego jeśli ktoś ma ochotę na inteligentny obraz, gdzie którym sam będzie mógł zdecydować, kto jest dobry, a kto zły, lub czy w ogóle taka kategoryzacja w tym przypadku się sprawdza, powinien śmiało zobaczyć "Czerwony stan". To nie kino gatunkowe, lecz niezależny autorski film, który mimo swoich wad, jest zwyczajnie ciekawy i zaskakujący. Wielka szkoda, że przez zaadresowanie do złej publiczności, nie zyskał takiego uznania, na jakie zasługuje.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W życiu każdego recenzenta zdarzają się ciężkie chwile. A to recenzja, którą osobiście uważaliśmy za co... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones