"Sicario" niewątpliwie ma świetny klimat, sprawną realizację, nienajgorsze aktorstwo, dobre zdjęcia, różne ciekawe "smaczki" z zakresu 'ekstremalnego' działania służb specjalnych (np. ewidentne aluzje do techniki "water boardingu" stosowanej na więźniach). Słowem, technicznie, jest bardzo dobrze zrealizowany.
Tylko co z tego jeśli straszliwie kuleje scenariusz. Po bardzo obiecujących pierwszych 30 minutach film szybko staje się bajeczką bez grama wiarygodności, uniemożliwiającą 'zanurzenie się' w przedstawianej historii. Dostajemy całą masę kłujących w oczy nonsensów które, powiedzmy sobie szczerze, nie trzymają się logiki nic a nic.
1) Wielka grupa agentów przeprowadza gigantyczną operację sprowadzenia więźnia konwojem samochodowym przez granicę. Mogli sprowadzić go po prostu helikopterem te 10 km przez granicę (sami latają prywatnym odrzutowcem). Ale nie. Jadą przez to miasto i brandzlują się profesjonalnym obstawianiem kiedy to ci źli napadną na konwój. Okeeeeej.
2) Nasi bohaterowie mają super sprzęt, super technologię, na odprawie widać sprawną koordynację różnych służb i w ogóle wszystko na takim poziomie że o ja pierniczę. Tymczasem nie potrafią nawet zorganizować wyłączonego pasa dla kolumny samochodów na granicy. Utykają w korku jak zwykli randomowi Meksykance. Okeeeeej.
3) Gangsterzy w liczbie ośmiu chłystków w 2 autach bez żadnego taktycznego oporządzenia usiłują przeszkodzić kolumnie bodajże 5 samochodów załadowanych uzbrojonymi po zęby żołnierzami którzy oczywiście ich masakrują. Prawdziwy geniusz taktyczny. Okeeej.
4) Masakra na granicy dokonana przez amerykańskie służby w gigantycznej ciżbie ludzi (wśród których musieli być też amerykanie) nie zwraca niczyjej uwagi, jakby nic się nie stało, a bohater podsumowuje to tekstem że nawet żadna gazeta o tym nie napisze. W realnym świecie po takiej akcji byłoby pierdylion filmików na jutubie i głośno o tym na całym świecie. Ale scenarzysta nie wie że są smartfony, jutuby itede. Okeeeej...
5) Samo wyjaśnienie że potrzebowali doczepić jakąs babeczkę do zespołu żeby CIA mogło działać wewnątrz kraju - beczka śmiechu. Cały film opiera sie na zasadzie że działają na granicy prawa, a nawet bezczelnie je łamią, a przejmują się wielce jakimś tam przepisem. Okeeeeej.
6) Jacyś randomowi emigranci złapani na nielegalnym przekraczeniu granicy mają wiedzę operacyjną dorównującą wierchuszce narkotykowych gangów. Potrafią wskazać istniejące tunele przez granicę z dokładnością do kilku metrów. Okeeeeej. Wiedzą tą dzielą się z naszymi bohaterami - szkoda że nie okrasili tego tekstem "dobra, powiemy wam gdzie jest ten mega sekretny tunel żeby scenariusz filmu w którym tu wszyscy gramy nie utknął w martwym punkcie" - taki tekst nie wywołałby ani grama zdziwienia na widowni.
7) Akcja z tunelem zsynchronizowana z odwołaniem pomniejszego bossa do Meksyku po to by jeden bohater mógł przeniknąć za linie wroga, zaimprowizować porwanie samochodu policyjnego, dogonienie owego bossa w celu przedostania się na teren willi mega-bossa i zamordowania go razem z rodzinką w akcie komiksowej zemsty w rodzaju Punishera czy Batmana za morderstwo na własnej żonie i córce. Koorwa, serio?? Ale tak z ręką na sercu - serio-serio?
8) Zakończenie jest całkowicie upośledzone umysłowo. Znów, mam propozycję. Pan dobro-zły twardziel powinien powiedzieć jej: no weź koorva głupia babo, podpisz ten papier bo tak w scenariuszu mamy napisane, w końcu tylko gramy w filmie-bajeczece. Taki tekst nie wywołałby u mnie żadnego zdziwienia.
