Walt Kowalski, weteran wojny w Korei i zapiekły rasista z krwi i kości o stalowej woli, żyjący w świecie, który nieustannie ulega zmianom, zostaje zmuszony przez sąsiadów-imigrantów, którzy wraz ze swoją rodziną wprowadzili się po sąsiedzku, do trudnej konfrontacji z własnymi zadawnionymi uprzedzeniami. A wszystko zacznie się od klasycznego samochodu Kowalskiego - Gran Torino z 1972 roku.
Nie przesadzam. Wielki film humanistyczny.
Ja stawiam go obok "Lotu nad kukułczym gniazdem".
Pomysł. Gra aktorska. Wydźwięk-morał. Niepoprawne
politycznie smaczki. Wspaniały!
"Cokolwiek mówią ludzie, istnieje grzech".
I to zatrutej modami Ameryce!!
Dzięki Bogu za Clinta, który nie boi się takich filmów-
patrz...
Czemu taki film jak Gran Torino nie dostał żadnego Oscara, ani nawet nie był nominowany??
Więc jeśli "gendery" z Hollywoodu uważają, że Sean Penn, grający jakiegoś geja w "Obywatelu Milku" był lepszy niż Clint w tym filmie, to rzeczywiście coś złego się tam musi dziać.
A podobno Amerykańska Akademia Filmowa taka...