Mroczne, ale w miły sposób. To jedna opinia. Druga? "Jak wyjęte z horroru". Taki właśnie jest ten dokument, który mógłby zrobić David Lynch do spółki z komikami z grupy Monty Python. Jego bohater, Charles Carson, gdyby żył w obecnych czasach, byłby gwiazdą Internetu, jego kolejne filmy zbierałyby miliony wyświetleń i stawałyby sięMroczne, ale w miły sposób. To jedna opinia. Druga? "Jak wyjęte z horroru". Taki właśnie jest ten dokument, który mógłby zrobić David Lynch do spółki z komikami z grupy Monty Python. Jego bohater, Charles Carson, gdyby żył w obecnych czasach, byłby gwiazdą Internetu, jego kolejne filmy zbierałyby miliony wyświetleń i stawałyby się naturalnym tematem rozmowy – niepokojącym, pokręconym, wywołującym ciarki, a przy tym wzruszenie i radość. Carson w latach 90. filmował amatorską kamerą wideo swoje codzienne życie na odizolowanej farmie w Somerset: narodziny kolejnych cieląt, przygotowania do świąt, konie łapiące go za kapelusz. Ale jego nagrania to nie tylko zapis sielanki. Sfilmował także ciało swojej martwej mamy, które woził na jej wózku inwalidzkim po farmie, a także zwłoki ojca z wciąż szeroko otwartymi oczami. Zmarłym robił też zdjęcia, a za pomocą techniki kolażu dodawał zabawne kwestie w komiksowych dymkach.