NH+AFF: 10 filmów, które wciąż powinniście obejrzeć

autor: , /
https://www.filmweb.pl/news/NH%2BAFF%3A+10+film%C3%B3w%2C+kt%C3%B3re+wci%C4%85%C5%BC+powinni%C5%9Bcie+obejrze%C4%87-140188
NH+AFF: 10 filmów, które wciąż powinniście obejrzeć
źródło: materialy promocyjne
W sieci wciąż trwają połączone edycje 20. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty oraz 11. American Film Festivalu. Jeśli na bieżąco czytacie nasze recenzje, wiecie doskonale, że dzieje się sporo. Dziś ich autorzy, Joanna Krygier i Wojtek Tutaj, zdradzają, jakie filmy wciąż warto obejrzeć. Kolejność, oczywiście, przypadkowa. 


NOWE HORYZONTY / AMERICAN FILM FESTIVAL – 10 FILMÓW, KTÓRE WCIĄŻ POWINNIŚCIE OBEJRZEĆ




Rywalizujący o Złotego Niedźwiedzia na tegorocznym Berlinale "Berlin Alexanderplatz" to współczesna wersja powieści Alfreda Döblina. Po adaptacji Piela Jutziego i serialu Rainera Wernera Fassbindera po historię Francisa sięga tym razem Burhan Qurbani. W jego wizji proletariusz z oryginału zamienia się w nielegalnego imigranta z Afryki Zachodniej, próbującego zacząć nowe życie w lepszym świecie – Niemczech. Przyjmujący germańskie imię Franz chce być uczciwy, ale nurt rzeki, której bieg wyznacza niebezpiecznie fascynujący i zarazem destrukcyjny Reinhold, znosi go na przeciwległy brzeg. Ciepło domowego ogniska wciąż walczy tu o pierwszeństwo z obietnicą opływania w luksusach. Trzygodzinny fresk o losach człowieka, w którym nieustannie ścierają się potężne siły: miłość i nienawiść, pokora i pycha, dobro i zło. To brzmi jak plan na kolejny festiwalowy wieczór.
 
Nietuzinkowy portret naukowca serbskiego pochodzenia, którego popkulturowe wizerunki pod względem ilościowym niemal dorównują liczbie jego wynalazków. Niedawno w "Wojnie o prąd" miał on twarz Nicholasa Houlta, z kolei w filmie Michaela Almereydy wciela się w niego Ethan Hawke. Nie oczekujcie jednak typowej biografii: prześlizgiwaniu się po kolejnych epizodach z życia geniusza towarzyszy współczesny z ducha wykład narratorki i jednocześnie uczestniczki wydarzeń Anne Morgan, akcję przerywają łamiące czwartą ścianę wstawki, a alternatywne wizje wydarzeń mieszają się z prawdą. Warto zobaczyć choćby dla klimatycznych zdjęć Seana Pricea Williamsa ("Good Time") i spiętego, poważnego Hawke'a jeżdżącego na wrotkach.
 
Rok 2025, Ukraina powoli podnosi się po wojnie z Rosją. Kamera operatora ("Plemię") i jednocześnie reżysera filmu, Valentyna Vasyanovycha, w długich, statycznych ujęciach obserwuje wyludnione, błotniste tereny, na których wciąż poukrywane są miny – zapomniane prezenty od przeciwników. W przeoranej konfliktem zbrojnym, apokaliptycznej rzeczywistości o swoje upomina się też natura; martwa ziemia nie może być już domem dla nieszanujących jej praw ludzi. Dla wielu z nich stała się jednak grobem – w masowych mogiłach spoczywają walczący po obu stronach barykady, bo śmierć zawsze jest egalitarna. Do wolontariuszy zajmujących się ekshumacją zwłok dołącza były żołnierz, zmagający się z zespołem stresu pourazowego. Pomimo wszechogarniającej beznadziei w nagrodzonej w Wenecji "Atlantydzie", warto wsiąknąć w wizję Vasyanovycha i uwierzyć, że nawet na zgniłych fundamentach można zbudować coś nowego i dobrego.
 
"Zabij to i wyjedź z tego miasta" to autobiograficzna opowieść o pragnieniu schronienia się w świecie wspomnień, w którym kontakt z bliskimi wciąż jest możliwy. Ożywiając ich za pomocą animacji rysunkowej, autor wskrzesza też doświadczenia PRL-owskiego dzieciństwa czy trudów odbudowy kraju po transformacji, które były wspólne całemu pokoleniu. Postaciom powołanym do życia przez twórcę udzieliły głosów prawdziwe tuzy rodzimego kina z Ireną Kwiatkowską, Barbarą Krafftówną czy Andrzejem Wajdą na czele. Nostalgiczny charakter podróży filmu wzmacnia w dodatku przejmująca ścieżka dźwiękowa Tadeusza Nalepy. Pełnometrażowy debiut Mariusza Wilczyńskiego to zdecydowanie idealny seans na jesienną szarugę.
 
