Historia dusiciela z Bostonu. De Salvo mordował na wschodnim wybrzeżu Stanów, w latach 1962-1964. Film pokazuje śledztwo prowadzone przez Johna Bottomly i później przesłuchania dla zdobycia dowodów winy. W filmie De Salvo cierpi na schizofrenię i nie uświadamia sobie początkowo, że to on jest dusicielem.
Film pretendował do miana "rzetelnego", w przedstawianiu faktów o Albercie DeSalvo. Tym czasem
końcowa notka mnie pozbawiła wszelkich złudzeń co do tego. Z seryjnego mordercy, zrobili
niewinnego, chorego człowieka. Gdzie tu jest poszanowanie dla jego ofiar? DeSalvo został przecież
skazany za inne przestępstwa...
z wypowiedzi, których nie znajdziecie
w spekulacjach o kinie:
From 1967 to 1972 four movies came out that dealt with four real life killers. In Cold Blood (Perry Smith & Dick Hickock), The Boston Strangler (Albert DeSalvo), Targets (surrogate for Charles Whitman), Dirty Harry (surrogate for The Zodiac Killer)....
Może i nie jest to porywające widowisko, ale mocno nadrabia grą aktorską głównych postaci. Twórcy próbowali trochę psychologizować, pokazując "ludzką twarz" tytułowego sprawcy, a odtwórca jego roli sprostał aktorskiemu zadaniu.
Film do pewnego momentu trzyma w napięciu, a potem, gdy wszystko jest już jasne, zagadka...
Nie zgadzam się z opiniami krytyków, bo film jest naprawdę dobry. Dzielenie ekranu na części mi akurat przypadło do gustu, bo jest to coś nowego i oryginalnego. Fabuła jest dobrze poprowadzona - ukazanie śledztwa policji przeplatanego z kolejnymi morderstwami. Mam trochę mieszane uczucia co do postaci głównego...