"Gotham Knights": świat Batmana bez Batmana

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/%22Gotham+Knights%22%3A+%C5%9Bwiat+Batmana+bez+Batmana-148126
"Gotham Knights": świat Batmana bez Batmana
Niejakim komunałem jest już dzisiaj stwierdzenie, że komiksy superbohaterskie to niemal odpowiednik ponowoczesnej mitologii, że owe drukowane niegdyś na tanim, praktycznie przeźroczystym papierze opowieści o ludziach-pająkach i stworach z wymiaru piątego (nie zmyślam) to święte pisma naszego pokolenia.

Oczywiście umyślnie przesadzam, co nie zmienia faktu, że zamaskowani herosi ciągnący za sobą pstrokate peleryny dawno już wyszli za komiksowe getto i co najmniej od przeszło dekady królują na szczytach kinowego box-office’u. A to niemałe osiągnięcie. Ba, aby być wiernym fanem takiego Supermana, nie potrzeba już nawet znać żadnego komiksu, bo tony treści dostarczają inne media, w tym także gry. I, co ciekawe, każda z nich buduje fikcyjne światy niemalże od nowa, dysponując tymi samymi klockami, co oryginał, ale projektując zupełnie różne rzeczywistości. Nic w tym jednak oburzającego, bo komiksowe uniwersa funkcjonują tak od swojego zarania poprzez crossovery, rebooty, częściowe lub całkowite resety oraz rozgałęziające się serie wydawnicze. Alan Moore, bodaj najwybitniejszy twórca komiksowy, jaki stąpał po tej ziemi, stwierdził nawet, że próba ogarnięcia i spamiętania tego wszystkiego zakrawa na chorobę.


Można bowiem spokojnie założyć, że w danym momencie na rynku dostępnych jest co najmniej kilka wersji opowieści o danym herosie czy bohaterce, a każda z nich jest tak samo prawdziwa, istotna i kanoniczna. Zupełnie inny jest przecież Batman od Matta Reevesa i ten z komiksu Toma Kinga, kim innym jest Bruce Wayne z kreskówki Bruce’a Timma, a kim innym ten od Telltale. Stąd też pewien sceptycyzm towarzyszący newsom o "Gotham Knights" (dla której to gry punktem wyjścia miała być śmierć Batmana) jest może i zrozumiały, ale przecież nie takie numery już przechodziły.

Jednak bez obawy, nasz heros – to żaden spoiler – faktycznie ginie podczas potyczki z R’asem al Ghulem, jeszcze zanim na ekranie pokaże się tytuł gry. Nie ma tutaj żadnej blagi, ani żadnej sztuczki, bo jego ciało znajdują przecież najbliżsi mu ludzie. Batman nie ma żadnego interesu, aby robić trik ze sfingowaniem swojej śmierci… Chyba że jego ostatnia sprawa kryje coś, o czym jego przyboczni jeszcze nie mają pojęcia. Umyślnie rzucam tu tak zwane czerwone śledzie, ale fakt faktem, że świat Batmana bez Batmana jest konceptem nader interesującym.

Orbitujący przy nim towarzysze – Red Hood, Robin, Nightwing i Batgirl – nie są może dziećmi we mgle, lecz biorą na siebie role spadkobierców usiłujących poskładać do kupy życie zmarłego, który pozostawił po sobie wyłącznie pustkę i nierozwikłane tajemnice. Na przestrzeni lat gry na licencji DC wykorzystywały komiksy z Batmanem do rozrysowywania rozmaitych fabuł, dokonując ciekawych dekonstrukcji postaci i zdarzeń znanych z oryginału (jak choćby "Injustice", które wywróciło wszystko do góry nogami, albo gry od Telltale, kompletnie przepisujące życiorysy rodziców Bruce’a), często stawiając na śmiałe odejście od kanonu.


Na tym tle "Gotham Knights" ostrożnie i elegancko przestawia jego elementy. Choć już niedawny film Matta Reevesa "Batman" czerpał z dobrze przyjętego runu komiksowego autorstwa scenarzysty Scotta Snydera (rodzinnych koligacji z pewnym reżyserem nie stwierdzono), to nie zdecydowano się tam sięgnąć po pomysł bodaj najbardziej oryginalny: Trybunał Sów.

