Relacja

BERLINALE 2020: Recenzujemy "My Salinger Year"

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/BERLINALE+2020%3A+Recenzujemy+%22My+Salinger+Year%22-136642
Rozpoczął się międzynarodowy festiwal filmowy w Berlinie. W programie m.in. nowy film Agnieszki Holland pt. "Szarlatan" oraz serial "The EddyDamiena Chazelle'a z Joanną Kulig w obsadzie, a także polska animacja "Zabij to i wyjedź z tego miastaMariusza Wilczyńskiego

Na miejscu jest nasz współpracownik Adam Kruk, który codziennie będzie Wam dostarczał recenzji najciekawszych produkcji. Zaczynamy od filmu otwarcia – "My Salinger Year" twórcy nominowanego do Oscara "Pana Lazhara", Philippe'a Falardeau. Następna relacja już jutro. 


***


Agentka czy poetka?
recenzja filmu "My Salinger Year", reż. Philippe Falardeau
autor: Adam Kruk


Nowy Jork 1995 roku. Ze słonecznej Kalifornii przybywa tu Joanna (Margaret Qualley), porzucająca najpierw studia na Berkeley, a potem chłopaka. Dziewczyna jest początkującą poetką, więc miasto, oddychające wręcz literaturą, wydaje jej się idealne. Mówi, że zawsze marzyła o tym, by mówić w pięciu językach, pisać po kawiarniach i pomieszkiwać w tanich kanciapach. Na początek udaje jej się spełnić ostatnie z marzeń – okupuje bowiem kanapę przyjaciółki (Seána Kerslake), a gdy gościnność tej się kończy, wynajmuje norę z chłopakiem poznanym w socjalistycznej księgarni (Douglas Booth). Wszystko zaczyna się układać także w życiu zawodowym. Nie tylko dostaje pracę, ale w dodatku w branży, która najbardziej ją interesuje. Będzie obcować z literaturą, choć nie w charakterze pisarki – zatrudniająca ją Margaret (Sigourney Weaver) prowadzi legendarną nowojorską agencję literacką i uważa, że ról twórcy i agenta nie sposób łączyć.



Pewnie wie, co mówi, bo jej klientami byli Agatha Christie, Francis Scott Fitzgerald czy J.D. Salinger – i to właśnie tym ostatnim zajmować ma się świeżo upieczona pracowniczka. Kultowy pisarz, który bacznie strzeże swojej prywatności, nie wydał nic od trzech dekad i niektórzy dziwią się, kiedy słyszą, że wciąż żyje. Inni zaś – jako że "Buszujący w zbożu" rozbudza umysły kolejnych pokoleń czytelników – namiętnie wysyłają do niego listy z propozycjami spotkań autorskich, wyrazami uwielbienia albo opisami własnych dramatów. Joanna ma tę korespondencję czytać, a następnie niszczyć. Lektura zaczyna jednak coraz mocniej ją pochłaniać – fani, powierzający ulubionemu pisarzowi swe sekrety, w jej głowie ożywają, zaczyna im odpisywać, a więc przekraczać swe uprawnienia. Jednocześnie zaangażowanie w pracę coraz mocniej oddala ją od realizacji własnych planów. Może zamiast odnaleźć się w Nowym Jorku, jeszcze bardziej się pogubiła?

Ósmy film Kanadyjczyka Philippe'a Falardeau, nominowanego do Oscara za "Pana Lazhara", jest jednocześnie jego trzecim zrealizowanym po angielsku. Reżyser z Montrealu scenariusz stworzył po przeczytaniu autobiograficznej książki Joanny Rakoff "My Salinger Year" i zaczął szukać aktorki, która mogłaby się w nią wcielić. Padło na Margaret Qualley, którą zobaczył w reklamie Kenzo. Córka Andie MacDowell po świetnym występie u Tarantino w "Pewnego razu... w Hollywood" oraz wyprodukowanym dla stacji FX serialu "Fosse/Verdon" jest na fali wznoszącej i rola ta mogłaby być biletem do pierwszej ligi – gdyby tylko film okazał się lepszy, a Qualley nie wypadła w nim tak bezbarwnie. Joanna to postać bez właściwości, trudno nawet uwierzyć w jej poetycki talent. Sumiennie wykonuje pracę, choć ma inne aspiracje, w związki wikła się beznamiętnie i kończy je bez przekonania. Typ piątkowej uczennicy, której nie sposób kibicować, bo wiadomo, że i tak w jej dzienniczku wszystko będzie się zgadzać. 


Całą recenzję Adama Kruka można przeczytać TU

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones