Czego w tym filmie nie ma! "Piękna i Bestia" spotyka się ze szpiegowskim dreszczowcem, musical ze złotej ery Hollywoodu sąsiaduje z surrealistycznymi fantazjami w stylu Jean-Pierre'a Jeuneta, a
Czasami myślę, że urodziłem się za wcześnie albo za późno – wyznaje grany przez Richarda Jenkinsa ilustrator Giles, sąsiad oraz przyjaciel głównej bohaterki "The Shape of Water". Słuchając go, pomyślałem o reżyserze filmu, Guillermo del Toro. Choć rozmiłowany w starych horrorach, obdarzony unikalną, nieuczesaną wyobraźnią Meksykanin ma za sobą wierną ławicę fanów, jego dzieła zazwyczaj sprzedają się na granicy opłacalności bądź przynoszą straty. Z kolei on sam wydaje się artystą nieprzystającym do krajobrazu współczesnego kina. Zanadto osobliwy na mainstream, zbyt popowy na arthouse. Rozgrywające się w czasach zimnej wojny baśniowe love story ma jednak szansę przełamać ten impas. To nie tylko najlepszy, ale i najbardziej wzruszający film del Toro od czasów "Labiryntu fauna".
Na pierwszy rzut oka – reżyser biegnie po własnych śladach. Doug Jones znów hasa po ekranie w gumowym stroju potwora, wszyscy pozytywni bohaterowie bez wyjątku są outsiderami, a groza kroczy pod rękę z magicznym realizmem. Oto do tajnego rządowego laboratorium, w którym pracuje niema sprzątaczka Elisa (Sally Hawkins), wprowadza się nowy mieszkaniec. To wyłowiona z dna morza, obdarzona boskimi mocami istota przypominająca filmowego potwora z czarnej laguny. Komitet powitalny w postaci rządowego agenta Stricklanda (Michael Shannon) na dzień dobry raczy gościa prądem. Podczas gdy naukowcy zachodzą w głowę, jak wykorzystać przybysza do walki z Sowietami, Elisa dostrzega w nim bratnią duszę. Aby dowieść czystości swych zamiarów, kobieta staropolskim zwyczajem częstuje nieufne stworzenie jajem na twardo. Chcecie wiedzieć, co będzie dalej? To wyobraźcie sobie remake "Opętania"Żuławskiego nakręcony przez wytwórnię Disneya.
Czego w tym filmie nie ma! "Piękna i Bestia" spotyka się ze szpiegowskim dreszczowcem, musical ze złotej ery Hollywoodu sąsiaduje z surrealistycznymi fantazjami w stylu Jean-Pierre'a Jeuneta, a biblijne eposy z krwawym monster movie. Dodajcie do tego m.in. seks, psychoanalityczne symbole oraz rasowe napięcia w Ameryce lat 60. Choć pozornie nic tu do siebie nie pasuje, del Toro do spółki ze scenarzystką Vanessą Taylor udało się skonstruować spójną, angażującą historię. Sporo w niej humoru, jeszcze więcej podszytej smutkiem nostalgii. Na ekranie widzimy, jak telewizja odbiera widownię kinom, franczyzy przeganiają z rynku rodzinne biznesy, a rysownicy nie dostają pracy, ponieważ zleceniodawcy wolą fotografie. Gorszy pieniądz wypiera lepszy, jakość przegrywa z ilością, rzemieślnicy górują nad artystami. Słowem, świat zmierza w złą stronę.
Del Toro tradycyjnie staje po stronie słabszych, spisanych na straty. W jego dziele po właściwej stronie barykady nieprzypadkowo znajdują się kaleka, gej i Afroamerykanka. "The Shape of Water" to opowieść o rewolcie wykluczonych; kolejny hymn na cześć odmieńców. Tym, co wyróżnia tę opowieść na tle poprzednich dzieł Meksykanina, jest idealne wyważenie proporcji. Wizualne odjazdy są tu równie istotne co temperatura emocji oraz tempo intrygi, a zamiłowanie do dziwactw i makabry nie osłabia uniwersalnego wydźwięku utworu. Obcujemy z filmem w pełni autorskim, a zarazem łatwo przyswajalnym dla masowej publiczności.
"The Shape of Water" okaże się prawdopodobnie największym sukcesem artystycznym w karierze Meksykanina. Nominacje do Oscara za scenografię, zdjęcia czy charakteryzację wydają się formalnością podobnie jak laury dla obsady. Wspaniała Sally Hawkins potrafi oddać najdrobniejsze wahnięcia emocjonalne swojej bohaterki, posługując się wyłącznie mimiką oraz mową ciała. Octavia Spencer i Richard Jenkins wnoszą na ekran ciepło oraz dowcip. Z kolei demoniczny Michael Shannon raz jeszcze okazuje się fenomenalnym czarnym charakterem. Woda z rozlewni del Toro ugasi pragnienie kinomanów.
Redaktor naczelny Filmwebu. Członek Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI oraz Koła Piśmiennictwa w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. O kinie opowiada regularnie na antenach... przejdź do profilu