Relacja

T-Mobile Nowe Horyzonty: Z Rosji do Chile

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/T-Mobile+Nowe+Horyzonty%3A+Z+Rosji+do+Chile-97701
W piątek wybraliśmy się na nowy film Aleksieja Fedorczenki "Niebiańskie Żony Łąkowych Maryjczyków". Następnie wbiliśmy na pokaz świetnego thrillera politycznego "Nie" z Gaelem Garcią Bernalem w roli głównej.

Opowieści niesamowite


Ugrofińska epopeja Aleksieja Fedorczenki trwa. Po "Milczących duszach" wraca on w rejony środkowej Wołgi i ponownie odwiedza ukrytych przed światem Maryjczyków. Zamieszkujący republikę Mari El lud byłby pewnie wdzięcznym tematem nudziarskiego kina etnograficznego, albo zrealizowanego po bożemu dziennika z podróży. Zderzającego ze sobą różne formy narracyjne Fedorczenkę taka optyka jednak nie interesuje. Rosjanin zanurza się w micie i krok po kroku zaczyna go reinterpretować - zamieniając maryjskie zwyczaje i rytuały w puenty kolejnych humoresek i punkty kulminacyjne opowieści grozy, maluje bogatą panoramę wymierającej kultury.

Reżyser potrzebuje dwóch godzin i dwudziestu sześciu krótkich nowelek, by dokonać czegoś, co w kinie udaje się niezwykle rzadko, mianowicie imponującej "kompresji czasowej". Splata on przyszłość, przeszłość i teraźniejszość bogatej, skomplikowanej, wzniesionej na starych obrządkach kultury: pokazuje, gdzie była przed stuleciami, chwyta ją "tu i teraz", stawia nieoczywiste pytania dotyczące jej dalszych dziejów.  Każdy segment opowiada o jednym obrządku organizującym życie w Mari El , każdy ma też bohaterkę, której imię rozpoczyna się literką "O" ("to uniwersalny symbol piękna i symetrii" – przekonuje Fedorczenko). Brzmi to wszystko bardzo poważnie, ale z perspektywy widza z innego kręgu kulturowego poważne oczywiście nie jest: kobiety spółkują tu z wiatrem, śpiewające ptactwo wije gniazda w waginach, leśny duch domaga się seksu z chłopem, a zombie w kreszowym dresie zostaje odprawiony przez pana dzielnicowego. Jest nawet taniec w kisielu, polowanie na strzygi z dwururką oraz iście montypythonowska zaduma nad kawałkiem pasztetu.

Humor, magia, erotyka i groza przenikają się w "Niebiańskich żonach…" na elementarnym poziomie: wydają się niezbywalną częścią każdego z miejscowych rytuałów. Fedorczenko wprowadza motywy magiczne powoli, opowieść jest prowadzona z perspektywy outsidera, przed którym Mari El odsłania swoje kolejne warstwy. Filmowe "skrawki życia" mają tu różne rozmiary i różną wagę, a zbudowane wokół jednego motywu nowelki przeplatane są z wielowątkowymi, alegorycznymi historiami. W jednej z najciekawszych miniatur, opowiadającej o dziewczynie wyjeżdżającej z prowincji do Moskwy oraz wysłanym za nią nieumarłym, Fedorczenko rozciąga owo magiczne postrzeganie świata na całą Rosję. Czyni je, darujcie banał, istotą rosyjskiej duszy. (mw)

Jestem na tak


"Chilijskie kino historyczne nakręcone zabytkową kamerą wideo" nie brzmi jak najlepsza filmowa rekomendacja na wieczór. Na szczęście w przytoczonych słowach kryje się zaledwie połowa prawdy na temat "Nie". Dzieło Pabla Larraina to także emocjonujący thriller polityczny będący skrzyżowaniem "Człowieka z żelaza" z "Mad Men". W dodatku w głównej roli występuje znany i lubiany przez polską publiczność Gael Garcia Bernal. Czy teraz jesteście zainteresowani?

Akcja filmu rozgrywa się pod koniec lat 80 w Santiago. Na skutek nacisków Zachodu generał Pinochet organizuje ogólnonarodowe referendum mające potwierdzić poparcie jego dyktatury wśród Chilijczyków. Jeśli jego wynik okaże się niekorzystny dla przywódcy, ten zgodzi się ustąpić. Zarówno władza jak i tłamszona do tej pory opozycja otrzymują każdego dnia po 15 minut czasu antenowego w telewizji. Przeciwnicy rządu proszą o pomoc odnoszącego sukcesy pracownika agencji reklamowej René Saavedrę (Bernal). Bohater proponuje, by w wyborczych spotach zrezygnować z martyrologii, stawiając w zamian na humor oraz pozytywną energię. Pisząc bardziej obrazowo: idea Chile bez Pinocheta miałaby zostać sprzedana ludowi zupełnie jak nowy orzeźwiający napój gazowany. Strategia, choć budzi początkowo sprzeciw, zaczyna przynosić znakomite rezultaty. Rosnące słupki poparcia dla opcji "Nie" nie mogą jednak umknąć czujnemu oku władzy, które wytacza przeciw opozycjonistom coraz cięższe działa.

Larrain opowiada tę historię w hollywoodzkim duchu. Znajdziecie tu bohatera stającego przeciwko całemu światu, wszechmocne czarne charaktery, znakomicie stopniowane napięcie, a wreszcie kulminację, podczas której z przejęcia będziecie siedzieć na brzeżku fotela. Ów westernowy sznyt nie odebrał jednak reżyserowi trzeźwego spojrzenia. Nie wszystkie postaci w filmie zostały rozmieszczone na fabularnej szachownicy według prostego podziału na dobrych i złych. Doskonale widać to na przykładzie szorstkiej przyjaźni łączącej  René z jego szefem, a zarazem doradcą rządowej kampanii (w tej roli ulubiony aktor Larraina – Alfredo Castro). Twórcy igrają z naszymi oczekiwaniami rakże w wątku rodzinnym. Przez cały seans spodziewamy się, że bohater (początkowo beneficjent dyktatury) swoimi chwalebnymi czynami odzyska miłość byłej żony - wojującej opozycjonistki. Życie okazuje się jednak bardziej skomplikowane niż wytyczne z podręcznika dla scenarzystów.  

Twórca "Nie" z ostrożnym entuzjazmem przygląda się również narodowemu zrywowi w Chile, który doprowadził do zmian na politycznym firmamencie. Reżyser nie ukrywa, że bez wspomagaczy w postaci PR-u i socjotechniki Chilijczycy na pewno nie wylegliby na ulice, a Pinochet rządziłby jeszcze długie lata. Z filmu płynie niewesoła konkluzja, iż najlepszą dźwignią patriotyzmu była, jest i będzie propaganda. (łm)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones