Hongkong, rok 1995. Płatny zabójca Wong Chi-Ming od trzech lat przyjmuje zlecenia od swego agenta - kobiety. Spotykają się rzadko, ale jemu odpowiada fakt, że jego życie jest planowane przez kogoś innego. Zupełnie samotny, domyśla się, że jego agentka jest szaleńczo w nim zakochana i nieświadomy tego, że kradnie jego śmieci by szukać... czytaj dalej
Film się skończył a ja siedziałem jak sparaliżowany, bezgranicznie zachwycony tym co zobaczyłem. Z bezruchu zdołałem się wyrwać dopiero po napisach. Sądziłem, że skoro obejrzałem już prawie wszystkie inne filmy Wonga, to Upadłe anioły mnie nie zaskoczą. Myliłem się. To była czysta magia; nie wiem, jak to inaczej...
Można być pozytywnie szalonym, ale bohaterowie zachowujący się jak idioci jakoś do mnie nie przemawiają. W dodatku chaotyczna praca kamery przez niemal cały czas trwania filmu sprawia, że ciężko jest dotrwać do jego końca. Aż dziw bierze, że ta produkcja ma aż tak wielu fanów.