Z jednej strony miejskie zamieszki, z drugiej – wystawne wesele w bogatym domu. W końcu te dwa światy będą musiały się spotkać i łatwo przewidzieć, że nic dobrego z tej konfrontacji nie wyniknie. Nagrodzony Srebrnym Lwem w Wenecji "Nowy porządek" Michela Franco w zamierzeniu miał być podobno dystopią, ale życie dogoniło sztukę szybciej, niż można się było spodziewać. Dzisiaj thriller autora Opiekuna czy Córek Abril ogląda się niemal jak dokument, zapis wybuchu społecznych frustracji, skutkujący atakiem wymierzonym w warstwę uprzywilejowanych. Opresjonowani stają się ciemiężycielami, spirala przemocy się nakręca, a na stanowiskach beneficjentów nowego porządku trwają roszady. Niejednoznaczny, przerażający, odrzucający i bez wątpienia jeden z najciekawszych filmów sezonu, którego po prostu nie wypada przegapić.
 
Pedro Costa jest niestety mało znany poza obiegiem festiwalowym. Może nowe dzieło Portugalczyka "Vitalina Varela" zmieni ten stan rzeczy. Nagrodzony Złotym Lampartem w Locarno film należy do największych osiągnięć reżysera od czasu "W pokoju Wandy". Costa, zainspirowany barokowym malarstwem i dziełami niemieckich ekspresjonistów, stworzył wizualny majstersztyk. Operując światłocieniem i czernią, zatapia nas w świat tytułowej bohaterki, która przybywa do Lizbony pochować męża. Obrzeża portugalskiej stolicy zaludniają mieszkańcy-widma wyłaniający się z mroku, a "Vitalina Varela" szuka w tej dziwnej przestrzeni śladów przeszłości i przepracowuje osobistą traumę. Hołd dla zmarginalizowanych i triumf artystycznej osobności.
  
Pełnometrażowy debiut Philippa Yuryeva otwiera jedna z najlepszych sekwencji tego roku. Ze świata bliskiego kinu Gaspara Noe błyskawicznie przenosimy się na... Czukotkę. Odległy skrawek Rosji zamieszkuje tytułowy wielorybnik, Leszka. Chłopak zakochuje się w striptizerce z Detroit, którą podgląda w internecie. Czy silne uczucie sprowokuje go do pokonania Cieśniny Beringa i przekroczenia granicy z USA? W nagrodzonym w Wenecji utworze surowy realizm spotyka się z artystyczną fantazją, młodzieńcze marzenia – z ograniczonymi perspektywami, a świat wirtualny – z rzeczywistością. Reżyserowi udaje się uchwycić niezwykłego ducha odizolowanej krainy i wypełnić ekran najczystszą filmową energią. Do tego fenomenalnie użyta piosenka "Rockin Back Inside My Heart" Julee Cruise, kiedyś współpracowniczki Lyncha. Nie przegapcie.
  
3

Słudzy

Služobníci
1h 20m
 Czy można nakręcić film noir i dreszczowiec w seminarium duchownym? Ivan Ostrochovský udowadnia, że tak. "Słudzy" to hipnotyczne i przerażające studium starcia ciemności ze światłem. Akcja toczy się w latach 80. w komunistycznej Czechosłowacji. Agent Służby Bezpieczeństwa przybywa na wydział teologii, by poddać to miejsce inwigilacji i odnaleźć kleryków studiujących nielegalne publikacje. Brzmi może prosto, ale słowacki reżyser bezbłędnie buduje napięcie, wprawiające w drgnienie każdy kadr. Atmosfera wzajemnych podejrzeń, zastraszania i niepewności niemal rozsadza ekran, a olśniewające zdjęcia podtrzymują posępny nastrój filmu. Kino czerpie z gatunku to, co najlepsze, a przy tym roztacza wielowymiarową wizję na system totalitarny czy stosunki państwa i Kościoła. Słudzy są jednym z tytułów, które wbijają się w głowę i długo nie przestajesz o nich myśleć.
  
Rzadko zdarzają się takie filmowe perełki jak "Metamorfoza ptaków". Debiut fabularny Catariny Vasconcelos słusznie został uhonorowany nagrodą FIPRESCI na Berlinale. Portugalska reżyserka zrealizowała intymny esej autobiograficzny, którego lekkość i kunszt wizualny mogłyby zawstydzić niejednego z mistrzów kina. Fikcja swobodnie przeplata się tu ze śladami rzeczywistości, aktorzy mieszają z członkami rodziny autorki, a poezja i natura harmonijnie współistnieją. Narrację o pamięci i zmarłej matce dopełnia refleksją nad metamorfozami przyrody, życia, świata. Wyrafinowane plastycznie kadry Vasconcelos inscenizuje z równym pietyzmem, co wybitni malarze martwych natur.
  
Tytuł "Zmierzchu" najlepiej oddaje charakter filmu, którego wielkim tematem jest kres i rozpad świata. Konkretnie chodzi o monumentalną, niszczejącą rezydencję, gdzie pozostali już tylko dwaj mieszkańcy: stary sługa i jego pan. W długich, statycznych ujęciach Théo Court przygląda się głównie temu pierwszemu, skazanemu na odejście w niepamięć i włóczącemu się po pokojach jak zjawa. Wyciszone kadry pozwalają kontemplować najprostsze czynności i choć na chwilę zastanowić nad losem starca. Reżyser składa hołd niebywałej lojalności, która każe mu pozostać przy pracodawcy. Jednocześnie odkrywa nędzę życia w pozbawionej dostępu do wody i prądu posiadłości przypominającej cmentarzysko spowite mgłą. Slow cinema w najlepszym wydaniu.
   

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones