Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że wiele kadrów to poezja pisana przy pomocy obiektywu kamery. Twórcom udało się wykorzystać surowy majestat i posępne piękno polskich gór do zbudowania na
Tytuł filmu Wojciecha Kasperskiego można rozumieć na co najmniej trzy sposoby. Po pierwsze, chodzi o miejsce akcji, Bieszczady, w którym krzyżują się granice Polski, Ukrainy i Słowacji, a bezwzględni przemytnicy bawią się w ciuciubabkę ze strażnikami. Po drugie, tytuł jest metaforą sytuacji, w jakiej znajdą się młodociani bohaterowie. W trakcie wizyty w opuszczonej bazie chłopcy w brutalnych okolicznościach pożegnają się z dzieciństwem, a także odkryją, jak daleko są w stanie się posunąć, aby przetrwać. Ostatnią granicę przekracza reżyser, który po latach kręcenia krótkich metraży debiutuje w "dużej" fabule. Jego dzieło to kameralny dreszczowiec z ambicjami. Nie do końca spełniony, ale będący dowodem inscenizacyjnego talentu Kasperskiego.
W opowieści o dwóch braciach, którzy wraz z ojcem (Andrzej Chyra) podróżują do miejsca, gdzie diabeł mówi dobranoc, słychać echa zarówno hollywoodzkich straszaków spod znaku "home invasion" jak i "Powrotu" Andrieja Zwiagincewa. Wyprawa to nie tylko męska przygoda, ale i okazja do zreperowania nadwątlonych rodzinnych więzi. Wreszcie próba poradzenia sobie ze stratą po bliskiej osobie. Podczas gdy młodszy syn bez słowa sprzeciwu wykonuje wszystkie polecenia opiekuna, starszy kwestionuje rozkazy. Twórcy każą nam się domyślać, czy jego zachowanie wynika po prostu z nastoletniego buntu i niechęci do rządów twardej ręki, czy też jest pokłosiem bolesnych zdarzeń z przeszłości. Eskalację konfliktu między mężczyznami przerywa pojawienie się pokiereszowanego, na wpół przytomnego Marcina Dorocińskiego. Kim jest wytatuowany, przemarznięty na kość przybysz? Dlaczego przemierza samotnie odludzia, a w plecaku ukrywa pistolet? Nim poznamy odpowiedzi na wszystkie pytania, ekranowa atmosfera zrobi się gęsta niczym dobrze ubity śnieg.
To, że film świetnie wygląda i potrafić chwycić widza za gardło, jest w równym stopniu zasługą reżysera jak i nominowanego do Oscara operatora Łukasza Żala ("Ida"). Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że wiele kadrów to poezja pisana przy pomocy obiektywu kamery. Twórcom udało się wykorzystać surowy majestat i posępne piękno polskich gór do zbudowania na ekranie atmosfery rodem z kina grozy. Dobrze wypadł też pomysł, by kluczowym rekwizytem uczynić przedpotopową radiostację. Skóra cierpnie za każdym razem, gdy z urządzenia wydobywają się złowrogie trzaski i popiskiwania. Pod względem realizacji "Na granicy" to profesjonalna, dojrzała robota, pozbawiona niedoróbek, o które można by podejrzewać debiutanta.
Tym większa szkoda, że tego samego nie da się napisać o scenariuszu. Do połowy filmu w mechanizmie fabularnym wszystko działa bez zarzutów. Napięcie budowane jest powoli, ale konsekwentnie, relacje między bohaterami wydają się wiarygodne, a dialogi nie kaleczą uszu. Od pewnego momentu mnożą się jednak cudowne zbiegi okoliczności, a postaci zaczynają niespodziewanie cierpieć na deficyt szarych komórek. Nie lepiej wypada wpleciona w sensacyjną intrygę opowieść o rodzinie dotkniętej emocjonalnym paraliżem, przepracowywaniu traumy oraz o kryzysie męskości. Z jednej strony to wina niedopracowanego tekstu, z drugiej - nieporadności młodych aktorów. Grający Janka Bartosz Bielenia ma ciekawą urodę i przeszywające spojrzenie, ale postać, którą gra, jest nijaka i antypatyczna. Nie zdziwię się, jeśli jakiś widz - śledząc pojedynek bohatera ze złoczyńcą, zacznie w końcu kibicować temu drugiemu.
Wśród zawodowych aktorów na czoło stawki wysuwa się wspaniały Marcin Dorociński. Jego Konrad to postać, jakiej w polskim kinie dawno nie było: odrażająca, a przecież niepozbawiona demonicznego wdzięku, zimny pragmatyk z domieszką pomyleńca. To właśnie Dorociński ratuje film Kasperskiego w najsłabszym, finałowym akcie. Aktor, który wyspecjalizował się w rolach facetów, których można zabić, ale nie da się złamać, udowodnił, że umie też grać takich, którzy zabijają i łamią.
Redaktor naczelny Filmwebu. Członek Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI oraz Koła Piśmiennictwa w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. O kinie opowiada regularnie na antenach... przejdź do profilu