Recenzja filmu

Człowiek, który się śmieje (1928)
Paul Leni
Mary Philbin
Conrad Veidt

Uśmiech sardoniczny

Conrad Veidt – aktor znany głównie z ostatniej wielkiej kreacji majora Heinricha Strassera z "Casablanki". Jednak już wcześniej niejednokrotnie dowiódł  on swej wielkości, podejmując się ról
Conrad Veidt – aktor znany głównie z ostatniej wielkiej kreacji majora Heinricha Strassera z "Casablanki". Jednak już wcześniej niejednokrotnie dowiódł  on swej wielkości, podejmując się ról wymagających nieprzeciętnego talentu, pomysłowości i ambicji. Wielokrotnie stawał na wysokości zadania, wpisując się tym samym na stałe na listę najbardziej zasłużonych artystów kina, tworząc między innymi postać demonicznego somnambulika Cezara w Gabinecie doktora Caligari, tragicznego Orlaka (Ręce Orlaka), czy szalonego Iwana Groźnego (Gabinet figur woskowych). Mimo zdobytego doświadczenia rola Gwymplaine’a – Człowieka śmiechu, musiała być wyzwaniem nawet dla tak wielkiego aktora jakim był Veidt.

"Człowiek, który się śmieje" Paula Leni, to nie pierwsza ekranizacja powieści wielkiego Wiktora Hugo. Wcześniej ukazały się między innymi dwie adaptacje Dzwonnika z Notre Dame, z których druga, pełnometrażowa w reżyserii Wallace'a Worsleya, weszła do amerykańskich kin pięć lat wcześniej od dzieła Leniego. Twórczość francuskiego romantyka miała w sobie coś, co w szczególny sposób pobudzało wyobraźnie widzów tamtych czasów.

Film opowiada smutną historię chłopca imieniem Gwynplaine, syna lorda Clancharliego, który popada w niełaskę u króla Jakuba II, za co zostaje wygnany, a jego syn oddany w ręce handlarzy niewolników. Ci deformują twarz dziecka, aby uzyskać imitację ciągłego uśmiechu. W wieku 10 lat Gwynplaine zostaje porzucony zimą u wybrzeży Anglii przez uciekającą statkiem bandę. Błąkający się po bezdrożach chłopiec natrafia na zamarzniętą kobietę z żywym, niewidomym niemowlęciem w ramionach, które natychmiast przygarnia. Po pewnym czasie trafia do chaty filozofa-samotnika Ursusa, który pomimo początkowych obiekcji decyduje się przyjąć dzieci pod swój dach. Po piętnastu latach Ursus, Gwynplaine i Dea (dziewczynka uratowana przez chłopca) występują razem na scenie objazdowego cyrku. Na jedno z takich przedstawień przybywa księżniczka Josiana, którą fascynuje zdeformowana twarz Gwynplaine'a i postanawia zabawić się jego kosztem. Wkrótce jednak wychodzi na jaw, iż wędrowny klaun jest prawnym spadkobiercą tronu.

Paul Leni zrezygnował definitywnie z ekspresjonistycznych wpływów kina niemieckiego i postawił na jasność oraz jednolitość narracji. W przyszłości podobną swobodę w opowiadaniu fabuły osiągnie inny hollywoodzki reżyser - James Whale. Za Oceanem styl Leniego dojrzał, nabrał kształtu i wykształcił pewne charakterystyczne cechy. Podobnie jak w innych jego dziełach, tak i tutaj wielką uwagę przywiązano do scenografii: z wielką troską o szczegóły przedstawiono królewskie komnaty, a targ w Southwark tętni prawdziwym życiem. Reżyser stał się specjalistą od dreszczowców – pod przykrywką baśniowej atmosfery stopniowo wzrasta napięcie - szczęśliwa historia niepostrzeżenie przemienia się w dramat Gwynplaine'a, który nie jest w stanie dłużej akceptować siebie jako jarmarcznej atrakcji. Szukając miłości wpada w zasadzkę zastawioną przez królewskiego błazna Barkilpherdo, który uosabia podłość i zepsucie.

Aktorstwo w filmie doprowadzone jest niemal do perfekcji. Conrad Veidt dokonał rzeczy niezwykle trudnej – pomimo uśmiechu na stałe przyklejonego do twarzy Gwynplaine’a udało mu się pokazać, że postać, w którą się wciela to kreacja przede wszystkim tragiczna. Również Mary Philbin grająca piękną Deę stara się nie ustępować Veidtowi na krok, budząc wielką sympatię widza. Wprost przeciwne uczucia wywołuje natomiast Brandon Hurst, który mocno wczuwa się w rolę koszmarnego klauna Barkilpherdo. Każdy z aktorów – także drugo- i trzecioplanowych ma swój wkład w urzekające piękno tego obrazu.

"Człowiek, który się śmieje" jest znacznie lepszą ekranizacją powieści Wiktora Hugo, niż o pięć lat starszy "Dzwonnik z Notre Dame". Niestety także tutaj nie udało się ustrzec od pewnych odstępstw od książkowego oryginału, zwłaszcza w zakończeniu. Nieścisłości te nikną jednak w wielkim natłoku pozytywów i nie wpływają na jakość odbioru. Film jest niezaprzeczalnym klasykiem, który powinien być z uwagą obejrzany przez każdego kinomana.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones