Rylie wraz ze swoim chłopakiem Samem wyjechali na odludzie. Tym razem nie chodziło jednak o beztroską zabawę nad jeziorem. Dziewczyna zbiera właśnie materiał do pracy naukowej na temat pasożyta, który zniszczył okoliczne uprawy, zdziesiątkował bydło oraz zaczął szkodzić miejscowym. Wyprawa dość szybko przestaje przebiegać po myśliRylie wraz ze swoim chłopakiem Samem wyjechali na odludzie. Tym razem nie chodziło jednak o beztroską zabawę nad jeziorem. Dziewczyna zbiera właśnie materiał do pracy naukowej na temat pasożyta, który zniszczył okoliczne uprawy, zdziesiątkował bydło oraz zaczął szkodzić miejscowym. Wyprawa dość szybko przestaje przebiegać po myśli bohaterów. Ktoś w środku nocy przegania ich z namiotu, samochód się psuje, a napotkane po drodze wnyki na niedźwiedzie nie napawają optymizmem. Wędrując przez las, para napotyka jednak samotną chatkę, zamieszkałą przez sympatyczną (choć nieco odklejoną od rzeczywistości) starszą kobietę. Rozczulająca gościnność w połączeniu z kolejnymi dziwnymi zwyczajami tworzy niepokojącą atmosferę. To jednak dopiero początek. Parę zaczynają prześladować halucynacje. Natomiast gdy jedno z nich znika, a chory psychicznie syn staruszki próbuje coś powiedzieć, wszystko zaczyna łączyć się w całość… Rylie i Sam są w głębokim lesie, a w najlepszym wypadku skończą zapewne wepchnięci do rozgrzanego pieca.
Ile razy jeszcze będą przerabiać ten sam (bądź bardzo podobny) temat w filmach? Sam klimat do połowy filmu nawet ok, potem wszystko leci na łeb, na szyję i uderza o beton niczym samobójca z dachu wieżowca. Film słaby, zakończenie standardowe dla tego typu "dzieł". Nie polecam.
ale i całość też nie powala na kolana. Był pomysł, kiepsko został zrealizowany, do tego końcówka totalnie spartolona. Już w trakcie projekcji chciałoby się wziąć do ręki kij bejsbolowy i z miłą chęcią rozkwasić łby tych psycholi. Szkoda, potencjał był, ale się rozmył.
Na początku jest dziwnie. Potem wciąga. Makabra miesza się ze śmiesznością, końcówka satysfakcjonuje. Cmokam. Barbara Kingsley jako starsza pani - miodzio. Nie obrażam się za niedociągnięcia ani lekką momentami przesadę. Jestem kontent!