9) Piętrowa teoria spiskowa i racjonalizacje za nią stojące które serwuje scenariusz tego filmu usatysfakcjonują być może ludzi o mentalności pokroju Antka Macierewicza, ale sa obrazą dla inteligentniejszego widza.
Lubię takie punktowanie niejasności jak przedstawiłeś powyżej oraz po części zgadzam się z poruszonymi przez Ciebie "nonsensami". Pozwolę sobie na kontrargumenty i postawienie siebie trochę w kontrze, chociażby dla dyskusji i podywagowania ;)
Odpowiedzi na Twoje punkty:
1) Helikopterem musisz mieć możliwość gdzieś "usiąść" i może nie było w pobliżu dogodnego miejsca. Tym bardziej, że przy lądowaniu czy startowaniu helikopter jest łatwiejszym celem niż kolumna migiem pędzących aut (nie patrząc się ofcoz na korek przy granicy, przy wyjeździe z Meksyku).
2) Celna uwaga, pełna zgoda.
3) Fakt, mieli nikłe szanse w odbiciu patrząc na siłę ognia. Myślę, że można byłoby to wytłumaczyć tym, że akcja była trzymana w tajemnicy, dowiedzieli się o niej na krótko przed i musieli zorganizować ad hoc próbę odbicia, załadowali kilku "chętnych" i a nóż się uda.
4) Prawda, choć biorąc pod uwagę zaprezentowane w filmie masakry, anarchię i porachunki na porządku dziennym to być może po stronie meksykańskiej nie byłoby to aż tak wielkie wydarzenie.
5) Tutaj akurat się nie zgodzę. Nie wiem czy taki przepis faktycznie u nich występuje, ale wydaje się sensowny i bardzo logiczny. Przy takich akcjach, jak sam wspomniałeś, na granicy prawa, mimo wszystko działają pod jakąś agendą i się przed nią rozliczają, czy to z budżetu, wyników akcji, poniesionych strat itp. Ogólnie ujmując to nie są do końca wolni strzelcy. Mając dość dużą swobodę działania wydaje się logiczny przepis "pilnowania" akcji przez ludzi z innej agencji, biura. Jak widać po scenariuszu filmu, przepis nie do końca skuteczny ;)
6) Dlaczego mieliby nie mieć wiedzy o potencjalnych tunelach. Przecież zostali wybrani z tych, którzy byli nielegalnie w USA i prawdopodobnie wykorzystywali podobne tunele do przejścia granicy. Jako lokalsi musieli mieć jakąś wiedzę, nawet opartą na plotkach i "wiedzy miejskiej", że tam gdzieś jest tunel niedostępny dla zainteresowanych i wykorzystywany przez gang. Następnie CIA przy pomocy między innymi analizy terenu z satelity i dostarczonych info od lokalsów mogli namierzyć wejścia do tunelu.
7) Rzeczywiście samo synchro z akcją w tunelu, przedostaniem się Alejandro na drugą stronę, przejazdem tego mniejszego bossa jest trochę naciągana. Bo przecież akcja z policjantem i wozem policyjnym była zaimprowizowana, tego nie mieli pewnie w planach. Ciekawe jaki miał plan docelowy, żeby się dostać do willi bossa?
8) Zgadzam się, zakończenie filmu mogłoby być inne i ciekawsze. Zero strat własnych. Jakieś lekki zwrot akcji czy zaskoczenie by się przydało. Ale dlaczego scena z przymuszeniem do podpisania papieru jest zła? Babka się gryzła co zrobić z tym fantem, bo z jednej strony jakiś kręgosłup moralny nie pozwalał jej na puszczenie tego bokiem, z drugiej strony szantaż Alejandra oraz pewnie sama świadomość, że nagięcie prawa zostało wykorzystane jednak w słusznej sprawie.
Mnie natomiast irytowało nakreślenie charakteru naszej bohaterki. Pracuje w FBI, ma na co dzień do czynienia z różnymi patologiami i przemocą (przecież dużo nie trzeba szukać, na naszym podwórku w Polsce zdarzają się takie potworności jak martwe i poćwiartowane dzieci w beczkach czy lodówce, więc nawet nasi kryminalni mają do czynienia z ohydnymi sprawami, a co dopiero FBI w Stanach), a ona i jej koledzy są przerażeni odkryciem z pierwszych scen filmu, tak jakby byli nowicjuszami. Ona sama, nie wiem dlaczego, jest przeciwna naciąganiu prawa przez jej nową ekipę - przecież działają w słusznej sprawie i ona o tym wie, był to jedyny sposób działania, który jest skuteczny. Normalnie taka agentka nie miałaby problemów natury moralnej.
Ale ogólnie, rzeczywiście, cześć z tych punktów mogli wymyślić w scenariuszu inaczej, nieco bardziej sensownie.
Ja się domyślam, że wybrali kobietę bo myśleli że łatwiej będzie ją manipulować, oszukiwać i ewentualnie zastraszyć. Tak jak ktoś napisał, w tej sprawie musiał brać udział ktoś z innej agencji.
Wybrano laskę, zamiast murzyna bo nie wiedziała nic o meksykańskich kartelach, nie rozumiała nic po hiszpańsku (murzyn rozumiał o czym gadali) i ogólnie o prawie też nie miała takiego pojęcia jak jej partner- był prawnikiem. Była znana tylko z akcji, ponieważ podczas 6 strzelanin nie dostałą nawet obcierki, więc wybrano ją. Ona miała tylko chodzić za nimi, trzymać się z tyłu i najlepiej nie wiedzieć co się dzieje, oraz nie dać się zabić (w tym była dobra).
Bohaterka okazała się jednak ciekawska i z przesadnym poczuciem przestrzegania prawa i moralnością.
Najgorsze jest to, że jak na agentkę była trochę głupia bo mówiła prawdę, po akcji w tunelu stwierdziła że wszystko wyjawi, FBI dowie się co robi CIA. Po tym wszystkim wiadome było, że ktoś przyjdzie popełnić jej samobójstwo, albo przekonać do innej wersji wydarzeń. W dodatku dała się na końcu tak łatwo podejść Graverowi- nie dość że wyszła sobie zapalić na balkon to zostawiła własną broń, że łatwo nasz wilk- zabójca mógł upozorować jej samobójstwo.
super, mam te same odczucia w stosunku do głównej bohaterki. Jedyny minus to trochę schematyczny Alejandro, łatwo sie dało przewidzieć, że szuka zemsty.
Ona nie zostawila broni tylko to jest ta broń która zgubila w tunelu. Fajnie pomyślane, że Benicio D.T. ma rękawiczkę tylko na prawej ręce aby nie zostawić swoich odcisków.
"Bo przecież akcja z policjantem i wozem policyjnym była zaimprowizowana, tego nie mieli pewnie w planach"
Jesli dobrze pamietam agenci pytali sie zatrzymanych osob ktorzy policjanci sa skorumpowani wiec to nie mogl byc przypadek
od siebie dodam, że operatorzy jednostek specjalnych bardzo rzadko giną... zero strat w tym wypadku jest bardzo uzasadnione... Ci ludzie są przeszkoleni i potrafią rzeczy o jakich się przeciętnemu człowiekowi nie śni...
Pewnie w doskonałym świecie miałbyś 100% racji, ale nasz świat nie jest doskonały i w realnym operacje policyjne czy też militarne także nie są doskonałe więc wbrew mniemaniu absurdy także mogą się zdarzać w prawdziwym świecie. Ja wręcz myślę, że życie potrafi napisać takie scenariusze, które się ani filozofom ani filmowcom nie śniły hahaha. Pamiętaj też o tym, że cała akcja przedstawiona w tym filmie to fikcja a celem filmu nie jest ani złapanie meksykańskich baronów narkotykowych, ani zemsta ale zainteresowanie widzów filmem. Pozdrawiam PS Komentarz do głównego wątku ale przez pomyłkę umieściłem go gdzie indziej.
Hehe 100% racji, dodam tylko jeszcze te trupy w ścianach z początku filmu (wtf??) oraz to, że jeżeli już potrzebowali kooperacji z inną agencją to nie mogli znaleźć jednego doświadczonego agenta, który wiedziałby ocb i nie płakałby co chwila jak panna blunt (a ten jej ciemniejszy kolega to miał cały czas wyraz twarzy jakby był pierwszy dzień w robocie)
Zastanawia mnie tylko, czy reżyser, który jak widać, chciał zrobić całkiem ambitny film nie miał nic do powiedzenia w sprawie scenariusza czy jest takim samym gamoniem jak scenarzysta heh?
Inteligentnym się ciężko żyje na tym świecie, ale nie załamuj się. Pzdr
Gamoniem jest czlowiek, ktoremu na tacy podano rozwiazanie, a i tak nic nie zjarzyl.
CIA (nie wiem czy wiesz, ktorzy to, wiec napisze, ze byla to organizja w ktorej znajdowal sie Josh Brolin) potrzebowalo osoby z innej agencji, bo w innym wypadku nie mogliby przeprowadzac akcji na terenie innego kraju. I ta ze osoba byla nasza glowna protagonistka. A to, ze nie znala hiszpanskiego, ani nie miala pojecia na czym akcje polegaly bylo glownym atutem, ''dzieki'' ktoremu u nich wyladowala.
A to ciekawa teoria. CIA zajmujące się działaniami poza granicami USA potrzebuje asysty FBI działającego wyłącznie wewnątrz kraju by przeprowadzić akcję w Meksyku.
Jest dokładnie odwrotnie. Potrzebowali FBI by móc działać wewnątrz USA (m. in. śledzenie mafiozów, akcja w tunelu)!
Pomyłka wynika prawdopodobnie z błędu w polskich napisach do filmu. Sam go niedawno oglądałem i w scenie, w której Brolin mówi, że CIA nie może prowadzić działań na terenie USA bez udziału krajowej agencji, "within the borders" przetłumaczono jako "poza granicami".
Ogólnego sensu to jednak nie zmienia, ktoś z FBI był im koniecznie potrzebny.
W mojej wersji, lektor przetłumaczył, jako: "CIA nie może działać W KRAJU, bez nadzoru innej agencji". Co rozumiem, że CIA zostało stworzone i może swobodnie działać, jedynie POZA USA.
Podstawowy zarzut jest taki, że jak się obejrzy ten film to nasuwa się pytanie - po co to wszystko?
Mamy dwóch gości, którzy mają różne motywy ale jeden cel. Wykończyć szefa kartelu narkotykowego. Jeden bo tak będzie łatwiej nad tym zapanować, a drugi z zemsty. Plan jest prosty. Najpierw robimy rozpierduchę w kilku miejscach, gość w czarnym mercedesie się wkurza/boi, jedzie do Meksyku do wielkiego szefa. Dwóch gości nie wie gdzie ten szef mieszka, więc śledząc gościa w czarnym mercedesie poznają lokalizację domu wielkiego szefa.
No ok, ale przyjmijmy ten punkt wyjścia jaki jest w filmie - nie wiedzą gdzie Boss mieszka. Nie mogli tego gościa w czarnym mercedesie zwinąć w Stanach po prostu? Po co go płoszyć i komplikować sobie robotę? Do tego twarda kobieta w ogóle nie byłaby im potrzebna, bo działaliby na terenie USA. Skoro Alejandro złapał go na drodze w Meksyku i tam grożąc mu dowiedział się czego chciał, to równie dobrze mógł go dopaść na drodze w Teksasie i grożąc mu też dowiedzieć się to czego chciał. Potem pojechać do Meksyku (sam, albo z tym gościem) i zabić kogo trzeba i po sprawie.
Ja rozumiem skomplikowaną intrygę gdy trzeba zinfiltrować kartel, zdobyć jakieś dowody, wpuścić tam jakiegoś „kreta”, bo chcemy złapać Bossa, zrobić mu pokazowy proces i skazać na 5000 lat więzienia. Ok, to ma sens. Natomiast chodziło o zwyczajne zabójstwo w celu wyeliminowania konkurencji/zemsty.
To przypomina sytuację, że mamy pojechać z punktu A do punktu B i zamiast wybrać prostą drogę, wybieramy drogę dookoła przez góry i doliny i rwące rzeki, bo tak będzie fajniej i trudniej. Oczywiście można tak zrobić, ale jest to po prostu puste.
Cześć DISCLAIMER,
strasznie niekumaty jesteś, a film akurat podaje wszystko jak na tacy (bez obrazy). W związku z tym, że dwa razy podbiłeś swoją wypowiedź to spieszę z wyjaśnieniem.
Szef jest Meksykaninem i agenci USA bez względu z jakiej agencji by byli nie mają prawa aby działać na terenie Meksyku. Aby CIA, które jest de facto agencją wywiadu mogło działać zbrojnie na terenie USA potrzebuje obecności drugiej agencji, w tym wypadku FBI. Umocowanie do ich działań (przyzwolenie z góry) to między innymi wsparcie taktyczne i militarne SWAT czy jednostek specjalnych w kolejnych akcjach.
W Meksyku rządzą kartele, które sieją terror. Niepokornych zabijają, przestraszonych kupują. Każdej nocy zabijane są całe rodziny. Bez litości. Członek gangu, który zaliczy wpadkę (nawet wysoko postawiony), jak wróci ginie. Policjanci szmuglują narkotyki. Jak mówi jeden z dowódców meksykańskich służb sytuacja jest bardzo dynamiczna i zdobyte tropy po 3 dniach są już nieaktualne. Dowiadujemy się też, że wytropienie bosa graniczy z cudem (zobacz sobie ile za El Chapo ganiali).
W związku z narastającym problemem narkotykowym i przestępstwami, agencje decydują się na niestandardową operację. Zatrudniają SICARIO - tak słowo klucz - płatnego morderce, który również z osobistych pobudek chce zlikwidować bosa. Pod przykryciem działań operacyjnych związanych z tunelem przerzucają go przez granicę aby przejął Diaza i dojechał do bossa. I nie są to bzdury bo w podobny sposób Mossad tropił nazistów po IIWŚ czy Monachium.
No kurcze , tak wlasnie powoli czekalem az ktos w koncu wyjawi tu innym intryge tego filmu, bo jak napisałes powyzej, chociaz fabula daje tu wszystko na tacy, jakos nikt nie moze tego posklejac w swojej glowie ( co jest straszne), a niektorzy sie nawet dziwia, ze agentka FBI moze miec obiekcje co do lamania prawa.
a co mu z tego jakby go zlapal w Teksasie? nic. DIAZ ow pan z czarnego mercedesa MUSIAL byc wezwany przez swojego szefa dlatego taka akcja byla przeprowadzona gdyby sam przyjechal ot tak na wycieczke to glowny szef domysliby sie ze cos nie gra dlatego takie podpuchy zeby DIAZ pojechal do szefa z szefa incjatywy.
powiem Ci tak inteligentny widzu, popatrz na spokojnie na swoje oceny filmów, mówię oczywiście o tych "dziewiątkach" itp.... okeeeej?
a teraz na spokojnie wypunktuj nonsensy w nich zawarte, okeeeej?
łapiesz co dalej? wątpię skoro scenariusz tego filmu był dla Ciebie za trudny jak i dla tych tępaków, którzy Ci wtórują...
czytałem Twoje wypociny i chciałem przejść obok nich bez echa, ale doszedłem do punktu 9 i zagotowałem...
bo żaden psi syn nie będzie mnie obrażał od Macierewiczów tylko dlatego, że mam odmienne zdanie!
nie podobał Ci się? OK... masz prawo do własnego zdania, ale nie obrażaj kogoś kto uważa inaczej!
