Umarł król, niech żyje Jean-Pierre Léaud! Krytycy po canneńskich projekcjach "Śmierci Ludwika XIV" pisali, że to życiowa (sic!) rola kultowego aktora francuskiej Nowej Fali, który w Cannes odebrał nagrodę za całokształt twórczości. Jego twarz, dojrzewająca wraz z kolejnymi filmami Truffauta, Godarda, Eustache'a, Tsai Ming-lianga, u Serry...
Chyba wszystko jest w nim niezwykłe - gra aktorska, zdjęcia, dbałość o najmniejszy szczegół i sam temat. To bardzo wyciszony film, kontemplacyjny i intymny. Towarzyszyłam Królowi Słońce w odejściu. Właśnie: królowi, nie człowiekowi. I to stanowi również o wyjątkowości tego obrazu.
Jeden z tych filmów, które pozostawiają kolosalne wrażenie. Przez pierwsze 10 minut ze 3 razy miałam ochotę go wyłączyć. Ale jest naprawdę hipnotyczny i żaden bohater nie jest oczywisty. Właśnie moim zdaniem ten brak tezy stanowi o największej sile tego filmu. Każdy bohater zmaga się ze swoimi demonami, każdy jest sam...
więcejSądzę, że wiele osób nie zrozumiało idei tego filmu. Film dla niektórych jest nudny, monotonny. Chodziło w nim o pokazanie, że śmierć dotyczy każdego człowieka, obojętnie czy jest się królem Francji czy zwykłym chłopem. Widzimy jak umiera Król Słońce. Pomimo przepychu, luksusów i służących gotowych spełnić najbardziej...
więcej