Jestem naprawdę mało wybredny jeżeli chodzi o filmy wystarczy zobaczyć moje oceny, ale ten film to jest naprawdę jakieś nieporozumienie. Przyznam się że długo na niego czekałem. Niestety strasznie się zawiodłem...
Otóż to! Jesteś mało wybrednym kinomanem i ten obraz nie jest dla Ciebie. To jest kino awangardowe, wymagające trochę więcej wysiłku przy odbiorze. Typowi pożeracze amerykańskiej papki, którą przesycone są nasze multipleksy są zbyt leniwi, by chociaż spróbować zrozumieć tego typu filmy. Jedynka i stek wyzwisk to wszystko, na co was stać? Nie zrozumiałeś? Nie oceniaj.
Każdy ma prawo do oceny nie ważne czy jest pozytywna czy negatywna. W swoim krótkim życiu obejrzałem wiele filmów większość jeszcze nie oceniłem. Nie mówię że dzięki temu jestem jakimś ekspertem. Jednak ten film strasznie nie przypadł mi do gustu. Bo inaczej bym mu nie dał 1 punktu.
Zgadzam się z opiniami negatywnymi. To podobanie jak z obrazami na przykład. Autor namaluje granatową krechę na czerwonym tle i jaki zachwyt, aplauz, jakie cudo i bach 70 tysięcy dolarów. dzieło dla konesera. A podejdzie zwykły gość powie o jaka zwykła, nudna krecha. I inni będą interpretować, dorabiać ideologię i udawać znawców. Ludzie, mówmy do rzeczy. Piękno broni się samo, a gówno, zawsze trzeba owinąć w złoty papierek.
"Piękno broni się samo, a gówno, zawsze trzeba owinąć w złoty papierek." - tylko sztuka to nie piękno, lub raczej nie zawsze, to tylko w Polsce są takie twory jak "akademie sztuk pięknych", w większości krajów nazwa się takie szkoły "akademiami sztuki". A to co podoba się zwykle ludziom, a raczej trafia w gusta każdego to jest zazwyczaj kicz. Inna sprawa, że nie każdy rodzaj sztuka nie jest wbrew pozorom dla każdego, dla "zwykłego gościa", jest całkiem pokaźne rejony działań artystycznych, które są hermetyczne. Może cię zdziwi, ale elitaryzm w sztuce był od zawsze. Oczywiście był pop-art, czyli coś dla każdego, zrobione ze znajomych elementów. Ostatnio zmarł znakomity polski artysta, Fangor, który malował takie krechy na czerwonym tle, jak też socrealistyczne kicze. Żył 90 lat, próbował wszystkiego, każdego sposobu malowania, miał czas, zmieniał się wraz ze zmieniającymi się trendami. Lekceważyć każdy może, trudniej zrozumieć artystę poszukującego. A takim jest Królikiewicz.
Oczywiście, zgadzam się z tym co piszesz. Nie odbieraj mi jednak prawa do krytyki czegoś co mi się nie podoba. I nie dlatego, że nie zrozumiałem. Czasem nawet podoba mi się coś bardziej, gdy nie rozumiem:) Wszystko dobrze, najważniejsze, żeby było co oglądać, czego słuchać, a będzie jeszcze przyjemniej.
Ja nigdy nie odbieram prawa do krytyki, czy do negatywnej oceny, bo coś się nie podobało. Ja bardziej wskazuje na pewne niedociągnięcia twojej argumentacji, np. że piękno jest wyznacznikiem wartości danego dzieła.
Film to nie rebus aby się wysilać żeby go zrozumieć, ma się podobać i tyle. Nie oceniaj ludzi po swojemu, film nie musi być wcale amerykańską papką żeby się spodobać, nie przypadł nam do gustu i basta.
To masz bardzo prostolinijne wyobrażenie o kinie, jest całe mnóstwo filmów, które wymagają sporego główkowania. Film też nie musi się spodobać, aby był dobry. Jest całkiem dużo reżyserów, którzy lubują się w dręczeniu widzów, robieniu im na złość lub wbrew ich przyzwyczajeniom. Rebusem można spokojnie nazwać takie arcydzieło kina jak "Powiększenie". Co do filmu to daleko mu do najlepszych filmów Królikiewicza, ale w niczym nie dobiega od tego co robił. Jest tu trochę ciekawych pomysłów, zwłaszcza wizualnych. Dla mnie Królikiewicz jest reżyserem, który ma pobudzać innych twórców, np. Kieślowski mocno się nim inspirował i go doceniał. I nie dziwie się większości negatywnych ocen, to reżyser dla 1% widzów, a i u niego wzbudzi mieszane uczucia. Nie wszystko jest dla wszystkich.
Ja po projekcji zrozumiałem, że tytuł jest mocno nietrafiony. Zdecydowanie lepiej pasowałby Sąshit - taka licentia poetica w ramach wspomnianej awangardy. Dość męczące jest szukanie w tym dziele drugich den czy silenie się na odbieranie przekazów ukrytych. Nie jestem pożeraczem amerykańskiej papki, ale też nie zamierzam stać w zachwycie w galerii myląc wieszak z paltami ze sztuką, jak w reklamie pewnej marki samochodowej, nomen omen, sąsiadów z południa.
Ten film jest skrajnie trudny w odbiorze. Wiesz po tym co napisałeś spojrzałem co oglądasz, i z tego co widzę to w 90% amerykańskie kino mniej lub bardziej rozrywkowe, a resztę także jest bardzo przystępna. Jak patrzyłem na inne osoby także preferują łatwe kino, bez udziwnień. Przyznam, że najbardziej mnie zastanawiam dlaczego tak niedzielni widzowie zabrali się za film takiego szaleńca, jakim wielu nazywa Królikiewicza? Wspominany prze zemnie Kieślowski, choć doceniał jego filmu, to nazwał go bez ogródek człowiekiem obłąkanym.
Tuszę, że skupiłaś się również na moich ocenach tych 90% filmowej masówki. Nie jest moim priorytetem katować się czymś ciężkim w odbiorze. Zostawiam to kinematograficznym męczennikom czy innym mentalnym masochistom :)
To była minuta, przeleciałem spojrzeniem, i dla ścisłości nie krytykuje, po prostu ma wrażenie, że trafiłeś na obcy sobie teren. Widziałem wszystkie jego fabuły, dużo krótkich metraży, trochę dokumentów. Jeden jego film uważam za arcydzieło, ale to wciąż bardzo trudne kino, do zobaczenia tu: https://www.youtube.com/watch?v=Wq3gdu3RDQo
To prawda, nie zamierzam zgłębiać tematu. Równie wciągające może być chodzenie po bagnach, do tego krokiem defiladowym.
Ależ żadna zagadka, kolega z pracy przyniósł kopię na FlashDrive'wie polecając serdecznie. Kolega ów studiował filozofię więc wybaczę mu w poniedziałek po chrześcijańsku.
To nie jest film z klasyczną akcją, zależnościami, powiązaniami i prostą w odczycie linią przewodnią. Stwarza możliwości wielu interpretacji, co osobowościom nastawionym na prostą rozrywkę jest wybitnie nie w smak. Sam chętnie wysypałbym takim od czasu do czasu wiadro węgla na tępą głowinę.