bo gówniany z Ciebie znawca kina, jesteś... jak to ująłeś (chyba nowe słowo dla Ciebie, wpadło Ci w ucho)... jesteś "randomowym" widzem :P
Ja się z wieloma punktami nie zgadzam, oczywiście były momenty, które wydały się dziwne, np to, że stoją w korku, zamiast sobie zapewnić jeden wolny pas, ale wystarczy przez chwilę pomyśleć i wszystko ma sens. Czasami dostaje się od górnie polecenie i niezależnie od możliwości trzeba je wykonać w takich warunkach jakie się ma. Można mieć super sprzęt i dostęp do nowinek technicznych, a mimo to można nie dostać pozwolenia na ich użycie. Należy pamiętać, że jest to akcja kilku grup, jakże różnorodnych, gdzie każda z nich ma inne cele i właśnie to mnie urzekło w tym filmie, konflikt interesów osób, które rzekomo mają ten sam cel, ale ich misja brzmi inaczej, a niektórym jeszcze odzywa się sumienie. Nie widzę wcale tych dziwactw, bo w sytuacji w jakiej się znajdują bohaterowie wszystko to co się wydarzyło ma sens. Nawet wielki mafioso jest tak pewny siebie, że w swojej posiadłości trzyma tylko 6 ochroniarzy. Hieh wydaje się absurdalne, ale z drugiej strony jakiż on jest naiwny skoro wierzy, że Sicario przyszedł tylko po niego, że wcześniej nie wpakuje kulek w jego żonę i dzieci co jest oczywiste dla widza, ale co bardzo dziwi samego mafiosa:) Podobnie współpraca z emigrantami jest na porządku dziennym, bo wyższym dobrem jest rozwalenie karteli narkotykowych a służby tego typu jak CIA czy FBI nie zajmuje się łapaniem emigrantów więc wiadomo, że oni akurat znają tajemne przejścia i wiedzą którymi mogą, a którymi nie, bo im w tym momencie zakazali mafiosi, proste. Jak dla mnie wszystko ma sens.
Jasne, auta funkcjonariuszy FBI powinny byc zabezpieczone jak limuzyna prezydenta USA - LOL pomysl przez chwile gosciu...
A jakie niby mają być szyby w samochodach używanych do konwojowania niebezpiecznych przestępców? Jak w policyjnym trapezie? Bez żartów, oczywiście, że gdyby użyli do takiej akcji samochodów, to byłyby one kuloodporne.
Do tego cała ta scena, gdyby rozpatrywać ją w kategoriach realizmu, jest zwyczajnie idiotyczna. Ci goście z chustkami na twarzach, to nie są strażnicy miejscy z Warszawy, tylko operatorzy Delty, a nie potrafią zabezpieczyć terenu...Za plecami nagle pojawia się im się koleś z karabinem... No i mają niesamowity refleks - kamikadze za plecami strzele rozwalając szybę, agentka FBI go zabija, a komandos dopiero wtedy się odwraca :)
Inna sprawa, że to jest po prostu hollywoodzka bajka i jako taka się sprawdza, można się dobrze bawić podczas oglądania. Sensu ani realizmu nie ma co się w tym filmie dopatrywać.
Dokładnie. Jeżeli widzę jak ludzie dają 10/10, to w takim razie jak ocenić "GORĄCZKĘ"?! 30/10?
Ja sam "Gorączce" dałem 8, a "Sicario" 7 i nie widzę problemu. Filmy bardzo dobre w swoim gatunku, bardzo efektowne jak na swój wiek, bardzo dobrze zagrane (bo dla mnie czy gra de Niro czy randomowy meksykanin ważne jest zagranie w danym filmie - tak jak w piłce mistrza tego roku w Anglii zdobył Leicester, tak i w filmie nie nazwiska grają. Genialną rolę może mieć zwinięty z ulicy człowiek). Oczywiście "Sicario" nieco słabszy i też mnie razi kilka rzeczy jak przewóz więźnia samochodem (ale to łatwo zbić - przestrzeń powietrzna Meksyku i brak możliwości zapewnienia ochrony w niej przy jednocześnie świadomości zniszczeń, jakie może wyrządzić spadający gdziekolwiek helikopter) niemniej oba filmy oglądało mi się dobrze.
Nie pozuję jak 90% filmwebu na znawcę, nie jestem recenzentem. Jestem przeciętnym człowiekiem o przeciętnych dochodach, jeżdzęę przeciętnym Volvo 10letnim, jestem zwykłym widzem jak 99% ludzi tu i nie będę udawał znawcy - ludzie oceniają filmy tak jak im się spodobały, czasami nawet dzień lepszy czy gorszy może zmienić ocenę, więc nie szufladkuj wszysich wedle oceny filmu bo to tylko pokazuje GŁUPOTĘ - każdy człowiek jest inny i jeśli chcesz by wszyscy mieli ten sam gust to zakoleguj się z Hitlerem i Stalinem.
Taaa. Fajnie wypunktowałeś wszystkie niedociągnięcia scenariusza. Moim zdaniem powinni od razu spuścić bombę na siedzibę capo di tutti capi i byłoby po problemie. Tylko czy wtedy powstałby film?. Gdyby tak logicznie podchodzić do scenariuszy filmowych nie powstałoby żadne dzieło. Tyle w temacie.
Bond jest bezpretensjonalny. Bajeczka z góry na dół która nie obiecuje że będzie czymś więcej. To ustawia oczekiwania.
Sicario to była obietnica dobrego, realistycznego kina o realnym problemie w realnym świecie. A zaserwowano bajeczkę pełną bzdur.
Nigdy nie pracowałam dla FBI, ani nie byłam w Meksyku. Większość z Was pewnie też. Ale juz sam pomysł helikoptera w takim miejscu zalatuje mi tanim filmem sensacyjnym. Na całym świecie tajne służby specjalne eskortują w taki sposób jak zostało to przedstawione na filmie, to chyba wiedzą lepiej jak to się robi i dlaczego?! Jako dramat i kryminał film spełnia kryteria. Reżyser też za bardzo nie odbiegł od swojego stylu, skąd, zatem takie oczekiwania i takie rozczarowanie filmem? A poza tym Kino to sztuka.
Przytoczyłam tutaj Bonda ponieważ treść Twoich wypowiedzi świadczy o tym iż nie oglądałeś filmu z należytą uwagą, bądź stać Cie tylko na taką uwagę jakiej wymaga Bond.
Na pewno nie eskortuje sie w taki sposob w rejonach o wysokim ryzyku odbicia. Tu wystarczylby jeden kulodporny samochod, nie musialyby to byc wszystkie auta ale chociazby jedno. I nie cala kolumna ktora od samego poczatku wzbudza podejrzenie jadac przez cale miasto do celu. Jeden samochod, i do tego w srodku nocy i po sprawie. Mniejsze kolejki na granicach, puste ulice. Oczywiscie bylby ubezpieczany przez reszte ktora by sie nie afiszowala
Byłem w El Paso 3 lata temu i wciąż był tam niespokojnie. Film jest świetny, ale trzeba znać szerszy kontekst a nie tylko patrzeć na niego z perspektywy polskiego przewodu trawiennego zajętego pizzą i colą
Na siłę można próbować to tłumaczyć, sądzę że byłeś trochę zbyt surowy w pewnych kwestiach. Helikopterem nikt takich przerzutów nie robi - zbyt łatwy cel. Zablokowany pas na granicy faktycznie fejk, choć można to tłumaczyć tym, że strona meksykańska z oczywistych względów nie była w całą operację zbyt głęboko wdrożona, a tak jak ktoś to wcześniej wytłumaczył, goście z kartelu na granicę uderzyli tym, co na szybko udało im się zorganizować. Nie wiem jak naprawdę jest w aspekcie działań poszczególnych służb, ale Amerykanie mają pierd...ca odnośnie CIA na terenie USA i można uznać, że faktycznie potrzebowali przykrywki, tylko po co w takim przypadku brać kogoś takiego jak Kate? Bez problemu znaleźliby agenta, który podpisałby wszystko bez mrugnięcia okiem. Generalnie scenariusz to faktycznie najsłabsza część filmu, ale mimo wszystkich niedociągnięć oglądało się zajebiście, a to chyba najistotniejsze.
> Helikopterem nikt takich przerzutów nie robi - zbyt łatwy cel.
Przecież samochód to znacznie łatwiejszy cel: porusza się znacznie wolniej, porusza się tylko w 2 wymiarach (może utknąc, zaklinowac się), można zbliżyć się do niego na bardzo niewielką odległość itd itd.
Innymi słowy, jeśli dysponujesz środkami rażenia zdolnymi strącić maszynę taką jak śmigłowiec (co wymaga np strzału z dużej odległości) to tym bardziej powinieneś dysponowac środkami rażenia zdolnymi całkowicie zniszczyć samochód z analogicznej odległości.