Chodzi o tajne stowarzyszenie od paru stuleci trzęsące Gotham, o którym długo pojęcia nie miał nawet sam Batman. Sowy nie tylko sterują miejskimi elitami, ale i należą do miejskich elit, a kto się im sprzeciwi, albo kończy na dnie głębokiej jamy, gdzie spoczywa już kopiec kości, albo rozprawia się z nimi krwawo nieumarły, cichy zabójca zwany Szponem, których legiony są na usługach Trybunału. Jest to jednak nie tylko ciekawy dodatek do galerii złoli Batmana, ale i swoiste przepisanie historii samego miasta, które okazuje się przeżarte korupcją i odgórnie sterowane. A to zupełnie inaczej ustawia pionki na gothamskiej planszy.


Bo kimże teraz są tacy Harley Quinn czy Mr. Freeze? Zaledwie pomniejszymi draniami, którzy mogą sobie jątrzyć, kombinować, knuć, rabować i niszczyć ile się da, a i tak nie dorosną do pięt systemowemu złu Trybunału. Nie oznacza to, że "Gotham Knights" releguje wyżej wspomniane postacie do trzeciego planu, bynajmniej, zdecydowanie jednak pełnią one rolę pomocnicze. Co ważniejsze, o ile zwykle sama postać Batmana definiowana jest poprzez jego relacje z przeciwnikami, którzy służą mu niekiedy za swoiste krzywe zwierciadło, o tyle tutaj obserwujemy interakcje drużyny tytułowych Rycerzy. Troje z nich to byli lub aktywni Robinowie, z których każdy ma inne doświadczenia z ich niedawnym mentorem.

Dick Grayson, pierwszy z nich, to od dawna niezależny heros Nightwing, działający jednak z dala od Gotham. Jason Todd, ożywiony dzięki niesławnej Jamie Łazarza – sadzawce wypełnionej życiodajnymi związkami chemicznymi – i kryjący się pod pseudonimem Red Hood, jest rozgoryczonym mścicielem. Tim Drake, młody i nieopierzony, to aktualny, rzutki Robin. Batgirl z kolei, czyli Barbara Gordon, dawniej jako Oracle służyła Batmanowi przyjaźnią i pomocą techniczną. Ich rozmowy ujawniają trudne stosunki między osobami, które nagle muszą stworzyć kolektyw. Nie jest to pomysł nowy, nic podobnego, bo Bat Rodzina to istotny element komiksowej rzeczywistości praktycznie od samego początku.


Po wydarzeniu znanym jako "Ziemia niczyja", wypuszczono nawet serię komiksów "Batman: Gotham Knights", która skupiała się na rzeczonych bohaterach – i paru innych; co ciekawe, wtedy jeszcze postać Red Hooda nie była utożsamiana z Jasonem Toddem – ale jej fabuła nie ma nic wspólnego z wydarzeniami z gry. Podobnie jak nie przecina się ona z serią "Batman: Arkham", choć wspólny rodowód tych tytułów mógłby na to wskazywać. Nic bardziej mylnego.

Światy z obu tych opowieści są zupełnie inaczej zaprojektowane, a postacie, choć noszą te same imiona, mają inny wygląd i osobowości, przy zachowaniu pewnego trzonu charakterologicznego, który świadczy o ich wyjątkowości. Nawet samo miasto z "Gotham Knights" jest dalekie od gotyckiego mroku. To bowiem szachownica zwyczajnych ulic, co przewrotnie przydaje grze jeszcze większej złowieszczości; jesteśmy bowiem świadomi, że pod spodem kryje się Trybunał Sów. Wysoka giętkość, elastyczność i adaptacyjność uniwersum DC jest użytecznym narzędziem w rękach zespołów deweloperskich odpowiadających za kolejne gry spod znaku nietoperza. "Gotham Knights" łączy zrozumienie i szacunek dla klasyki oraz kanonu ze świeżym spojrzeniem na dobrze już nam znane postacie i miejsca. Nie patrzymy już oczyma Batmana.

Gra "Gotham Knights" jest już dostępna w sprzedaży na komputerach PC oraz konsolach Xbox Series X|S i PlayStation 5.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones