Film psychologiczny ukazujący codzienne problemy współczesnych Amerykanów. 30-letnia kobieta mieszka w domu swoich rodziców, którzy są emerytami i wyjechali na Florydę. Kobieta marzy o miłości i wdaje się w romans ze swym uczniem, który jednak okazuje się złodziejem. Jej dwie siostry przeżywają podobne marzenia i podobne rozczarowania.
Jak odbieracie postac Billa Maplewooda? Polubiliscie go chociaz troche? Czy raczej patrzyliscie na niego z obrzydzeniem? A co z sytuacja, gdy probowal nakarmic pyszna kanapka malego Timmiego? :) Kibicowaliscie mu chociaz troche?
Ja Przyznam sie szczerze, ze nawet obdarzylem go sympatia (chociaz bez przesady), ale...
Okrutny i skrajnie dołujący. Reżyser wpycha widza w najczarniejsze zakamarki ludzkiej duszy i bezczelnie zapala światło, każąc chłonąć syf który się tam znajduje. Koszmar. Długo nie zapomnę o tym filmie.
Przy ostatniej rozmowie doktora z synem, mój facet nie wytrzymał i wykrzyknął "Ja pier****,
co za film!" Pomyślałam sobie wtedy: "Ja pier**** co za świat..."
Ogromne brawa dla pana Solondza.
Drugie moje spotkanie z Solondzem. Równie interesujące i jeszcze bardziej odpychające zarazem.
Jon Lovitz opowiadający jakieś głupoty w pierwszej scenie kazał mi się zastanowić czy to na pewno film dla mnie. Okazuje się że był to tylko epizod, a właściwi bohaterowie mają dużo ciekawsze problemy z samymi sobą....