Recenzja filmu

Sala samobójców (2011)
Jan Komasa
Jakub Gierszał
Roma Gąsiorowska

W sieci

Młody reżyser pokazał, że ma bogatą popkulturową wyobraźnię i świetne wyczucie stylu. Wyłożył się jednak na obrazkach z "rzeczywistości".
Nie znam Dominika. Nie znam tego chłopca, który ufarbował sobie grzywkę na heban, zamknął się w pokoju i postanowił utonąć w sieci. Nie znam jego obłudnych rodziców, historii ich wygasającej namiętności, ani licealistów tak wyluzowanych, że potrafiących ze swojej seksualności uczynić sztandar. Postaci z filmu Jana Komasy są dla mnie interesujące, ale nie jako refleksy świata za oknem – o nich opowiadają raczej skrzywdzeni przez oscarową kapitułę interpretatorzy fenomenu Facebooka – lecz jako figury z martwej przeszłości, kiedy demonizowanie globalnej sieci było odpowiedzią mediów na postępującą technicyzację społeczeństwa. W obliczu tego, film Komasy, choć ciekawy, jest spóźniony co najmniej o trzy lata. Dokładnie o tyle czasu, ile powstawał.  

Niewiele mamy w Polsce obrazów tak niespełnionych. Nie żenujących, nie tragicznych, nie rozczarowujących – tych jest przecież pod dostatkiem – ale właśnie niespełnionych. "Sala samobójców" zbudowana jest z tak intrygujących konceptów, że można by nimi obdzielić całe polskie kino – odwrócone od współczesności, zadurzone w inteligenckim etosie, traktujące autotematyzm jak niegodną, prymitywną zabawę. Tym większa szkoda, że w ostatecznym rozrachunku bilans Komasy jest ujemny. Młody reżyser pokazał, że ma bogatą popkulturową wyobraźnię i świetne wyczucie stylu – potrafił zbudować scenę introdukcji bohaterów na wzór gry wideo, wykorzystać wątek homoerotyczny w kategorii dramaturgicznego dopalacza bez nadawania mu wielkiej, fabularnej wagi, wiarygodnie zainscenizować sytuację dramatyczną w wirtualnym świecie. Wyłożył się jednak na obrazkach z "rzeczywistości". Kiedy przychodzi do opisu bohaterów, jego film pęka od banałów. Uniwersalizująca historię operowa klamra? Spacery po szkolnych korytarzach, ilustrowane amerykańskim punk-rockiem? Chłopak z "Hamletem" na kolanach? Kamaan… Oczywiście, że znam Dominika. Znam gościa, który przepada w wirtualnym świecie, bo liczy, że właśnie tego wieczoru uda mu się pokonać smoka, uratować królestwo i przelecieć wróżkę. Tyle że ten gość ani nie wygląda, ani nie nosi się jak, świetny skądinąd, Kuba Gierszał.   

Osobną kwestią jest animacja wykorzystana do zilustrowania wirtualnego świata. W samej koncepcji wizualnej – prymitywnej, inspirowanej mangą, ale i sieciówkami w stylu "World of Warcraft" –  nie ma nic złego. Dysonans wprowadzają jednak przesadnie efektowne zabiegi operatorskie przypisane raczej fotorealistycznym obrazom w stylu "Avatara". W efekcie, rodzi się wrażenie anachronizmu. Szkoda, że autor postawił ukręcić z piasku bicz i zderzyć dwie tak nieprzystające do siebie konwencje animacji. Jego film to jak dotąd najambitniejsza i z tego względu najboleśniejsza porażka młodego kina w bieżącym roku.
1 10
Moja ocena:
5
Michał Walkiewicz - krytyk filmowy, dziennikarz, absolwent filmoznawstwa UAM w Poznaniu. Laureat dwóch nagród PISF (2015, 2017) oraz zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008). Stały... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Sala samobójców
Na ilu polskich filmach byłam w kinie w zeszłym roku? Na jednym, "Kołysance" Machulskiego. Dlaczego? Bo... czytaj więcej
Recenzja Sala samobójców
Dominik jest wrażliwym osiemnastolatkiem, którego czeka matura. Ma wiecznie zajętych rodziców, którzy pod... czytaj więcej
Recenzja Sala samobójców
Dominik (Jakub Gierszał) pada ofiarą szykan ze strony szkolnych rówieśników, którzy wyśmiewają go na... czytaj więcej