Recenzja filmu

Salvo. Ocalony (2013)
Antonio Piazza
Fabio Grassadonia
Saleh Bakri
Luigi Lo Cascio

Piękno obrazów

Środek lata na Sycylii. Życie płynie leniwie, wszyscy czekają na wytchnienie, jakie przyniesie zmiana upalnej pogody. Tylko mafiozi nie mają ani chwili spokoju. Wojna o wpływy i władzę trwa w
Środek lata na Sycylii. Życie płynie leniwie, wszyscy czekają na wytchnienie, jakie przyniesie zmiana upalnej pogody. Tylko mafiozi nie mają ani chwili spokoju. Wojna o wpływy i władzę trwa w najlepsze. "Salvo" to historia jednego z jej uczestników.

Salvo to imię mafijnego cyngla. Jego zadaniem jest eliminowanie wrogów szefa bez zadawania pytań o przyczyny i racje. I Salvo doskonale się w tej roli odnajduje. Wszystko zmieni się, kiedy trafi do domu swojej kolejnej ofiary. Spotyka tam niewidomą kobietę. Gdy nadejdzie moment, by ją zlikwidować, dojdzie do dramatycznego wydarzenia – dziewczyna zacznie widzieć. Wyrwany z rutyny Salvo, zamiast zrobić swoje, porwie kobietę, ukrywając ją przed swoim szefem i kolegami. Tak rozpocznie się wewnętrzna przemiana bohatera. Od teraz zacznie on żyć w zgodzie ze swoim imieniem.



Dzieło Antonio Piazzy i Fabio Grassadonii to film zrobiony dla miłośników sztuki operatorskiej. Zdjęcia Daniele Ciprìego są jej majstersztykiem. Praktycznie każdy kadr można byłoby powiesić w galerii. Odbyłoby się to nawet z korzyścią dla widzów, bowiem dzięki temu mogliby godzinami stać przed każdym zdjęciem, chłonąć idealną kompozycję, zapierającą dech grę światła i cienia, przepiękną paletę barw i fascynujące twarze Saleha Bakriego i Caroliny Crescentini. W filmie niestety nie jest to możliwe, ponieważ co chwilę obraz się zmienia. Nie ma jednak miejsca na zawód i irytację, gdyż jedno genialne ujęcie zastępowane jest następnym. I następnym. I tak już do końca filmu.

Dwójka reżyserów pieczołowicie buduje film, zdając sobie sprawę z tego, że prawdziwie oszałamiający efekt obrazów otrzymuje się dzięki precyzyjnie opracowanej otoczce. Dlatego też w "Salvo" znaczenie ma nie tylko to, co jest pokazane, ale też to, czego nie widzimy. To właśnie z tego powodu przez pierwsze pół godziny nie mamy możliwości bezpośredniego spojrzenia na głównego bohatera. Widzimy albo jego oczy albo sylwetkę od tyłu, ewentualnie zarys profilu. Prawdziwym mistrzostwem Piazza i Grassadonia popisują się w scenie oczekiwania Salvo na swoją ofiarę, kiedy prowadzi grę w kotka i myszkę ze ślepą mieszkanką domu. Gdy zaatakuje, my tego nie zobaczymy, ponieważ reżyserzy skupią się na kobiecie i tym, jak ona doświadcza tego traumatycznego wydarzenia, które dociera do niej tylko w postaci dźwięków. Ta scena jest tak dobra, że w głowie widza może pojawić się myśl, że reżyserzy marnują się w kinie artystycznym, że z takim darem do budowania suspensu mogliby się stać mistrzami krwawych thrillerów w stylu francuskiego "Najścia".



Niestety nawet najlepsze zdjęcia nie są w stanie w pełni ukryć brutalnej prawdy, że fabularnie "Salvo" nie jest filmem najlepszym. Historia dwójki bohaterów to narracyjne wzdęcie, które w każdej chwili grozi eksplozją. Taką fabułę można byłoby wybaczyć nastolatkowi, który pisze swój pierwszy scenariusz, nie wiedząc jeszcze zbyt wiele o świecie i dlatego całość jest naiwna i histerycznie przerysowana. Niestety ani Piazza, ani Grassadonia nie są rozgorączkowanymi nastolatkami. Trudno więc znaleźć dla nich jakiekolwiek usprawiedliwienie.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?