Czy ktoś zauważył porównanie Moneya do króla? Chodzi o ostatnią scenę filmu gdy nikt nie chciał strzelać do Moneya. Wszyscy po prostu bali się jego majestatu, dokładnie tak jak mówił Anglik o zamachu na królową....
racja, bardzo ciekawe spostrzeżenie i chyba rzeczywiście taka była wymowa tej sceny
brawo
Pomyślałem przy tej scenie, że ten facet jest największym ekranowym złoczyńcą. W ogóle budowanie tej otoczki wokół niego przez cały film sprawiło, że w końcowej scenie, kiedy wyjeżdżał w deszczu, w nocy z miasteczka stał się w moich oczach personifikacją zła.
Przy całej sekwencji uznałem, że aniołem śmierci, który Money ujrzał w gorączce, jest on sam. Ta końcówka jest dowodem mistrzostwa Eastwooda. Jak Will stanął przy drzwiach gospody, jak mówił: "Tak - zabijałem kobiety i dzieci (...)", jak widziałem to zwątpienie na twarzy zwykle pewnego w siebie szeryfa, to ciary przeszły mi po plecach :)
Zgadzam się z dwoma powyższymi. Przez cały film znaliśmy prawdziwego, złego Willa tylko z opowieści. Jego wybuch na końcu robi piorunujące wrażenie.
Gratuluję autorowi tematu za odkrywczą myśl co do majestatu. Nie przyszło mi coś takiego do głowy...
Albo rozmowa z szeryfem, jak leżał na podłodze i podszedł do niego Clint :
Szeryf: Spotkamy się w piekle Williamie Munny.
Clint: Tak.
I potem wiadomo co się stało. Dla mnie ta scena to mistrzostwo.
"Tak - zabijałem kobiety i dzieci (...)"
Jakoś dziwnie skojarzyło mi się z kwestią Christophera Walkena jako Gabriela w 'Armii Boga':
"I'm an angel. I kill firstborns while their mamas watch. I turn cities into salt. I even, when I feel like it, rip the souls from little girls. From now 'til Kingdom Come, the only thing you can count on in your entire existence...is never understanding why."
W obu przypadkach, mimo deklaracji, panowie mają i dobrą część duszy. Chociaż wydawałoby się, że po czymś takim to już prościutko do piekła i już.
Porównanie faktycznie jest, ale widzę je troche inaczej.
Chwilę po gadce anglika widzimy scenę w więzieniu, gdzie Bill każe pisarzowi, a następnie anglikowi do siebie strzelić. Obydwaj boją się tego zrobić, bo czują ten "majestat" w szeryfie - przedstawicielu władzy, królu tej wiochy. To Bill jest królem, a nie Munny.
W ostatniej scenie zaś Munny strzela do szeryfa, a nawet dwa razy. Jak cała końcówka ma to nam pokazać jak wielkim badassem jest Munny, który nie dość że strzela do kobiet i dzieci, to jeszcze do króla którego nikt inny nie odważyłby się tknąć.
Anglik nie strzelał do szeryfa, bo myślał, że rewolwer nie jest załadowany i że to podpucha, a nie ze strachu. Gdy szeryf pokazał, że w bębenku były naboje, Anglik zirytował się, że nie wykorzystał szansy.
Szczerze mówiąc to nie sądze aby taka była sugestia reżysera i w ogóle nie dopatrywałbym się tutaj drugiego dna. Po prostu nikt nie miał tyle odwagi aby strzelić do Munneya, mimo iż wydawało się to dziecinnie łatwe. Podobnie zresztą jak w scenie poprzedniej gdy Munny po postrzeleniu szeryfa z zimną krwią strzela do jego zastepców jak do kaczek a ci sparaliżowani strachem nie potrafią skutecznie odpowiedzieć ogniem - te paniczne wyciąganie rewolwerów i nerwowe strzały wygladały bardzo realnie. O takich sytuacjach mówił zresztą Mały Bill w scenie z Anglo Bobem - podstawą jest zimna krew a tego Munnemu nie brakowało.
Spostrzeżenie bardzo trafne - porównanie "prezydenta" - czyli szeryfa z "królem" zabójców. Król zgładził prezydenta i cała jego świta okazała się bezbronna, gdy ujrzeli prawdziwy "majestat".
Można to i tak interpretować, chociaż moim zdaniem wyciągasz zbyt daleko idące wnioski. W całej tej grupie był tylko jeden rewolwerowiec, Mały Bill. Reszta to było takie pospolite ruszenie. Nadają się do pacyfikacji miejscowych podrzędnych pijaczków, ale nie do strzelaniny z zawodowcami. Także jak Munny zabił Małego Billa, reszta kompletnie spanikowała i nie wiedzieli, co robić. A ten zabijał ich po kolei, z zimną krwią. Gdyby tam było dwóch rewolwerowców, jeden z nich zabiłby Willa, gdyby zaatakowali w tym samym czasie. Nie był tak szybki, żeby zabić dwóch zawodowców.
Jest mniej wiecej tak jak kolega pisze. W tamtych czasach bez internetu telewizji i radia , opowiesci w danym stanie przenosily sie albo przez gazety (ktore sa tu tez ukazane w postaci pisarza) albo przez opowiesci (ktore przedstawiono na poczatku jak Kid opisywał rany zadane prostytutce) .
Prowadziło do tego, ze do opowiesci kazdy dodawał cos od siebie i tak powstawały legendy rewolwerowcow.
Dawało im to własnie możliwość odstraszania wiesniakow z bronią jak widać w filmie.
Tam każdy wiedział że każdy ma broń i zyje sie tylko raz. Dlatego tak niewielu potrafiło nad tym strachem zapanować i być rewolwerowcami