Recenzja filmu

Belladonna smutku (1973)
Eiichi Yamamoto
Tatsuya Nakadai
Aiko Nagayama

Ósmego dnia diabeł stworzył kobietę

Istnieją pewnego rodzaju filmy, często kontrowersyjne, które wywołują skrajnie różne oceny. "Belladonna Smutku" wydaje się należeć do tej grupy. Film animowany, będący połączeniem łzawej historii
Istnieją pewnego rodzaju filmy, często kontrowersyjne, które wywołują skrajnie różne oceny. "Belladonna Smutku" wydaje się należeć do tej grupy. Film animowany, będący połączeniem łzawej historii miłosnej i okultystycznego kina grozy, potrafi przytłoczyć niejednego widza swoją niepokojącą atmosferą i niepowtarzalnym stylem. Jest to jednak styl, któremu warto dać szansę.

Opowieść rozpoczyna ślub i gwałt. Zakochani w sobie Jeanne (Aiko Nagayama) i Jean (Katsutaka Ito), para prostych ludzi z niewielkiej francuskiej wioski, pobierają się za zgodą miejscowego barona (Masaya Takahashi). Jako że mąż nie jest w stanie złożyć odpowiedniego hołdu, władca w brutalny sposób odbiera żonie wieśniaka dziewictwo. Po tym wydarzeniu para nowożeńców popada w prawie natychmiastowy kryzys – uczucie, które może kiedyś ich łączyło, znika. Aby ocalić swego małżonka i swoją miłość, Jeanne kilkukrotnie zawiera pakty z Diabłem (Tatsuya Nakadai), który obiecuje jej lepszy los. Im głębiej kobieta wchodzi w związek z Szatanem, tym bardziej oswobadza się ona z władzy pijanego męża, złowrogiego barona, a także wszelkiego seksualnego tabu.

Eiichi Yamamoto tworzy film przede wszystkim o kobiecej seksualności, nie przedstawiona jej jednak w sposób zbyt obelżywy. Reżyser sprawnie omija pornografię i tworzy akty w dużym stopniu pozbawione wulgarności, oscylujące na granicy piękna i turpizmu. Kiedy mają poruszać – uwodzą, kiedy mają straszyć – przerażają, kiedy mają brzydzić – wzbudzają wstręt. "Belladonna Smutku" to podróż przez nasycony erotyką surrealizm, który mimo wszystko pod przykrywką malowniczego (dosłownie) filmu niesie przesłanie komentująca sprawy nadal aktualne – wykorzystywanie kobiet i kobiecego ciała, a także traktowanie ich jako męskiej własności. Jeanne poznajemy jako kobietę podporządkowaną władzy mężczyzn, jej mąż oraz jej władca wykorzystują jej osobę na wiele sposobów, nie zważając na konsekwencję swojego postępowania. Kiedy kobieta zaczyna rosnąć w siłę, wtedy dopiero spostrzegają w niej zagrożenie. Motyw emancypacji nie jest jedynym feministycznym wątkiem zawartym w obrazie Yamamoto, reżyser skupia się także na ogólnie rozumianej roli kobiet i szeroko pojętych czarownic w (przede wszystkim europejskim) społeczeństwie. Jeanne, mimo paktu z Diabłem, przedstawiana jest jako osoba pełna empatii i w zasadzie dobra, gotowa pomagać innym ludziom, nawet jeśli ci sami ludzie wcześniej ją odtrącali. Jej charakter stanowi wyraźny kontrast dla męskich postaci Jeana i barona, najczęściej samolubnych, chciwych i brutalnych.
 
Omawiając "Belladonnę Smutku", trudno pominąć stronę wizualną dzieła, która nie każdemu może przypaść do gustu. Produkcja Yamamoto niezwykle odbiega od tradycyjnych japońskich filmów animowanych, jest bowiem dosłownie ruchomym obrazem – animacja rozumiana jako poruszające się narysowane ciała jest w tym filmie niezwykle ograniczona, wiąże się najczęściej ze scenami wyraźnie seksualnymi. Upływ czasu przedstawiają długie i nieruchome panoramy przepływające przed oczami widza, dopełniane narracją prowadzoną przez główną bohaterkę. Wielokrotnie interakcje między postaciami odbywają się bez jakiegokolwiek ruchu i tylko dźwięki oraz dialogi mogą dać do zrozumienia co dokładnie dzieje się na ekranie. Statyczność dzieła nie jest jednak jego wadą, wręcz przeciwnie. Dodaje ona historii pewien epicki element, sprawia, że film przypomina ożywiony komiks, lub raczej ilustrowaną księgę z legendami. Bez wątpienia dla wielu fanów kina animowanego film Yamamoto może wydać się nieznośnie statyczny, jednak każdego widza, który zdoła tę statyczność wytrzymać, czeka zupełnie magiczny seans.
 
"Belladonna Smutku"pod wieloma względami nie jest filmem łatwym do oglądania. Monotonia obrazu może przytłaczać i odwracać uwagę od wyciskającej łzy z oczy historii. Być może jest to jedno z tych dzieł, które po prostu trzeba oglądać w kinie; być może jedynie na dużym ekranie połączenie hipnotyzującej muzyki z płynnymi i rozciągniętymi malowidłami nadaje obrazowi japońskiego reżysera efekt prawdziwej monumentalności. Jest to jednak efekt, który naprawdę warto poczuć.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones