PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=194037}

Awatar: Legenda Aanga

Avatar: The Last Airbender
8,4 34 tys. ocen
8,4 10 1 34454
Awatar: Legenda Aanga
powrót do forum serialu Awatar: Legenda Aanga

Polski dubbing

ocenił(a) serial na 9

Może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego głos 12-letniego głównego bohatera podkłada dziecko, które w czasie nagrywania miało od 6 do 8 lat? Poza tym oczywiście, że był to syn Anny Apostolakis :D

ocenił(a) serial na 9
lifter67

Osobiście nie jestem w stanie oglądać polskiego dubbingu. Po pierwsze oryginalny podkład jest bezbłędny. Perfekcyjnie dobrali aktorów głosowych. Mogłeś nie obejrzeć ani jednego odcinka Legendy Aanga i nie wiedzieć kim jest książę Zuko, ale wystarczy, że posłuchasz kilku kwestii Dante Basco byś potrafił się wypowiedzieć o co chodzi w tej postaci. Polska wersja już tak dobra nie jest. Niby obsada przyzwoita, ale odnoszę wrażenie, że jakby aktorzy powymieniali się rolami to nie zrobiłoby to nam różnicy.

Po drugie mierziła mnie ta dziwna wymowa. Dlaczego w polskiej wersji "Sokka" i "Appa" to "Sok-Ka" i "Ap-Pa" a nie "So-Ka" "A-Pa" jak w oryginale? Dlaczego "Aang" w takim razie to nie "A-ang", tylko "Ang"? Dlaczego "Toph" to dla nich raz "Top" a raz "Tof"? I jeśli pamięć mnie nie myli to raz Iroh został nazwany "Ajwo". Ktoś to w ogóle przesłuchiwał przed montarzem? No i o co chodzi ze zrobieniem z "Roku" "Rocco"? Zgaduję, że chodziło o to, że "Awatar Roku" brzmi jak tytuł analogiczny do "Pracownika Miesiąca", ale podmianka niekoniecznie trafiona, może się dziwnie kojarzyć.

Po trzecie to co zrobili z idiomami i grami słownymi to jakiś dramat. Tłumaczyli znaczeniowo jeden do jeden gubiąc po drodze drugie dno. Dla anglojęzycznych "twinkle toes" to ktoś poruszający się cicho i szybko. Dla Polaka "iskrzące paluszki" nie znaczą kompletnie nic. I tak, tak to przełożyli. Albo "leaf me alone, I'm bushed". Tak, zrobili z tego "zostaw mniej, jestem w krzakach".

Przecież to woła o pomstę do nieba. To nawet ja, kompletny amator wiem, że nie zawsze chodzi o dosłowność a czasem to wręcz należy jej unikać. Nasze języki i kultury różnią się i przekład powinien to uwzględniać, inaczej wychodzi bełkot jak wyżej. Ech, najgorzej na tym wychodził Sokka, którego "dad joki" stały się nic nie znaczącymi zbitkami losowych słów.

Przy tłumaczeniu musiał robić stażysta jadący na translatorze, innego wyjaśnienia nie ma... Co do powyższych to proszę bardzo, Toph mogłaby nazywać Aanga cichobiegiem. Poświęciłem temu minutę i wymyśliłem coś co ma ręce i nogi. A co do "leaf me..." to była to pointa żartu, którego treści nie znaliśmy, więc mogli dać cokolwiek, byleby się jakkolwiek kojarzyło z herbatą. Nie wiem, "nie czaj się jak czajnik".