Dużo mówi się o tym, jak wyglądałby
"Legion samobójców", gdyby film nie został brutalnie potraktowany na stole montażowym.
Jared Leto lamentował już nad wyciętymi scenami ze swoim udziałem. A reżyser
David Ayer ujawnił właśnie, że Slipknot - w którego wcielił się
Adam Beach - również padł ofiarą nożyc montażysty.
UWAGA! PONIŻEJ ZNAJDUJĄ SIĘ SPOILERY! Twórcy mieli na uwadze ekonomię narracyjną i nie chcieli przeładować filmu retrospekcjami. Ale w przypadku Slipknota doprowadziło to do tego, że postać jest obecna na ekranie zaledwie parę minut: pojawia się znienacka i chwilę potem ginie.
David Ayer wytłumaczył tę sprawę i zdradził, że Slipknot również miał swoją scenę retrospekcji:
Tak, nakręciliśmy jedną. Ale film stał się przeładowany, trzeba było więc wybierać. A Slipknot zostaje zabity bardzo szybko, więc postanowiłem nie robić zmyłki. Kiedy ma się tylu bohaterów, każdy kadr jest bezcenny. Nie chciałem więc inwestować w tę konkretną postać, żeby zrobić widzów w konia. Po premierze każdy i tak wiedziałby, że on ginie. Czy brakowało Wam pogłębienia postaci Slipknota?